poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 35

 * Dom Angeles *

German wszedł razem z Angie do jej domu. W salonie zastali Violettę. Dziewczyna łatwo się domyśliła, że ich rozmowa nie przebiegła zbyt pomyślnie. Patrzył na córkę swoim nadzwyczaj poważnym wzrokiem. Z jego twarzy niewiele szło wywnioskować ale mina Angie mówiła wszystko. Nastolatka nie podbiegła do ojca, tak jak by to zapewne zrobiła kiedyś. Wolała trzymać się na dystans. Zdawało się, że przez ten tak krótki czas w którym zdążyła nacieszyć się muzyką, śpiewem, przyjaciółmi i chwilowo rodziną wiele się nauczyła. Chociaż nadal nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, iż życie nie zawsze jest piękne, takie jakie mogłoby się wydawać. 
-Mam nadzieję, że jesteś już spakowana. Za trzy godziny mamy samolot.-powiedział.
Violetta czuła, że coś się święci. Bała się, że jak się przeciwstawi ojcu to wszystko jeszcze bardziej zepsuje. Tylko nie miała pojęcia co to takiego.
-Pomogę ci z walizką.-zaoferowała Angie szybko podchodząc do siostrzenicy.
Złapała ją za rękę i poprowadziła do pokoju. Tam zamknęła za sobą drzwi. Violetta stanęła naprzeciw cioci i uważnie się w nią wpatrywała. Następnie mocno się przytuliły.

-Polecisz z nami?-zapytała niepewnie.
-Nie Violu. Nie mogę.
-Dlaczego?-jej głos był ledwo słyszalny.
-Znalazłam tu pracę. Nie mogę teraz zrezygnować. Poza tym pieniądze mi się kończą. I jeszcze na dziś nie zamówię już biletu.
-W takim razie ja nie chcę lecieć. Nie chcę znów się z tobą rozstawać.
-Będziemy ze sobą rozmawiać przez telefon. 
-To nie to samo.
-Wiem. Ale dobre i to.
-Nie chcesz mnie.-stwierdziła.
-Co? To nieprawda!-wzbraniała się.
-Gdyby tak było to nic by ci nie stanęło na przeszkodzie aby z nami lecieć. Zaczynam mieć wrażenie, że zawiodłam się nie tylko na ojcu.-zakończyła wychodząc.
-Nie Violu. To nie tak.-chciała ja zatrzymać ale usłyszała już tylko trzask zamykanych drzwi prowadzących na zewnątrz budynku. 


 
* Studio 21 *


-Źle, źle, źle.-komentował Gregorio taneczny układ uczniów.
-Włożyliśmy w niego sporo pracy. Jak może być źle?-zbuntowała się Camila. 
Do klasy wszedł Pablo, który od dłuższego czasu przyglądał się próbie.
-Nie wiem co ty chcesz Gregorio. Przecież to rewelacyjny układ.
-To twoje zdanie Pablo. Moje jest inne. Powinni go zmienić.
-Zostało kilka dni do końca roku. Poza tym tu nawet nie ma co zmieniać.
-Ale...-chciał jeszcze coś powiedzieć.
-Żadnego ale. Jest super i nie marudź.

 
* Hotel w Madrycie *

W samochodzie już siedzieli Ramallo i Olga, którzy nawet nie orientowali się w całej sytuacji. Violetta tylko uśmiechnęła się smutno do Angie i wsiadła. Na zewnątrz pozostali tylko German i jego szwagierka.
-Mam nadzieję, ze dotrzymasz umowy.-jego pytanie ciężko można by nazwać pytaniem.
-Tak, oczywiście. Mam tylko prośbę.
-Wystarczy już, że wracam z nią do Buenos Aires. O nic więcej nie powinnaś już prosić.
-Chodzi tylko o jedną rzecz.
-Jaką?-zapytał z rezygnacją.
-Pozwól jej chodzić do Studia.
-Nie. Na to nie mogę się zgodzić.
-German. To naprawdę tak niewiele.
-Nie, nie chcę aby żyła przeszłością.
-Ale ona tego chce.-oponowała.
-Powiedziałem nie.
-Nie chcesz aby żyła przeszłością?-było to pytanie retoryczne-Dotąd nawet nie wiedziała, ze jej matka była piosenkarką. Pomyśl o tym co dla niej robisz.
-Chronię ją.
-Chronisz?-zaśmiała się-Raczej krzywdzisz.
-Do widzenia.-skwitował puszczając mimo uszu jej ostatnie słowa.
Mogła jedynie bezradnie patrzeć jak odjeżdżają. Jej ukochana siostrzenica, która tak bardzo przypominała Marię oraz German, który teraz ani trochę nie przypominał dawnego Germana, którego znała.

 
* Barcelona *

W mieście pełnym tajemnic i przeróżnych historii zima nadeszła dość późno. Ziemia była tak ciepła, że gdy płatki śniegu jej dotykały to zostawała z nich tylko woda lub już w powietrzu pojawiły się kłębuszki pary. Przed pewnym domem jednorodzinnym z ogrodem, może niezbyt zadbanym ale jednak ogrodem, działo się to samo co wszędzie. Mała, może sześcio lub siedmioletnia dziewczynka usiadła na kawałku drewna, który często służył jej za stołek podczas przeróżnych zabaw. Przed dom wyszła kobieta o czarnych, spiętych włosach oraz pięknych oczach, którym pewnie nikt nie potrafiłby się oprzeć gdyby częściej przebywała w większym towarzystwie i nie zakładała kaptura na głowę. Usiadła przy małej.
-Dlaczego wyjeżdżasz?-zapytała dziewczynka.
-Muszę. Mam tam coś do załatwienia.
-Ale ja bardzo cię lubię. Powiesz chociaż dokąd jedziesz?
-Nie mogę. To tajemnica.
-Przecież nikomu nie powiem. To byłby nasz sekret.
-Kiedyś ci powiem.
-Ale ja chcę teraz.-nie ustępowała.
-Teraz nie mogę. Zrozum to Marisol.
Mała blondynka westchnęła. Zrozumiała jedynie, że nic nie wskóra. Polubiła kobietę odkąd ta pojawiła się w domu jej i jej mamy. Potrafiła ją rozśmieszyć, uczyła ja piosenek i wiele innych rzeczy. Nie mogła tylko zrozumieć czemu brunetka ukrywa się przed światem. Chciała się tego dowiedzieć chociaż była na to jeszcze za mała.

 


* Buenos Aires *

Dzień występu uczniów Studio.

Violetta właśnie rozczesywała sobie włosy. Był wczesny ranek, a ona miała ubraną już ładną sukienkę w delikatne kwiatki. Tego dnia wieczorem ma się odbyć występ jej kolegów i koleżanek. Nie wiedziała, że wydarzy się jeszcze coś. Cicho zeszła schodami na dół. Nie miała szczęścia, bo z gabinetu akurat wyszedł jej ojciec.
-Dokąd się wybierasz?-zapytał.
-Do Studia.-rzuciła bez wahania.
-Nigdzie nie idziesz.
-Chcę się z nimi spotkać. Życzyć powodzenia na występie.
-Nawet nie poprosiłaś o zgodę.
-A pozwoliłbyś mi iść?
-Nie.
-Właśnie. Dlatego nie pytała.
-Wracaj do pokoju.
-Nie. I wiesz co myślę? Mieszkam z ojcem, który jest nie tylko kłamcą ale też strasznym tyranem.
Nie zdążył zareagować gdyż Violetty już nie było. Dziewczyna biegła dłuższy czas ale w końcu się zatrzymała. Zauważyła, iż biegła na oślep, ponieważ nie kojarzyła tych okolic. W pobliżu kręciło się dwóch chłopaków.
-Hej ślicznotko.-zaczepił ja jeden z nich-Może pójdziesz się z nami zabawić.
-Przepraszam ale mam inne plany.
-Zawsze możesz je zmienić.-rzucił drugi.
Wydawali się być dość agresywni i napastliwi. Gdyby nastolatka lepiej znała życie to nie prowadziłaby rozmowy tylko prędko uciekła. Niestety ona taka nie była. Jeden z nich podszedł i chciał ja pocałować. Szybko się cofnęła. Temu się to nie spodobało.
-Nie bądź taka.-zbliżył się drugi-Zabawmy się. 
Obaj do niej podeszli. Próbując się bronić nie zauważyła, ze jeden podstawił jej nogę. Potknęła się i upadła uderzając głową o krawężnik. Nagle ją zamroczyło. Nie wiedziała ile czasu upłynęło gdy otworzyła na moment oczy. Lecz jedynie przez mgłę ujrzała jak ktoś biegnie w jej stronę, po czym całkowicie zemdlała.


-------------------------------------------------------------------- 

Jak potoczą się losy Angie? 
Czy występ odniesie skutek? 
Kim jest mała Marisol i tajemnicza kobieta? 
Co będzie z Violettą? 

Mam nadzieję, że ten rozdział sprowokuje was do komentowania.
Zastanawiam się nad tym czy dodać następnym razem one-shot. Co wy na to?

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 34

-Oj. Przepraszam. Nie powinienem był tak zapytać.-dodał.
Wszyscy się rozeszli i zostali tylko dyrektor, Angie, Tomas oraz Violetta.
-To moja przyjaciółka z poprzedniej szkoły.-wyjaśnił chłopak.
Violetta skinęła głową potwierdzając te słowa i prędko opuściła salę nawet nie zabierając kurtki.
-Porozmawiam z nią.-powiedział Tomas i już chciał wyjść ale Angie go zatrzymała.
-Weź jej kurtkę.
Zabrał ją i pobiegł tam gdzie wcześniej poszła jego przyjaciółka. Znalazł ją nieopodal drzwi wyjściowych siedzącą na ławce. Pocierała dłońmi ramiona marznąc, gdyż miała na sobie tylko sweter.
-Ubierz się. Jest zimno.
Spojrzała na stojącego obok niej Tomasa. Nawet nie zauważyła jak przyszedł. Zabrała kurtkę i ubrała zapinając również zamek aż po samą brodę.
-Dlaczego uciekłaś?-zapytał siadając obok niej.
-Nie wiem.
-Jesteś zła, że nazwałem cię tylko przyjaciółką?
-Nie.-odparła niepewnie-Przecież ustaliliśmy, że nic więcej nas nie łączy.
-Racja. Chociaż jeśli miałabyś zostać w Madrycie już na stałe to można by to zmienić.
-Ja tu nie zostanę Tomas i dobrze o tym wiesz.-spuściła głowę-Mój tata przylatuje za dwa dni.
-Tak szybko?-wydawał się być rozczarowany.
Kiwnęła tylko smutno głową. Kawałek dalej zobaczyli Angie, która skinęła w stronę siostrzenicy dając jej do zrozumienia, ze muszą wracać. Oboje stanęli.
-Przyjdziesz się ze mną pożegnać?-zapytał.
Zrobiła dwa kroki do przodu nie udzielając mu odpowiedzi. Jednak zaraz się cofnęła odwracając i ucałowała go w policzek.
-Przyjdę.-uśmiechnęła się smutno.
Patrzył za nią jeszcze tak długo, aż zniknęła mu z oczu.


* Dom Angeles *

-Mogłam cię tam nie zabierać.-powiedziała Angie wieszając płaszcz na wieszaku.
-Nie obwiniaj się o nic. Proszę.-zastrzegła dziewczyna-Bardzo mi zależało na porozmawianiu z Tomasem. I przynajmniej nawet nie musiałam się martwić o nic. Ten tydzień będzie chyba dla mnie najszczęśliwszym tygodniem w życiu.
-Cieszę się.-na twarzy blondynki zawitał uśmiech.
Violetta poszła do pokoju i położyła się na łóżku. Opisywała w pamiętniku zdarzenia z dzisiejszego dnia. Pisała o tym jak pojechała z Angie do szkoły Tomasa, jak dyrektor pomyślał, że są oni parą, rozmowę z Tomasem o ich wspólnych relacjach. Czyżby wciąż czuła coś do Tomasa? Tak. Czuła coś. Ale nie była to miłość. Lecz najwspanialsza przyjaźń.


Wieczór.
Po porządnej kąpieli i przebraniu się w piżamę szatynka weszła do kuchni gdzie zastała swoją ciocię.
-Angie? Myślisz, że mogłabym być taka jak moja mama?
-Co? Nie mam pojęcia o czym mówisz Violu.
-Wiesz. Czy jak tata pozwoliłby mi śpiewać to byłabym taka jak ona?
-Możesz dokładniej wytłumaczyć?
-Śpiewałabym? Jeździła w trasy koncertowe?
-Nie wiem. To z pewnością zależałoby od ciebie. Ale na pewno chodziłabyś do Studio21. Twoja mama nie została piosenkarką tak od razu. Zaczęła odnosić sukcesy, i to naprawdę niewielkie, dopiero krótko przed poznaniem twojego ojca.
-Dlaczego moja mama chciała uczyć się akurat w Studio21?
-Hmm.-zastanawiała się-Sama nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i jej o to nie pytałam. Może wpłynęła na tę decyzję częściowo przyjaźń mojej mamy z Antonio, który był wtedy dyrektorem Studia.
-Opowiesz mi jeszcze o mamie?
-Jutro. Teraz powinnyśmy położyć się spać.
-Dobrze.-uściskała ciocię i wyszła.

Następny dzień. Wieczór.
-Myślisz, że tata będzie bardzo zły za to, że nie wsiadłam do samolotu i przyszłam do ciebie?
-Nawet jeśli to szybko mu przejdzie.-uspokoiła ją ale zaraz dodała sobie w myślach-To na mnie będzie zły. Znowu będzie mnie oskarżać o to co nie było moją winą.
-Zmienił ci się wyraz twarzy. O czym pomyślałaś?-zapytała ją podejrzliwie siostrzenica.
-O niczym ważnym. Jesteś strasznie spostrzegawcza. Po kim tyto masz?-ostatnie dwa zdania zostały już wypowiedziane nieco żartobliwie.
-Nie wiem.westchnęła-Może po mamie.
-Nie.-zaprzeczyła-To akurat masz po tacie.
-Jak bardzo byłaś zżyta z moją mamą?
-Tak bardzo, że gdy pewnego razu nie było jej przez kilka dni to pierwszej nocy za nią płakałam.
-Dlaczego jej nie było przez kilka dni?
-Jechała z klasą na wycieczkę. Tylko, że wtedy miałam zaledwie cztery lata, a Maria niecałe czternaście. Później już było inaczej.
Angie dostrzegła, że na stoliku nocnym leży album ze zdjęciami.
-Oglądałaś?-zapytała.
-Tak. Dzięki nim mogę sobie przypomnieć jak wyglądała mama. 
-Też często je oglądałam.-wyznała.
Violetta uśmiechnęła się, a blondynka zapytała ją o powód tego uśmiechu.
-Na jednej fotografii...-zaczęła wyjaśniać-...jest pewna dziewczynka, cała obwieszona lampkami. To ty?
-Tak. Co o nim pomyślałaś?-zaśmiała się.
-Miny to nie miałaś za ciekawej. Powiesz dlaczego?
-Cóż. Chyba nie mam wyboru i muszę ci to opowiedzieć. Miałam wtedy osiem lat i były to w święta.
-Tego nie trudno się domyśleć.-wtrąciła.
-Tak więc.-kontynuowała-Rodzice Germana zaprosili naszą rodzinę do siebie na gwiazdkę. U nich w salonie stała ogromna choinka. Chyba dwa razy większa od tej, którą moi rodzice postawili w salonie. Byłam nią tak zachwycona, że chyba przez dobre pięć minut nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Twoja mama delikatnie szczypnęła mnie w ramię tym samym przywracając do rzeczywistości. Uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam za nią i dostrzegłam, że stół już jest prawie cały zastawiony. Oczywiście nie potrafiłam usiedzieć przy całej kolacji. Wstałam i zaczęłam śpiewać oraz tańczyć. Po chwili biegałam po całym domu i nie minęło wiele czasu gdy znałam go na pamięć. Wszyscy wołali abym uważała i nie biegała tak, bo się przewrócę. Ale ich nie słuchałam. Cała ja. Niestety biegając zahaczyłam o kabel, którym były połączone lampki znajdujące się na choince z kontaktem. Runęłam jak długa na podłogę, a zaraz ze mną też choinka, tylko z większym hukiem. Kiedy ktoś podniósł drzewko ujrzałam wile par oczu, które na mnie patrzą ze strachem. Ja też byłam przestraszona tym co się stało ale na to wyglądało, że nie bardziej niż Maria. Mama chciała na mnie nakrzyczeć ale starsza siostra oczywiście stanęła w mojej obronie. German z Ramallo, moim oraz swoim ojcem postawili choinkę. Maria pomogła mi wstać. Byłam jeszcze lekko oszołomiona, miałam igliwie we włosach o na czerwonej sukience, a wokół nóg jeszcze plątał się kabel.I na tym koniec.
-Chwila. Nie wytłumaczyłaś mi jeszcze okoliczności tego zdjęcia.
-W jednym z pudeł będących w korytarzu znalazłam lampki i się nimi obwiesiłam.
Violetta przypatrywała się jej rozmarzonym wzrokiem i z uśmiechem na twarzy. Teraz obie miały dobre humory. Jednak obie wiedziały co przyniesie jutrzejszy dzień. Cóż. Nic nie może trwać wiecznie. 
-Kocham cię ciociu.-odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
-Ja też cię kocham skarbie.-musnęła ją w policzek i wyszła. 

Kolejny dzień.
Angie i Violetta jadły akurat śniadanie kiedy do starszej zadzwonił telefon. Zakończyła rozmowę z ponurą miną.
-To tata?-bardziej stwierdziła niż zapytała nie odrywając wzroku znad talerza.
-Tak.-odpowiedziała blondynka. 
Potem zapadła cisza, która trwała, aż do momentu wyjścia z domu. Angie poszła na spotkanie z Germanem, a Violetta pożegnać się z Tomasem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że znowu musieliście długo czekać na następny rozdział ale strasznie zatopiłam się w lekturach. Najpierw był "Cień wiatru", później "Marina", a dzisiaj skończyłam czytać "Światła września" . W dodatku miałam jeszcze egzaminy i musiałam się trochę pouczyć.

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 33

-Violetta.-kobieta podeszła bliżej i objęła dłonie dziewczyny w swoje-Od dawna marzyłam aby móc znowu cię zobaczyć. Wyrosłaś na wspaniałą dziewczynę od czasu gdy cię ostatnio widziała. Wyglądasz zupełnie jak twoja mama.
-Ja też się cieszę, że mogłam w końcu cię poznać babciu.-odrzekła uradowana.
-Może wejdźmy do domu zamiast stać na progu?-zaproponowała Angie.

Cała trójka zgodnie weszła do środka. Angie i Violetta spędziły u Angelici cały dzień. Babcia opowiadała wnuczce o jej mamie oraz dziadku. Wszyscy byli zadowoleni z tego spotkania. Nikt nawet nie myślał co zrobi German gdy się dowie, że jego córka poznała babcię.

 
* Dom Angeles *

12 grudzień 2013r.
Dzisiaj był jeden z najwspanialszych dni w życiu jakie mogły mi się przydarzyć. Poznałam moją babcię. Wiem, że pewnie widziałam ją już kilka razy gdy byłam mała ale praktycznie jej nie pamiętałam. Cieszę się, że mogę spędzić chociaż trochę czasu z ciocią i babcią. Mimo, iż wiem, że tata wróci i mnie stąd zabierze. Nie potrafię i nie wiem czy będę potrafiła mu kiedyś wybaczyć to co zrobić. Te wszystkie jego kłamstwa, że nie mam rodziny oraz, że mama nie była nikim ważnym. Angie, chyba z przyzwyczajenia zawsze będę już tak ją nazywać, podarowała mi kilka zdjęć na pamiątkę. Nie na wszystkich jest mama. Nie pamiętałam jej, nie pamiętam jej głosu i już nigdy nie usłyszę jak śpiewa.


Chwyciła do ręki jedno ze zdjęć. Była na nim jej mama gdy miała tyle lat co teraz jej córka. Uśmiechnęła się, zamknęła pamiętnik i położyła go na stolik. Wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni.
-Nie wiedziałam, że śpiewasz.
-Violetta! Nie zauważyłam cię. Ja nie śpiewam. Tylko tak sobie nuciłam.
-Dobra, dobra. Nie wykręcaj się.
-Mówię prawdę. Poza tym przecież jestem nauczycielką muzyki. 
-Jak dla mnie mogłabyś być piosenkarką.-podeszła bliżej.
-Nie mogłabym.-spuściła wzrok.
-Nigdy nie chciałaś być?
Pokręciła przecząco głową. 
-Okej. Dobranoc ciociu.-powiedziała i wyszła.
Czuła, że Angie nie powiedziała jej prawdy, coś przed nią ukryła. Ale teraz nie czas na roztrząsanie takich spraw. Blondynka stała przy stole kuchennym jakby nieobecna. Kiedyś uwielbiła śpiewać. Cały dom tętnił śpiewem i muzyką. Wszystko zmieniło się po wypadku Marii. Jednak w całej tej tragedii coś było nie tak. Czuła to. Mimo wszystko nie potrafiła tego rozwikłać.

Ranek
Angie stała w kuchni i patrzyła w okno za którym delikatnie prószył śnieg. Przypomniała sobie jak razem z rodzicami i starszą siostrą przyjechała do Hiszpanii i po raz pierwszy zobaczyła krajobraz pogrążony w białym zimnym puchu. Maria pokazywała jej jak robi się śnieżne aniołki. Ale ona nie chciała próbować. Wolała patrzeć na brunetkę, której włosy w śnieżnej bieli wydawały się być jeszcze bardziej czarne. Kochała tamte piękne chwile z dzieciństwa chociaż częste nawet przy tych wspomnieniach płynęły jej z oczu łzy. Nawet nie zauważyła jak do kuchni weszła jej siostrzenica.
-Angie, ty płaczesz?-zapytała z troską.
-Nie.-zaprzeczyła-Tylko coś mi wpadło do oka. Nie wiedziałam, że tu jesteś. Przepraszam.
-W porządku. Nie przejmuj się. 
-Przygotowałam tosty na śniadanie ale jak chcesz to mogę zrobić jajecznicę.
-Nie. Chętnie zjem to co jest. Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Usiądź i zjedzmy śniadanie.
Viola czuła, że coś gryzie jej ciotkę ale nie chciała nalegać. Próbowała więc nawiązać inny temat.
-Angie. Chciałabym zobaczyć się z Tomasem. Czy mogłabyś mnie podwieźć do szkoły w której on się uczy?
-Tak, jasne. Poza tym i tak mam tam coś do załatwienia.
-Chyba nie masz zamiaru pytać się tu o pracę?-zapytała bojąc się odpowiedzi.
-Mam taki zamiar.-odparła głucho.
-Co? Angie! A Studio?
-Violetta. Już dawno nie ma mnie w Studio. Nie mogę przecież bez pracy. Rozumiesz?
-Tak. Rozumiem.-powiedziała smutno.
-To dobrze.
Violetta wstała i poszła do pokoju. Angeles za to czuła się źle, że załatwiła to w taki sposób ale nie potrafiła inaczej.

 

* Szkoła Tomasa *

Violetta weszła do budynku szkolnego. Było w nim pełno muzyki ale to już nie był ten sam klimat co w Studio 21. Rozejrzała się dookoła ale nigdzie nie mogła dojrzeć Tomasa. Było więc pewne, że jest w jednej z sal albo poza budynkiem. Zaczepiła więc stojące w pobliżu dziewczyny.
-Przepraszam. Szukam Tomasa Heredia.
-Jest  przed szkołą. Ale bardziej przy rogu. Najlepiej wyjdź drzwiami, które są na końcu tego korytarza po prawej. Najprędzej go znajdziesz.-wyjaśniła.
-Dzięki.-poszła we wskazanym kierunku.
Śnieg przestał już padać. Jej kolega siedział na murku przed ścianą. Przed mrozem chronił go kawałek dachu i stojący obok słup, który według niej dziwnie wyglądał w tym miejscu, ponieważ przecież mało kto może dostrzec przyklejone plakaty. Chłopak jedynie na czubkach butów miał kilka płatków śniegu, które i tak prędko znikły. Odwrócił się słysząc czyjeś kroki.
-Violetta?-był zaskoczony-Myślałem, że wyjechałaś.
-Nie Tomas. Nie wyjechałam. Znaczy. Nie wsiadłam do samolotu. Teraz mieszkam u Angie do czasu, aż mój tata przyjedzie.
-Więc i tak wyjedziesz.-stwierdził zawiedziony.
-Niestety.-jej głos zabrzmiał głucho i smutno. 
-Fajnie, że przyszłaś.
-Jesteś jedyną osobą z którą mogę szczerze porozmawiać.
-Jedyną?-nie wierzył-Przecież masz jeszcze ciocię.
-Tak. Ale coś jest ostatnio nie tak. Angie jest jakaś inna.
-Co masz dokładnie na myśli?
-Sama nie wiem.-wzruszyła ramionami.
-Może wejdziemy i coś zaśpiewamy?-zaproponował.
-No nie wiem. Chyba nie powinnam. Nie uczę się tu. I Angie będzie się martwić.
-Nie daj się prosić.-wstał i wyciągnął do niej rękę.
Przyjęła ten gest i łapiąc jego dłoń pozwoliła aby pomógł jej wstać. Weszli do środka. Po siedzeniu na murze, choć trwało to nie długą chwilę, poczuli zmianę temperatury. Tu było ciepło i przyjemnie. Zaprowadził ją do sali z instrumentami i stanął przy fortepianie.


Puede ser una ilusión
o tal vez tu corazón
te hable a cada instante.

Nada pasa porque sí,
me da miedo hablar de mí
lo sabes, a cada instante

Me verás, suelo caminar
pensando en cada paso
si voy a fallar.

Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.

Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.

Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.

Tu manera de decir
hace fácil para mí
cantarte y poder mirarte.

El poder se encuentra en ti
tienes magia para mí
tú sabes, no estés distante

Me verás (te veré)
suelo caminar (caminar)
pensando en cada paso si voy a fallar
(no vas a fallar)

Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.

Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.

Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras

Lo puedo sentir,
que cantar es lo que soy
porque soy lo que soy
cuando soy hoy.

Puedes escuchar,
que la música es tu voz
que canta y canta todo el tiempo

Para todo, para nada,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.

Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.

No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras.

No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.





Tak się zapamiętali w śpiewaniu, iż nawet nie zauważyli wpatrzonych w siebie oczu kilkorga uczniów. Przed salą przystanął też dyrektor, który wraz z Angie wyszedł ze swojego gabinetu. Kiedy ta dwójka skończyła śpiewać rozległy się oklaski. Violetta zdezorientowana spostrzegła ile osób na nich patrzy.
-Brawo.-odezwał się dyrektor-Cóż za wspaniały duet. Jesteście parą?
Tomas nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa zaskoczony i nieco zakłopotany pytaniem. Violetta za to uniosła nieco brwi, po czym przygryzła wargę zażenowana. Spojrzała na Angie, której omal na wskutek pytania nie opadła szczęka. Jednak po dwóch sekundach z trudem tłumiła uśmiech.