niedziela, 30 czerwca 2013

Wykreślanka nr 1 - etap 2.

Odpadło zdjęcie nr 6. Kolej na drugi etap. Zobaczymy, które odpadnie teraz. Etap potrwa do wtorku lub środy. W zależności od liczby głosów.



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wykreślanka nr 1

Postanowiłam zrobić wykreślankę. Pierwsza będzie dotyczyć Angie i jej fryzur. Chodzi o to w jakiej fryzurze Angie najlepiej i najładniej wygląda. Zasady są proste. Wybieracie numer zdjęcia, które wam się najmniej podoba i ma ono odpaść. Tak będą leciały kolejne etapy, aż pozostanie już tylko jedno zdjęcie. To zdjęcie wygra. No to zaczynamy. :)


Rozdział 3

* Studio21 *

Violetta tułając się jakiś czas ulicami miast doszła do pewnej szkoły.
-Studio21.-przeczytała i zaciekawiona przekroczyła próg budynku.
W międzyczasie Angie weszła do gabinetu swojego przyjaciela. Jak weszła z miną okropnie ponurę tak siadając miała na twarzy już niezwykle promienny uśmiech. Pablo znał już jej specyficzną zmienność i widział, że coś jest nie tak.

-Coś się stało?-zapytał prędko gasząc jej uśmiech.
-Uczniowie wciąż ze sobą rywalizują.
-To nic nowego.-uśmiechnął się chytrze.
-Masz zamiar coś z tym zrobić?
-Chyba trzeba będzie dać im jakieś zadanie.
-A mogę wiedzieć co to za zadanie?
-Sam jeszcze nie wiem.
Angie jedynie mruknęła coś pod nosem. Widząc, że Pablo jest zajęty uznała, że nic tu po niej i opuściła pomieszczenie. Na korytarzu zobaczyła pewną nastolatkę. Byla taka podobna do jej siostry, iż nie trudno było zgadnąć, że jest to córka Marii.

 Szybko wróciła do gabinetu dyrektora z hałasem zamykając drzwi.
-Angie? Coś się stało?
-Tak. Widziałam Violettę.
-Violettę?
-Moją siostrzenicę.-wyjaśniła podchodząc do niego-Nie widziałam jej przez prawie 11 lat, a teraz ona jest tutaj, w Buenos Aires.
-To na co czekasz? Idź i się z nią przywitaj.
-Nie mogę.-posmutniała.
-Dlaczego nie?
-Ona pewnie nawet nie wie, że ma ciocię.
-Jak to nie wie?
-Mój ojciec zawsze był dość zaborczy wobec Marii. Praktycznie nie było z tym problemu dopóki nie urodziła się Violetta. Moja siostra postanowiła zakończyć karierę piosenkarki ale tata uparł się aby wyjechała w swoją ostatnią trasę. Zgodziła się. Niestety w trakcie trasy doszło do wypadku.
-I twoja siostra w nim zginęła?
-Tak. Przynajmniej tak mówiła mi mama, a ona wiedziała to od ojca. Ja miałam wtedy siedemnaście lat.
-Od tego czasu nie widziałaś Violetty?
-Niestety. German spakował manatki, zabrał pięcioletnią wówczas córkę i wyjechał z kraju.
-Przecież on nie może ukrywać przed nią informacji o rodzinie. Ona ma teraz szesnaście lat. Tak?
-Tak. Wczoraj miała urodziny. Gdybym wiedziała, że jest tutaj to bym do niej poszła i złożyła życzenia.
-Jeszcze nie jest za późno abyś jej złożyła życzenia. Jest już prawie dorosła i z pewnością pyta ojca o krewnych, a on oczywiście nie chce jej na nie odpowiedzieć.
-Jak tylko zjawię się u niego w domu to znów wywiezie Violettę.
-Według mnie powinnaś wykorzystać okazję i jak najszybciej spotkać się z siostrzenicą oraz powiedzieć jej prawdę.
-Masz jak zawsze rację. To idę.-po tych słowach wyszła.
 Violetta chodzila po prawie pustych korytarzach Studia. Wszyscy uczniowie byli w klasach na lekcja. Zobaczyła uchylone drzwi pewnej sali i zajrzała do środka.  Była to oczywiścia klasa w której odbywały się lekcje śpiewu. Stanęła przy pianinie i zaczęla grać. Gdy skończyła usłyszała czyjeś klaskanie.  Podniosła wzrok i zobaczyła kobietę w kręconych blond włosach.  
-Przepraszam. Nie powinnam była tu wchodzić. Zgubiłam się.  Nie chodzę tu do szkoły.-plątała sie w wyjaśnieniach.
-Spokojnie.-uśmiechnęła się-Podoba ci się ta szkoła?
-Tak, bardzo.
-To dlaczego się tu nie zapiszesz?
-Tata się nie zgadza abym chodziła do normalnej szkoły. Uczę się w domu. To znaczy, teraz akurat nie ale tata szuka dla mnie nową guwernantkę.
-Jak już jesteś w tej sali, a prowadzę tutaj lekcje śpiewu to może coś zaśpiewasz?
-Nie, nie. Ja nie potrafię śpiewać.
-A śpiewałaś już kiedyś?
-Nie. Ojciec mi nie pozwala.
-To skąd wiesz, że nie umiesz?
Violetta nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nauczycielka uśmiechnęła się z satysfakcją. Castillo złapała torebkę z zamiarem wyjścia.
-Poczekaj. -chcąc ją zatrzymać na dłużej i namówić do śpiewu podeszła do pianina-Chodź tutaj.
Nastolatka wykonała polecenie. 
-Trzymaj to.-podała jej kartkę z tekstem jakiejś piosenki-zaśpiewaj chociaż pierwszą zwrotkę i refren, a ja będę grać.
Angie grała, a Violetta zaczęła śpiewać trochę nieśmiało, później już nieco pewniej. Jej ciocia była taka szczęśliwa mogąc usłyszeć jak śpiewa córka jej siostry.
-Jak mi poszło?-zapytała jak już skończyła.
-Cudownie śpiewasz.-zachwyciła się-Naprawdę nie chcesz się tu uczyć?
-Już mówiłam. Nawet jak bym chciała to bym nie mogła. Przepraszam. Pójdę już.-zatrzymała się jeszcze przy drzwiach i odwróciła-Jak ma pani na imie?
-Angie. I nie żadna pani.
-Ja jestem Violetta.-odparła z uśmiechem i poszła.
Angie miała ogromną ochotę za nią pobiec i cały czas jak przy niej była z trudem powstrzymywała sie aby jej nie uściskać. Wiedziała, że zaskarbiła sobie jej sympatię. Bardzo pragnęła ją jeszcze zobaczyć. 


* Dom Castillo *

Dziewczyna zastanawiała się idąc czy ktoś spostrzegł jej nieobecność. Wchodząc do domu ujrzała stojącego w holu ojca, który nie krył niezadowolenia domyśliwszy się tego, iż jego córka wybrała się na samotny spacer. Razem z nim stały Jade i Olga.
-Violetta! Gdzieś ty była?
-Poszłam się przejść.
-Sama? Przecież wiesz, że nie możesz.
-Tak. Nic mi nie wolno. -nagle spostrzegła nieznajomą kobietę-Kto to jest?
-To jest twoja nowa guwernantka kotku.-odpowiedziała jej Jade zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 2

-Będę musiał się zastanowić.-odparł po namyśle.
-Dobrze. Masz czas. Ale pracę przyjmujesz?
-Pracę oczywiście, ze tak.
-Okej. Więc jak już się zdecydujesz to zgłoś się do gabinetu dyrektora czyli do mnie.
-W porządku. Dziękuję.
-Tylko pamiętaj, że egzamin wstępny jest już w przyszłym tygodniu.
Pablo poszedł, a Tomas pomógł Beto posprzątać.
Nieco później.
Tomas siedział na ławce przed Studiem. Czekał na Francescę z którą chciał się podzielić wiadomościami. Niestety jak zawsze musiał długo czekać ale w końcu mając przerwę przyszła.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-zapytała-Napisałeś, że to ważne.
-Dostałem pracę.
Dziewczyna, aż pisnęła z radości. 
-Będę pracował w Studio. Zostałem asystentem Beto.
-Widzisz? Dobrze, że cię tu zabrałam.
-Jeszcze do tego dyrektor zaproponował mi, żebym zdawał egzaminy do szkoły tutaj. Podobno mogę dostać stypendium i wtedy nie będę musiał płacić.
-Same dobre wieści.-założyła za ucho kosmyk włosów-Będziemy chodzić razem na lekcje.
-Francesca. Ja jeszcze nie podjąłem decyzji czy chcę się tu uczyć.
-Jak to nie podjąłeś?
-Po prostu.-wzruszył ramionami-Dyrektor dał mi czas na przemyślenie tego wszystkiego i mam mu dać znać jak już się zdecyduję.
-Ja na twoim miejscu bym się długo nie zastanawiała.
-Powiesz mi w takim razie co trzeba zrobić aby zdać do Studia?
-Musisz zaśpiewać, zagrać i zatańczyć.
-Ze śpiewem i grą nie będzie problemu ale z tańcem już tak.
-Oj tam. Nauczę cię.
-Dzięki. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. 


* Dom Castillo *

Dwa dni później. Wieczór.
Violetta siedziała na łóżku i pisała w pamiętniku do którego zawsze przelewała swoje myśli z których nie miała się komu wyżalić.
 5 kwiecień 2013r.
Dzisiaj miałam swoje urodziny na które wcale wcale nie miałam ochoty. Jedynie Jade cieszyła się jak gwizdek na myśl o przyjęciu. Głupia jędza. Nie wiem jak tata mógł się w niej zakochać. Próbowałam mu powiedzieć, że to wstrętna żmija ale on mnie nigdy nie słucha. Wracając do urodzin jedynym plusem było to, że dzień przed poszłam z Olgą, bo sama nie mogłam, do sklepu i mogłam wybrać sobie sukienkę. Tak więc zamiast najszczęśliwszy był to mój najgorszy dzień w życiu. Cały czas się nudziłam i tylko udawałam, że dobrze się bawię aby nie zranić taty. Jak miałam być naprawdę uradowana tym dniem skoro nawet nie miałam z kim pogadać? Chciałabym nareszcie uwolnić się z tego "więzienia" i cieszyć się życiem.

Następny dzień. Rano.
Przy śniadaniu German poprosił córkę aby przyszła potem do jego gabinetu więc gdy tylko się na jadła to poszła. Usiedli naprzeciw siebie. Mężczyzna przez chwilę zastanawiał się od czego powinien zacząć.
-Co chcesz mi powiedzieć tato?
-Chciałem ci powiedzieć, że będziesz miała nową guwernantkę.
-Co? Tato, ja nie chcę nowej guwernantki. Nie mogę iść do normalnej szkoły?
-Violetto proszę cię. Już to przerabialiśmy. Wiesz, że się nie zgadzam. Dzisiaj przyjdą kandydatki i jedna z nich zostanie twoją nauczycielką.
-A co jeśli to będzie kolejna, której nie polubię?
-To się w końcu postaraj.
-Ale ja wolę i tak iść do zwykłej szkoły!
-Violetta! Nie podnoś głosu! Będziesz się uczyć w domu i tyle!
-To pozwól mi chociaż czasem gdzieś samej wyjść!
-Nie! Nigdzie nie będziesz chodzić sama!
-Ciągle trzymasz mnie pod kloszem jak jakąś księżniczkę w wieży!-krzyknęła i wyszła.
-Violetta! Violetta wracaj tu natychmiast!
Tej jednak już nie było. Zła na ojca zamknęła się w swoim pokoju.




* Studio21 *

W klasie siedzieli już prawie wszyscy uczniowie. Czekali na nauczycielkę, która trochę się spóźniała. Do sali weszli Ludmiła, Nati, Leon i Andres. Oczywiście z blondynką na czele.
-Uwaga! Ludmiła nadchodzi!
-Słyszymy. Nie musisz się drzeć.
-Widzę, że chyba nie masz dziś humorku Cami.-zrobiła dziwną minę-A tak poza tym to urwałaś się z innej epoki czy jak?
-Sama nie masz humoru i jesteś z innej epoki.-odgryzła jej.
Po chwili zaczęły się przekomarzać. Do kłótni dołączyli też inny. Tak, że zrobił się niezły hałas. Cisza zapadła dopiero wówczas gdy usłyszeli trzaśnięcie drzwi.
-Ej! Co tu się dzieje?-zapytała Angie.
-Tak sobie rozmawiamy.-wyjaśniła Ludmiła udając niewiniątko.
-Właśnie widziałam jak rozmawiacie. Musicie się bez przerwy kłócić? Co z wami? W ten sposób nic nie osiągniecie. Musicie nauczyć się współpracować. Jasne?
-Tak. Jasne.-odpowiedziało kilka osób chórem.
-Zobaczymy.-westchnęła stając przed pianinem-Teraz zaczynamy zajęcia.



* Dom Castillo *

Pod dwóch godzinach Violetta wyszła z pokoju. Cicho zeszła na dół i zauważyła, że nikogo nie ma. Stwierdziła, iż Jade gdzieś poszła, a Olga wyszła na zakupy. Zakradła się pod gabinet taty i przystawiła ucho do drzwi. Ktoś był w środku. Najprawdopodobniej jej ojciec, Ramallo oraz kandydatka na guwernantkę. Korzystając z tego, iż nikt się nią nie interesuje wyszła z domu.

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 1

* Dom Castillo * 

Do domu pierwsza weszła Jade. Oczywiście niosła tylko w ręce małą torebeczkę i nic więcej. Zaraz za nią wszedł German z walizkami oraz Violetta ze swoją torbą na kółkach. Na samym końcu wszedł niosący resztę bagaży  Ramallo, który ich przywiózł z lotniska. Gospodyni domu natychmiast uściskała Violettę. 
-Violetta, kruszynko. Stęskniłam się za tobą. Aleś ty urosła.-mówiła z przejęciem trzymając dłonie dziewczyny w swoich.
-Ja też się stęskniłam Olga.-odparła ze szczerym uśmiechem. 

 Po paru minutach uścisków i powitania Olga wróciła do kuchni, nastolatka udała się na górę ze swoją walizką, German też poszedł, a Ramallo również miał zamiar się ulotnić.
-Ajajaj.-jęknęła z rozpaczą Jade-A kto mi pomoże z tymi torbami? Strasznie ich dużo. Są takie ciężkie.
Otarła ręką czoło i zerknęła znacząco na Ramallo. Ten westchnął i pokręcił głową. Z niechęcią przytargał cały bagaż kobiety do jej pokoju. Gdy tylko wyszedł znów rozległ się krzyk Jade.
-Olgita! Olgita!-krzyczała tak długo, aż ta przyszła.
-Co się stało?-zapytała Olga wchodząc do jej pokoju.
-Pomóż mi wypakować te rzeczy. Sama nie dam rady.
-A próbowała chociaż pani?
Ta zmierzyła ją ostrym wzrokiem. Olga pomyślała, że pan German chyba musiał nie być przy zdrowych zmysłach skoro się zakochał w takiej jędzy. Zabrała się do roboty.
W tym czasie German i Ramallo omawiali pewną sprawę w gabinecie. Rozmawiali oczywiście o nowej guwernantce dla Violetty, ponieważ poprzednia zrezygnowała tuż przed wyjazdem tutaj. A to wszystko przez wybryki Violetty. Teraz trzeba było znaleźć kogoś innego. Pan Castillo miał już tego wszystkiego dość. Była to już chyba dwunasta guwernantka, która po zaledwie paru miesiącach zrezygnowała z posady. Przed chwilą zadzwonił do agencji i poprosił aby za trzy przysłali do niego kandydatki na nową guwernantkę. W agencji proponowali następny dzień ale on wolał zając się tym dopiero po urodzinach córki.




 * Resto Bar *

Tomas siedział w Resto przy stoliku i miał niezbyt zadowalającą minę. Do baru weszła Francesca natychmiast przysiadając się do niego. Oczywiście zobaczywszy jego wzrok wyczuła, że coś się stało.
-Co jest? Nie wyglądasz najlepiej.
-Czuć też się nie czuję najlepiej.
-Dlaczego? Co się stało?
-Twój brat wylał mnie z pracy.
-Co takiego? Czekaj, pogadam z nim.-wstała.
-Nie, Francesca.-zatrzymał ją-Nie idź. To nie ma sensu.
-Jak to nie ma sensu Tomas? Idę. 


Teraz jej nie zatrzymał. Dziewcznyna ruszyła na zaplecze gdzie był jej brat. Nie podobało jej się to, że zwolnił Tomasa. Musiała poprosić aby pozwolił wrócić mu do pracy gdyż wiedziała jakie to ważne dla jej przyjaciela. Dlatego tak bardzo pragnęła mu pomóc. Jedeną przeszkodą było to, że Luce ciężko przekonać , a nastolatka zazwyczaj nie potrafiła się z nim dogadać.
-Ty nie powinnaś być w szkole?-zapytał zdziwiony jak ją zobaczył.
-Mam przerwę. Chcę wiedzieć dlaczego zwolniłeś Tomasa.
-Już ci się wyżalił?-pytał z przekąsem.
-Przestań Luca. Wiem, że go nie lubisz. Masz mi to wszystko wyjaśnić.
-On się nie nadaje na dostawcę.
-Dlatego wyrzuciłeś go z pracy? Jesteś okropny.
-Kilka razy pomylil zamówienia bądź nie przyniósł ich na czas. Nie mam ochoty wysłuchiwać więcej skarg na niego.
-Może daj mu jeszcze jedną szansę. Co?-prosiła.
-Nic z tego Francesca.-rzucił stanowczo.
Wyszła z obrażoną miną. Zresztą prawie każda dyskusja miała podobne zakończenie. Tomas ujrzawszy ją natychmiast domyślił się, iż nic z tego nie wyszło. Właściwie to jak tylko poszła to nie spodziewał się rewelacji. Siadając zdobyła się na uśmiech, który równie szybko zniknął jak się pojawił. 


-Mam złe wieści. Mój brat nie dał się przekonać.
-Widzisz. Mówiłam, że to na nic. Ale dzięki, że chociaż próbowałaś.
-Nia dałam rady załatwić ci powrotu do pracy ale mogę cię gdzieś zabrać abyś poczuł się lepiej. Chodź.
-Dokąd?
-Zobaczysz.
Razem, już w ciut lepszych humorach opuścili Resto.



* Studio21 *

Do pokoju nauczycielskiego w którym siedział Beto wszedł Gregorio. Był właściwie wiecznie z czegoś niezadowolony. Beto natomiast ze stoickim spokojem przeżuwał kolejny kęs kanapki. 
-To jest karygodne. To ja powinienem zostać dyrektorem, a nie Pablo.-mówił sfrustowany-Przecież on się do tego nie nadaje.
-Przesadzasz Gregorio. Swoją drogą Pablo jest dyrektorem od początku roku szkolnego czyli ponad miesiąc. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?
-Nie! I nigdy się nie przyzwyczaję!-odparł i wyszedł z hukiem zamykając drzwi, aż dwie książki zleciały z półki.
Tymczasem Francesca i Tomas przekroczyli próg szkoły. Dziewczyna zabrała przyjaciela do sali muzycznej. Chwyciła do ręki gitarę i podała mu ją.
-Trzymaj. Ty będziesz grał, a ja będę śpiewać.
-Po co?
-Jak po co? Podobno muzyka jest najlepszym lekiem.
-Chyba chciałaś powiedzieć muzyka łagodzi obyczaje.
-A to nie to samo?-wzruszyła ramionami. 

 Oboje usadowili się na taboretach i zaczęli śpiewać. Tomasowi faktycznie poprawił się humor. W pewnym momencie tą cudowną atmosferę przerwał dzwonek na lekcje.
-Oj. Chyba muszę już iść.-stwierdziła.
-To leć. Ja odłożę gitarę.-uśmiechnął się.
-Dzięki.-rzuciła i wybiegła z klasy. 

Tomas jednak nie odłożył od razu gitary tylko usiadł i przygrywając sobie nucił swoją piosenkę. W drzwiach stanął nauczyciel muzyki, którego chłopak nie zauważył od razu. Gdy tylko spostrzegł, że nie jest sam przerwał granie.
-Przepraszam. Ja tylko...-próbował wyjaśnić.
-Nie nie. W porządku.-przerwał mu.
Tomas szybko odłożył gitarę na miejsce.
-Świetnie grasz i śpiewasz. Dlaczego nie zapiszesz się do Studio?-zapytał nauczyciel w okularach.
-Wcale nie gram tak dobrze.
-Jak to nie?-wtrącił Pablo, który również słyszał młodego gitarzystę i teraz podszedł bliżej-Beto ma rację. Masz talent.
-Nawet jeśli bym chciał to i tak nic z tego, bo nie mam pieniędzy. Jeszcze jak na złość dzisiaj straciłem pracę.
-Mogę załatwić ci stypendium.-zaoferował Beto.
-Ooo. Dodatkowo możesz zostać asystentem Beto jeśli chcesz zarobić trochę pieniędzy. To jak? Zgadzasz się?

wtorek, 4 czerwca 2013

Prolog.

Nazywam się Violetta Castillo. Za dwa dni będą moje urodziny więc mam prawie 16 lat. Od dziesięciu lat mieszkam w Madrycie ale dzisiaj razem z tatą i jego dziewczyną Jade wracam do Buenos Aires. Rodziny według słów mojego taty nie mam, a moja mama miała wypadek samochodowy w trakcie trasy koncertowej krótko przed moimi piątymi urodzinami i wszelki słuch po niej zaginął. Tata mówi, że mama nie żyje, chociaż ja nigdy nie potrafiłam w to do końca uwierzyć. Kiedy pytam o mame lub jakichkolwiek krewnych to każdy, łącznie z moim ojcem, wymiguje się od tego tematu. Dlatego właśnie nic nie wiem o swojej rodzinie. Prawdę mówiąc to jestem odizolowana od całego świata. Ciągle się przenosimy z jednego miejsca na drugie czego skutkiem jest to, że nie zdążyłam się nigdzie na dobre zadomowić. Tata trzyma mnie pod kloszem nie pozwalając na samodzielne wychodzenie z domu oraz zawieranie znajomości. Nie mam żadnych przyjaciół i nie chodzę do szkoły. Mam guwernantkę, która uczy mnie w domu. Zazwyczaj jest to niemiła kobieta sztywno trzymająca się zasad wytyczonych przez mojego ojca dla którego nie liczą się moje marzenia. Mimo wszystko bardzo go kocham.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Zaczynam pisać...

Rozpocznę od tego, iż mam zamiar napisać własną wersję Violetty. Będzie ona w początkowych opowiadaniach podobna do tego co jest w serialu ale będzie to inaczej przedstawione. W mojej historii mama Violetty żyje. Ale jak to wszystko będzie wyglądać to się przekonacie czytając.