niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 27

* W samolocie. *

Angie zapięła pasy. Samolot wystartował i krótko potem była już wysoko. Gdy spojrzała przez okno wszystko wydawało się takie maleńkie jak zabawki, którymi bawiła się będąc małą dziewczynką. W przeciwieństwie do Marii nie bała się latać samolotem. Pamiętała jak Maria zawsze zakładała na uszy słuchawki i słuchała muzyki, byle tylko nie myśleć o tym, że leci. Angeles przymknęła oczy i uśmiechnęła się. Chciała wrócić do dawnych czasów ale kiedy otworzyła oczy wracała szara rzeczywistość. Była wolna. Ale czy tego aby na pewno chciała? Z dala od rodziny, przyjaciół, wszystkiego. Każda rzecz która jej się dotąd przytrafiła była niczym. Wszystko zniknęło. Ci którzy są nadal: mama, German, Violetta, Olga, Ramallo, Pablo, Antonio i ci których już nie ma: ojciec, Maria. Chciała uciec tam gdzie być może spotka ją szczęście. Ale nie miała pojęcia, że przecież przed losem nie da się uciec.

 
* Buenos Aires, Studio21*

Pablo szedł korytarzem. Musiał przejąć lekcje Angie dopóki nie znajdzie zastępstwa. Chociaż nie był pewien czy mu się to uda do końca tego roku szkolnego. Miał szczęścia, że część godzin przejmie Letica. Podzielił więc godziny przyjaciółki między siebie a nią. W klasie panowała kłótliwa atmosfera.
-Zajmijcie miejsca.-zarządził.
-Angie nie ma?-zapytała Fran.
-Nie i nie będzie.-odparł.
-Jak długo jej nie będzie?-zadał kolejne pytanie Leon.
-Angie już będzie tu pracować. Tylko proszę, nie pytajcie o nic. Lepiej zajmijmy się zajęciami.
Nikt już nie podjął tego tematu. Tylko smutno im było, że nie będzie Angie. Bardzo lubili nauczycielkę śpiewu. Może wszyscy z wyjątkiem Ludmiły. Ta dziewczyna lubiła tylko Gregorio.

 
* Madryt, Dom Castillo *

Violetta siedziała ze swoją guwernantką przy stole w salonie. Według dziewczyny nauczycielka była jeszcze w miarę znośna więc nic nie robiła aby się jej pozbyć. Przecież to nawet nie miałoby sensu. Jej ojciec i tak pewnie jedyne co by zrobił to zatrudniłby nową.
-Na dzisiaj koniec Violetto.-powiedziała gdy już skończyły.
Nastolatka wstała i popędziła do swojego pokoju z wyraźnym zadowoleniem. Kobieta również podniosła się ze swojego krzesła. Przed wyjściem zatrzymał ją jeszcze German.
-Jak moja córka? Dobrze jej idzie nauka?
-Mogę jedynie powiedzieć, że przeciętnie. Nawet się nie garnie do tego aby coś umieć. Ciągle chyba myśli o czymś innym.
-To pewnie przez to, że ostatnio znów się przeprowadziliśmy.-usprawiedliwiał córkę.
-Powinien pan porozmawiać z córką.-rzuciła na odchodnym.

Wieczór.
Córka inżyniera usiadła na łóżku i zaczęła pisać w pamiętniku.

10 październik 2013r.
Znów jestem uwięziona w klatce. od ponad dwóch miesięcy siedzimy w Hiszpanii. Tata mówi, że pewnie wkrótce znów się przeprowadzimy. Czy on nie ma nic innego do roboty jak tylko zmieniać ciągle miejsce pobytu? Nie wolno mi śpiewać, grać na pianinie, tańczyć, słuchać muzyki, kontaktować się z przyjaciółmi. Na nic się nie zgadza. W dodatku mam guwernantkę, bo tata powiedział, że moja edukacja i przyszłość jest dla niego najważniejsza. Jaka przyszłość? Przez niego nigdy nie będę szczęśliwa. Kiedy tylko skończę osiemnaście lat to ucieknę od niego. Daleko.

Usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Do pokoju zajrzała Olga.
-Hej skarbie. Zrobiłam ci tort czekoladowy.
-Dzięki Olga.
-Oj. A co to za mina? Od przyjazdu tutaj ani razu się nie uśmiechnęłaś.
-Nie mam powodu do uśmiechu.
-Nie. A ten pyszny tort?
-Wygląda apetycznie.-uśmiechnęła się sztucznie.
-To twój ulubiony.-uśmiechnęła się z satysfakcją kucharka i wyszła.
Violetta sięgnęła po talerzyk. Nic jednak nie było w stanie osłodzić jej przygnębienia. Pomyślała o Angie. Czy aby jej ciotka na pewno zasługiwała na to, by własna siostrzenica ją nienawidziła. Teraz niestety nic nie mogła z tym zrobić.


* Buenos Aires, Studio21 *

Uczniowie ćwiczyli w auli układ do końcoworocznego występu. Jednak nie wszystko szło tak jak powinno.
-Dobrze. Świetnie wam idzie.-chwalił ich dyrektor.
-ja sądzę, ze powinniśmy mieć jakąś główną rolę i to ja powinnam ja objąć.
-Ludmiła. Proszę cię abyś dołączyła do reszty.-upomniał ją.
-Ale ja to mówię dla waszego dobra.
-A ja dla twojego.
Blondynka niechętnie wykonała polecenie.
-Dobrze. Zaczynamy wszystko od początku.
Tym razem już widać było niewielkie postępy oraz nadzieję, że wszystko wyjdzie idealnie.

Pare dni później.
 
* Madryt, Dom Castillo *

W domu panowała atmosfera taka jak od wielu dni. Violetta przy obiedzie nie odzywała się do ojca chociaż dzisiaj wyjątkowo postanowiła to zrobić.
-Tato?-zaczęła niepewnie-Będę mogła dzisiaj iść się przejść?
-Nie.-zaprotestował-Nic z tego. Gdzie ty w ogóle chcesz iść?
-Tylko w pobliżu sobie pochodzić. Zapamiętam drogę powrotną. Będę pod telefonem i obiecuję, że nie wejdę do żadnej szkoły muzycznej. Nawet nie wiem gdzie tu są takie szkoły.
-Myślę, że powinieneś jej pozwolić German.-stanął po jej stronie Ramallo-Nie może ciągle siedzieć w domu. Potrzebuje trochę świeżego powietrza i spacerów.
-Hmm.-pomyślał chwilę-Dobrze. Zgadzam się. Ale masz odebrać telefon jak tylko będę dzwonił. I zadzwoń gdybyś się przypadkiem zgubiła.
-Dziękuję tato.-ucałowała go w policzek i uradowana pobiegła po swoją torebkę.


* Park *

Violetta wędrowała ścieżkami parku znajdującego się nieopodal domu. Czuła się jak pies, któremu odczepiono smycz i pozwolono biegać gdzie chce. Wokół niej pełno różnych odgłosów, a nad głową błękit nieba i ciepło słońca. Myślała, że nic lepszego nie może ja dzisiaj spotkać. A jednak.
-Violetta?-usłyszała za swoimi plecami czyjś znajomy głos.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Zaciekawił was rozdział? Mam nadzieję, że tym razem długość rozdziału jest zadowalająca. Proszę was abyście pisali w komentarzach swoje domysły kto spotkał Violettę w parku.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 26

-Odchodzę z pracy. Wyjeżdżam. Wyjeżdżam na zawsze.
-Mówisz poważnie?
-Jak najbardziej Pablo.
-Chwila. czy ty czasem nie rezygnujesz z powodu Violetty?
-Jak z powodu Violetty? Jak? Przecież nawet nie mam pojęcia gdzie German ją wywiózł.
-Chciałbym abyś to przemyślała jeszcze raz.
-Nie.-zaprotestowała-Już dosyć nad tym myślałam. 
W tym momencie do pokoju wszedł Antonio.
-Pablo. Chciałbym z tobą pomówić parę rzeczy.
-Dobrze. Chociaż... Chyba Angie powinna najpierw coś ci powiedzieć.
-Tak? O co chodzi Angie?-zapytał.
-Rezygnuję z pracy w Studio i wyjeżdżam za granicę.
-Dlaczego?-nie mógł uwierzyć-Coś się tutaj wydarzyło, że podjęłaś taką decyzję?
-Ja...-urwała-Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.-zakończyła i wyszła.
-Co się stało Angie?-skierował pytanie w stronę dyrektora.
-Ona chyba chce odzyskać siostrzenicę ale nie ma zamiaru się do tego przyznać.
-Jaką siostrzenicę?
-Violettę. Córkę Germana Castillo.
-Nie miałem pojęcia, że Angie jest siostrą Marii.

 
* Dom Fran *

Po zajęciach Camila i Francesca udały się do domu brunetki. Postanowiły obgadać kilka spraw. Tych szkolnych jak i tych koleżeńskich. 
-Stresujesz się występem?-zapytała Włoszka.
-Próbami nie ale tym generalnym, przed publicznością już tak. Po raz pierwszy zagramy przed tyloma osobami.
-Szkoda, że Viola nie może być tutaj z nami i zaśpiewać na koniec roku.
-Tak. Strasznie za nią tęsknię.
-Ja też. Biedaczka. Pewnie ojciec nie pozwala jej nawet wychodzić z domu.
-Myślisz, że jest aż tak źle?-zrobiła jakby wystraszoną minę.
-Nie wiem czy źle ale podobno zanim przyszła do Studia to musiała siedzieć ciągle w domu.
-Ja tego nie rozumiem. Co może komuś dorosłemu przeszkadzać w muzyce?
-A może coś skomponujemy?-zmieniła temat.
-Dobry pomysł.-stwierdziła, że nie ma sensu pytać Fran dlaczego tak nagle zboczyła z poprzedniej rozmowy.

 
Trzy dni później.
* Studio21 *

Leon siedział sam na murku przed Studiem. Zamyślonym wzrokiem patrzył przed siebie. Nad czymś się zastanawiał. był jedną z osób, których rodzice byli bogaci. Mimo, iż z Ludmiłą łączyło go właśnie bogactwo i niedostępność to jakoś zbrzydło mu kumplowanie się z nią. "O wilku mowa." Blondynka przysiadła się tuż obok niego.
-Czego ode mnie chcesz?-zapytał.
-Zobaczyłam, że jesteś coś nie swój i chciałam cie pocieszyć.
-Pocieszyć? Daruj sobie Ludmiła.
-Powiesz mi co cię gryzie?
-Nic mnie nie gryzie.
-Jak to nie? Przecież widzę.
-Już nie wolno człowiekowi zwyczajnie sobie usiąść i pomyśleć?
-Tego nie powiedziałam.-wzbraniała się.
-Myślę o przedstawieniu na koniec roku.
-Tak się składa, że ja też.-odparła z aprobatą-Na pewno dostanę główną rolę.
-A co jeśli nie dostaniesz?
-Nawet tak nie mów.-odeszła udając obrażoną. 

 
* Dom Angeles *

Angie wyniosła na zewnątrz wszystkie spakowane już walizki. Po chwili podjechała już taksówka. Kierowca. zapakował jej walizki do bagażnika. Odwróciwszy się jeszcze do tyłu ujrzała idącego w jej stronę Pablo.
-Bałem się, że już cię nie zastanę.
-Zadzwoniłabym ale pomyślała, że pewnie masz dużo pracy w Studio.
-Nikt nie straci na moim chwilowym wyjściu.
Nastała chwila milczenia. Patrzyli na siebie, a mężczyzna zauważył lekko zaszklone już oczy przyjaciółki. Dosłownie jakby miała się za moment rozpłakać.
-Będę za tobą tęsknić Pablo.-wyszeptała.
-Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Wszystkim w Studio będzie ciebie brakować. Powiedziałbym po raz kolejny, ze nie masz wyjeżdżać ale wiem, iż i tak zrobisz tak jak zechcesz. Pragnę tylko abyś zawsze o mnie pamiętała.
-Jak mogłabym o tobie zapomnieć.-próbowała się roześmiać-Będziesz do mnie dzwonić?
-Codziennie. A jeśli jakiegoś dnia nie zadzwonię to będzie znaczyć, że miałem naprawdę ważny powód.
-A odwiedzisz mnie kiedyś?
-Tak. I to może nawet w wakacje.-wyjął z torby jakieś zdjęcie i podał je jej-To dla ciebie.
-Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem.-przytuliła go.
W końcu nastał koniec pożegnania. Angie wsiadła do taksówki. Pablo zaczekał jeszcze, aż taksówka zniknie mu z pola widzenia i wrócił do Studia. Angeles siedziała w taksówce trzymając w rękach otrzymane od ukochanego zdjęcie i tak dojechała na lotnisko.

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 25

Jest piękny wiosenny dzień. Choć właściwie słowo wiosenny jest tu niepotrzebne. W końcu w Argentynie przez cały rok jest ciepło. Maria przyjechała wraz ze swoim mężem i córeczką do swoich rodziców. Mała, pięcioletnia Violetta biega w bosych nóżkach na trawie. Matka woła aby założyła sandałki ale ta jak zwykle nie słucha. Nazwana przez dziadka małym urwisem siada przy psie rasy owczarka szkockiego. Wygląda tak słodko, że Maria chwyta w ręce aparat i robi zdjęcie. Dziewczynka podbiega do rodziców.
- Mamusiu, tatusiu kupicie mi pieska? - pyta swoim uroczym głosikiem.
- Nie wystarczy ci, że możesz się bawić z pieskiem u babci? - German bierze ją na ręce.
- Nie. - odpowiada niezwykle stanowczo jak na swój wiek - Chcę też mieć takiego pieska. Będę się nim opiekować i nazwę go Lassie.
- Ależ skarbie. Teraz chcesz mieć pieska, a za jakiś czas będziesz chciała mieć inne zwierzątko. Miesiąc temu chciałaś mieć królika. Pamiętasz? - przypomina jej Maria.
- Więc jak nie mogę pieska to chcę prawdziwy mikrofon.
- Pomyślimy o tym. - mówi szybko Maria karcąc wzrokiem porywającego się do protestów męża.
- Chodźcie już, bo wszystko stygnie! - woła Angeles.
German idzie do stołu, a Maria zabiera małą aby założyć jej buty. Następnie też przychodzi.



Dwa miesiące później.

* Ulice Argentyny *

Angie szła sobie chodnikiem. W głowie miała pełno wspomnień. Z jednej strony żałowała, że nie została guwernantką Violetty, a z drugiej strony nie żałowała. Może gdyby się zgodziła to wszystko wyglądałoby inaczej. A może jednak nie? Może byłoby by jeszcze gorzej? Wtedy bardziej by ryzykowała, że German jeszcze prędzej się o wszystkim dowie. Będzie wiedział kim ona jest. Wciąż odwiecznie zadawała sobie pytanie jak on mógł jej nie rozpoznać. Teraz zdała sobie sprawę jak bardzo brakuje jej bliskości, miłości i ciepła krewnych. Osób, które znają ja od zawsze i wiedzą jaka ona jest. Chciała znów ujrzeć Marię. Móc się do niej przytulić i jej wyżalić. Tylko jej siostra tak naprawdę zawsze ją rozumiała i stawała w jej obronie. Na wszystko miała jakąś radę, wspierała ją, była wyjątkowa. Choć była sławną piosenkarką to swoja skromnością potrafiła zjednywać sobie ludzi. Angeles też to umiała chociaż zawsze kryła się w cieniu siostry. Zwana przez matkę kiedyś małą szaloną, upartą siostrzyczką słynnej piosenkarki teraz już nie była. Pozostała w niej tylko samotność i muzyka oraz Pablo, a także mieszkająca daleko matka.

 
* Resto Bar *


Do Francesci zadzwonił jej brat Luca. Miał jej coś do powiedzenia. Kilka dni wcześniej dziewczyna dała mu pewną propozycję aby lepiej rozwinąć restaurację. Początkowo nie chciał na nią przystać ale po usilnych błaganiach siostry zgodził się to przemyśleć. 

- Luca. Chciałeś się ze mną widzieć. - podeszła do brata razem z Camilą.
- Tak. Podjąłem pewną decyzję. Jest ona związana z tym o czym rozmawialiśmy ale nie tylko.
- Przepraszam ale nie jestem w temacie. - wtrąciła Cami.
- Poczekaj. - uspokoił ją - Od dziś nie będzie to Resto Bar tylko Resto Band.
Dziewczyny, aż pisnęły zadowolone.
- Jednak to nie wszystko. Uczniowie Studia będą mogli przychodzić tutaj śpiewać dla publiczności.
- Jesteś wspaniałym bratem Luca. - szczęśliwa dziewczyna przytuliła się do brata.
Dziewczyny pożegnały się z chłopakiem i wyszły.
- Muszę powiedzieć o wszystkim Violetcie. - zadecydowała Fran.
- Masz z nią kontakt? - zdziwiła się szatynka.
-Tak. Ale tylko smsowy. Raz do niej zadzwoniłam i odebrała ale mogła rozmawiać więc powiedziała, że napisze mi wszystko.
- I co napisała?
- Ojciec nie pozwala jej wychodzić z domu. Nie chodzi do żadnej szkoły i posiada tylko mój numer, bo tata wszystkie numery jej wykasował.
- Biedna Viola.
- Tak. - westchnęła - Szkoda, że nie potrafimy jej pomóc.
Cami jedynie kiwnęła głową.


* Studio21 *

Ludmiła stała na korytarzu i wyglądała na niezadowoloną. Zresztą nie było w tym nic nowego. Widać było, że na kogoś czeka a grymas na jej twarzy mówił za wszystko. Nagle przybiegła do niej brunetka. 
- Natalia co się z tobą dzieje? Nigdy cię nie ma kiedy jesteś potrzebna.
- Przepraszam Ludmi ale też mam inne sprawy na głowie niż usługiwanie ci.
  - nie obchodzą mnie twoje sprawy. Ja tu jestem najważniejsza.
- Oczywiście. Przecież ty nigdy się nie zmienisz.
- Jak to nie? Zmieniłam się. Nie zauważyłaś, że odkąd Violetty nie ma jestem o wiele szczęśliwsza.
- Tak. - odparła - I zauważyłam też, że jesteś jedyna, która się z tego cieszy.
- Teraz przynajmniej mogę jeszcze bardziej błyszczeć.-rozmarzyła się.
- Taa jasne. - odeszła.
- Ej Natii! Gdzie ty idziesz? Natalia!

Następny dzień.
Nauczycielka śpiewu weszła do pokoju nauczycielskiego, w którym siedział tylko dyrektor Studia. Cieszyło ją to, bo przynajmniej mogła porozmawiać z nim sam na sam.

- Pablo? Mogę z tobą porozmawiać?
- Nie masz czasem zaraz lekcji?
- Mam. Ale to zajmie tylko chwilę.
- Dobrze. Siadaj.
- Podjęłam pewną decyzję. - przerwała na moment - Długo nad tym myślałam. Jednak teraz jestem już całkiem pewna.
- Możesz wreszcie przejść do sedna sprawy?
- Mam zamiar wyjechać. - wyglądała na nieco zdenerwowaną.
- Okej. Ale nie możesz poczekać do wakacji? 
- Ja nie o tym mówię Pablo. Źle zrozumiałeś.
- Co ty w takim razie próbujesz mi przekazać?

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak sądzicie? Co Angie chce powiedzieć Pablo?

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 24

* Studio21*


Nauczyciele spotkali się w pokoju nauczycielskim na prośbę Antonia. Trzeba było omówić kwestie dotyczące dalszego rozwoju Studio. Stwierdzono, iż najlepszym pomysłem jest zorganizowanie wielkiego show na koniec roku. Oczywiście pojawiła się kwestia sporna Gregoria. Jednak i tak był na przegranej pozycji. Pozostała tylko sprawa kto będzie grać główna rolę. 

- Ja myślę, że Violetta powinna zagrać główną rolę. - powiedział Beto.
- Racja. Wspaniale śpiewa więc... - poparła go Angie.
- Dobrze. - zgodził się Antonio - W takim razie wybieramy Violettę.
- Ja i tak twierdzę, że Ludmiła byłaby lepsza. - upierał się Gregorio jednak Antonio szybko go skarcił więc siedział cicho.
Wszyscy oprócz Pablo wyszli. Francesca i Camila widząc, że spotkanie nauczycieli dobiegło końca weszły.
- Możemy porozmawiać? Mamy coś ważnego do powiedzenia. - zaczęła Cami.
- Tak, proszę. O co chodzi?
- Miałyśmy przekazać, że Violetta już nie będzie się tu uczyć. - powiedziała Fran.
- Jak to nie będzie się tu uczyć?
- Jej ojciec dowiedział się o tym, że Violetta chodziła do Studia i ją wywiózł. Dzisiaj wyjechali. 
- Wiecie gdzie?
- Niestety nie wiemy.
- Dobrze. Dziękuję, że przyszłyście powiedzieć.
Dziewczyny poszły na lekcje i dyrektor znów został sam. Usiadł ciężko na krześle. Violetta wyjechała i teraz trzeba będzie coś innego na zakończenie roku. Jeszcze będzie musiał powiedzieć o tym Angie. Już przeczuwał jej reakcję o to jak zniesie tę informację.

Tymczasem w sali tanecznej lekcja nie wyglądała za ciekawie. Uczniowie starali się tańczyć jak potrafili ale ten nowy układ był wyjątkowo trudny.

- Co się z wami dzisiaj dzieje? - narzekał nauczyciel - Jesteście do niczego. Nic nie umiecie.
- Ten układ jest za trudny. - bronił się Maxi.
- Potrzebujemy więcej ćwiczeń. - dodał Leon.
- To was nie usprawiedliwia. Na jutro macie go umieć. A teraz dalej kontynuujemy lekcje.
Wszyscy mieli krzywe miny ale woleli się nie odzywać. Po lekcji odetchnęli z ulgą, że na dzisiaj to już koniec zajęć z tym nauczycielem. Pewna grupa uczniów została w klasie.
- Od razu jest milej gdy nie ma Violetty, co? - ironizowała Ludmiła.
- To ty powiedziałaś o wszystkim ojcu Violi. - stwierdziła Fran.
- Ja? Skąd? Jak śmiesz w ogóle mnie oskarżać? Nawet nie wiem gdzie ona mieszka.
- Nie kłam Ludmiła. - rzuciła Cami - I tak wiemy, że to ty.
- Ale przyznacie, że mi się udało. Prawda? Już nigdy jej nie zobaczycie.
- To się jeszcze okaże.
Wszyscy odeszli zostawiając blondynkę samą z jej popleczniczką.

Kilka godzin później.
- Chciałeś mnie wiedzieć. - Angie weszła do gabinetu dyrektora.
- Tak. Muszę ci coś powiedzieć. Siadaj.
- Nie. Chętnie postoję.
- Jak chcesz.
- Tylko powiedz czy to dobra wiadomość czy zła.
- Dotyczy ona Violetty. Więc jak sądzisz?
- No tak. Nie było jej w szkole. Coś jej się stało? Dlaczego ja nic nie wiem?
- Angie spokojnie. Daj mi powiedzieć.
- To mów zamiast straszyć. - jednak usiadła.
- Były tutaj dwie uczennice. Podobno German dowiedział się, że Violetta się tutaj uczy i z nią wyjechał.
- Co takiego? - aż wstała - Kto mu powiedział? Pewnie Jade. Tylko ona byłaby do tego zdolna. Teraz już nie mam szans aby mi wybaczyła.
- Wybaczyła? - podszedł do niej.
- Nie zdążyłam z nią od tamtego razu porozmawiać. Tak bardzo chciałam móc spędzić z nią trochę czasu. I to nie jako obca osoba tylko ciotka, która bardzo ją kocha.
- Jeszcze zdążysz. Nie martw się.
- Niby kiedy? Jak? Wiesz gdzie z nią pojechał?
- Niestety nie wiem.
- Właśnie. Tak myślałam. - skierowała się do wyjścia.
- Angie! - zawołał ale tej już nie było.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Wiem, że wyszło mi z tego rozdziału masło maślane ale postaram się aby następny był lepszy, i dłuższy oczywiście. Tylko nie wiem czy dam radę dodać kolejny w następny weekend ponieważ wyjeżdżam w sobotę, a po 11 listopada mam sprawdziany do których jest strasznie dużo do nauki. Ale nic nie jest jeszcze przesądzone. Między tym a następnym rozdziałem będzie sporo rozgraniczenie czasowe.