* Dom Angeles *
German wszedł razem z Angie do jej domu. W salonie zastali Violettę. Dziewczyna łatwo się domyśliła, że ich rozmowa nie przebiegła zbyt pomyślnie. Patrzył na córkę swoim nadzwyczaj poważnym wzrokiem. Z jego twarzy niewiele szło wywnioskować ale mina Angie mówiła wszystko. Nastolatka nie podbiegła do ojca, tak jak by to zapewne zrobiła kiedyś. Wolała trzymać się na dystans. Zdawało się, że przez ten tak krótki czas w którym zdążyła nacieszyć się muzyką, śpiewem, przyjaciółmi i chwilowo rodziną wiele się nauczyła. Chociaż nadal nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, iż życie nie zawsze jest piękne, takie jakie mogłoby się wydawać.
-Mam nadzieję, że jesteś już spakowana. Za trzy godziny mamy samolot.-powiedział.
Violetta czuła, że coś się święci. Bała się, że jak się przeciwstawi ojcu to wszystko jeszcze bardziej zepsuje. Tylko nie miała pojęcia co to takiego.
-Pomogę ci z walizką.-zaoferowała Angie szybko podchodząc do siostrzenicy.
Złapała ją za rękę i poprowadziła do pokoju. Tam zamknęła za sobą drzwi. Violetta stanęła naprzeciw cioci i uważnie się w nią wpatrywała. Następnie mocno się przytuliły.
-Polecisz z nami?-zapytała niepewnie.
-Nie Violu. Nie mogę.
-Dlaczego?-jej głos był ledwo słyszalny.
-Znalazłam tu pracę. Nie mogę teraz zrezygnować. Poza tym pieniądze mi się kończą. I jeszcze na dziś nie zamówię już biletu.
-W takim razie ja nie chcę lecieć. Nie chcę znów się z tobą rozstawać.
-Będziemy ze sobą rozmawiać przez telefon.
-To nie to samo.
-Wiem. Ale dobre i to.
-Nie chcesz mnie.-stwierdziła.
-Co? To nieprawda!-wzbraniała się.
-Gdyby tak było to nic by ci nie stanęło na przeszkodzie aby z nami lecieć. Zaczynam mieć wrażenie, że zawiodłam się nie tylko na ojcu.-zakończyła wychodząc.
-Nie Violu. To nie tak.-chciała ja zatrzymać ale usłyszała już tylko trzask zamykanych drzwi prowadzących na zewnątrz budynku.
* Studio 21 *
-Źle, źle, źle.-komentował Gregorio taneczny układ uczniów.
-Włożyliśmy w niego sporo pracy. Jak może być źle?-zbuntowała się Camila.
Do klasy wszedł Pablo, który od dłuższego czasu przyglądał się próbie.
-Nie wiem co ty chcesz Gregorio. Przecież to rewelacyjny układ.
-To twoje zdanie Pablo. Moje jest inne. Powinni go zmienić.
-Zostało kilka dni do końca roku. Poza tym tu nawet nie ma co zmieniać.
-Ale...-chciał jeszcze coś powiedzieć.
-Żadnego ale. Jest super i nie marudź.
* Hotel w Madrycie *
W samochodzie już siedzieli Ramallo i Olga, którzy nawet nie orientowali się w całej sytuacji. Violetta tylko uśmiechnęła się smutno do Angie i wsiadła. Na zewnątrz pozostali tylko German i jego szwagierka.
-Mam nadzieję, ze dotrzymasz umowy.-jego pytanie ciężko można by nazwać pytaniem.
-Tak, oczywiście. Mam tylko prośbę.
-Wystarczy już, że wracam z nią do Buenos Aires. O nic więcej nie powinnaś już prosić.
-Chodzi tylko o jedną rzecz.
-Jaką?-zapytał z rezygnacją.
-Pozwól jej chodzić do Studia.
-Nie. Na to nie mogę się zgodzić.
-German. To naprawdę tak niewiele.
-Nie, nie chcę aby żyła przeszłością.
-Ale ona tego chce.-oponowała.
-Powiedziałem nie.
-Nie chcesz aby żyła przeszłością?-było to pytanie retoryczne-Dotąd nawet nie wiedziała, ze jej matka była piosenkarką. Pomyśl o tym co dla niej robisz.
-Chronię ją.
-Chronisz?-zaśmiała się-Raczej krzywdzisz.
-Do widzenia.-skwitował puszczając mimo uszu jej ostatnie słowa.
Mogła jedynie bezradnie patrzeć jak odjeżdżają. Jej ukochana siostrzenica, która tak bardzo przypominała Marię oraz German, który teraz ani trochę nie przypominał dawnego Germana, którego znała.
* Barcelona *
W mieście pełnym tajemnic i przeróżnych historii zima nadeszła dość późno. Ziemia była tak ciepła, że gdy płatki śniegu jej dotykały to zostawała z nich tylko woda lub już w powietrzu pojawiły się kłębuszki pary. Przed pewnym domem jednorodzinnym z ogrodem, może niezbyt zadbanym ale jednak ogrodem, działo się to samo co wszędzie. Mała, może sześcio lub siedmioletnia dziewczynka usiadła na kawałku drewna, który często służył jej za stołek podczas przeróżnych zabaw. Przed dom wyszła kobieta o czarnych, spiętych włosach oraz pięknych oczach, którym pewnie nikt nie potrafiłby się oprzeć gdyby częściej przebywała w większym towarzystwie i nie zakładała kaptura na głowę. Usiadła przy małej.
-Dlaczego wyjeżdżasz?-zapytała dziewczynka.
-Muszę. Mam tam coś do załatwienia.
-Ale ja bardzo cię lubię. Powiesz chociaż dokąd jedziesz?
-Nie mogę. To tajemnica.
-Przecież nikomu nie powiem. To byłby nasz sekret.
-Kiedyś ci powiem.
-Ale ja chcę teraz.-nie ustępowała.
-Teraz nie mogę. Zrozum to Marisol.
Mała blondynka westchnęła. Zrozumiała jedynie, że nic nie wskóra. Polubiła kobietę odkąd ta pojawiła się w domu jej i jej mamy. Potrafiła ją rozśmieszyć, uczyła ja piosenek i wiele innych rzeczy. Nie mogła tylko zrozumieć czemu brunetka ukrywa się przed światem. Chciała się tego dowiedzieć chociaż była na to jeszcze za mała.
* Buenos Aires *
Dzień występu uczniów Studio.
Violetta właśnie rozczesywała sobie włosy. Był wczesny ranek, a ona miała ubraną już ładną sukienkę w delikatne kwiatki. Tego dnia wieczorem ma się odbyć występ jej kolegów i koleżanek. Nie wiedziała, że wydarzy się jeszcze coś. Cicho zeszła schodami na dół. Nie miała szczęścia, bo z gabinetu akurat wyszedł jej ojciec.
-Dokąd się wybierasz?-zapytał.
-Do Studia.-rzuciła bez wahania.
-Nigdzie nie idziesz.
-Chcę się z nimi spotkać. Życzyć powodzenia na występie.
-Nawet nie poprosiłaś o zgodę.
-A pozwoliłbyś mi iść?
-Nie.
-Właśnie. Dlatego nie pytała.
-Wracaj do pokoju.
-Nie. I wiesz co myślę? Mieszkam z ojcem, który jest nie tylko kłamcą ale też strasznym tyranem.
Nie zdążył zareagować gdyż Violetty już nie było. Dziewczyna biegła dłuższy czas ale w końcu się zatrzymała. Zauważyła, iż biegła na oślep, ponieważ nie kojarzyła tych okolic. W pobliżu kręciło się dwóch chłopaków.
-Hej ślicznotko.-zaczepił ja jeden z nich-Może pójdziesz się z nami zabawić.
-Przepraszam ale mam inne plany.
-Zawsze możesz je zmienić.-rzucił drugi.
Wydawali się być dość agresywni i napastliwi. Gdyby nastolatka lepiej znała życie to nie prowadziłaby rozmowy tylko prędko uciekła. Niestety ona taka nie była. Jeden z nich podszedł i chciał ja pocałować. Szybko się cofnęła. Temu się to nie spodobało.
-Nie bądź taka.-zbliżył się drugi-Zabawmy się.
Obaj do niej podeszli. Próbując się bronić nie zauważyła, ze jeden podstawił jej nogę. Potknęła się i upadła uderzając głową o krawężnik. Nagle ją zamroczyło. Nie wiedziała ile czasu upłynęło gdy otworzyła na moment oczy. Lecz jedynie przez mgłę ujrzała jak ktoś biegnie w jej stronę, po czym całkowicie zemdlała.
--------------------------------------------------------------------
Jak potoczą się losy Angie?
Czy występ odniesie skutek?
Kim jest mała Marisol i tajemnicza kobieta?
Co będzie z Violettą?
Mam nadzieję, że ten rozdział sprowokuje was do komentowania.
Zastanawiam się nad tym czy dodać następnym razem one-shot. Co wy na to?