* Studio21 *
Violetta tułając się jakiś czas ulicami miast doszła do pewnej szkoły.
-Studio21.-przeczytała i zaciekawiona przekroczyła próg budynku.
W międzyczasie Angie weszła do gabinetu swojego przyjaciela. Jak weszła z miną okropnie ponurę tak siadając miała na twarzy już niezwykle promienny uśmiech. Pablo znał już jej specyficzną zmienność i widział, że coś jest nie tak.
-Coś się stało?-zapytał prędko gasząc jej uśmiech.
-Uczniowie wciąż ze sobą rywalizują.
-To nic nowego.-uśmiechnął się chytrze.
-Masz zamiar coś z tym zrobić?
-Chyba trzeba będzie dać im jakieś zadanie.
-A mogę wiedzieć co to za zadanie?
-Sam jeszcze nie wiem.
Angie jedynie mruknęła coś pod nosem. Widząc, że Pablo jest zajęty uznała, że nic tu po niej i opuściła pomieszczenie. Na korytarzu zobaczyła pewną nastolatkę. Byla taka podobna do jej siostry, iż nie trudno było zgadnąć, że jest to córka Marii.
Szybko wróciła do gabinetu dyrektora z hałasem zamykając drzwi.
-Angie? Coś się stało?
-Tak. Widziałam Violettę.
-Violettę?
-Moją siostrzenicę.-wyjaśniła podchodząc do niego-Nie widziałam jej przez prawie 11 lat, a teraz ona jest tutaj, w Buenos Aires.
-To na co czekasz? Idź i się z nią przywitaj.
-Nie mogę.-posmutniała.
-Dlaczego nie?
-Ona pewnie nawet nie wie, że ma ciocię.
-Jak to nie wie?
-Mój ojciec zawsze był dość zaborczy wobec Marii. Praktycznie nie było z tym problemu dopóki nie urodziła się Violetta. Moja siostra postanowiła zakończyć karierę piosenkarki ale tata uparł się aby wyjechała w swoją ostatnią trasę. Zgodziła się. Niestety w trakcie trasy doszło do wypadku.
-I twoja siostra w nim zginęła?
-Tak. Przynajmniej tak mówiła mi mama, a ona wiedziała to od ojca. Ja miałam wtedy siedemnaście lat.
-Od tego czasu nie widziałaś Violetty?
-Niestety. German spakował manatki, zabrał pięcioletnią wówczas córkę i wyjechał z kraju.
-Przecież on nie może ukrywać przed nią informacji o rodzinie. Ona ma teraz szesnaście lat. Tak?
-Tak. Wczoraj miała urodziny. Gdybym wiedziała, że jest tutaj to bym do niej poszła i złożyła życzenia.
-Jeszcze nie jest za późno abyś jej złożyła życzenia. Jest już prawie dorosła i z pewnością pyta ojca o krewnych, a on oczywiście nie chce jej na nie odpowiedzieć.
-Jak tylko zjawię się u niego w domu to znów wywiezie Violettę.
-Według mnie powinnaś wykorzystać okazję i jak najszybciej spotkać się z siostrzenicą oraz powiedzieć jej prawdę.
-Masz jak zawsze rację. To idę.-po tych słowach wyszła.
Violetta chodzila po prawie pustych korytarzach Studia. Wszyscy uczniowie byli w klasach na lekcja. Zobaczyła uchylone drzwi pewnej sali i zajrzała do środka. Była to oczywiścia klasa w której odbywały się lekcje śpiewu. Stanęła przy pianinie i zaczęla grać. Gdy skończyła usłyszała czyjeś klaskanie. Podniosła wzrok i zobaczyła kobietę w kręconych blond włosach.
-Przepraszam. Nie powinnam była tu wchodzić. Zgubiłam się. Nie chodzę tu do szkoły.-plątała sie w wyjaśnieniach.
-Spokojnie.-uśmiechnęła się-Podoba ci się ta szkoła?
-Tak, bardzo.
-To dlaczego się tu nie zapiszesz?
-Tata się nie zgadza abym chodziła do normalnej szkoły. Uczę się w domu. To znaczy, teraz akurat nie ale tata szuka dla mnie nową guwernantkę.
-Jak już jesteś w tej sali, a prowadzę tutaj lekcje śpiewu to może coś zaśpiewasz?
-Nie, nie. Ja nie potrafię śpiewać.
-A śpiewałaś już kiedyś?
-Nie. Ojciec mi nie pozwala.
-To skąd wiesz, że nie umiesz?
Violetta nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nauczycielka uśmiechnęła się z satysfakcją. Castillo złapała torebkę z zamiarem wyjścia.
-Poczekaj. -chcąc ją zatrzymać na dłużej i namówić do śpiewu podeszła do pianina-Chodź tutaj.
Nastolatka wykonała polecenie.
-Trzymaj to.-podała jej kartkę z tekstem jakiejś piosenki-zaśpiewaj chociaż pierwszą zwrotkę i refren, a ja będę grać.
Angie grała, a Violetta zaczęła śpiewać trochę nieśmiało, później już nieco pewniej. Jej ciocia była taka szczęśliwa mogąc usłyszeć jak śpiewa córka jej siostry.
-Jak mi poszło?-zapytała jak już skończyła.
-Cudownie śpiewasz.-zachwyciła się-Naprawdę nie chcesz się tu uczyć?
-Już mówiłam. Nawet jak bym chciała to bym nie mogła. Przepraszam. Pójdę już.-zatrzymała się jeszcze przy drzwiach i odwróciła-Jak ma pani na imie?
-Angie. I nie żadna pani.
-Ja jestem Violetta.-odparła z uśmiechem i poszła.
Angie miała ogromną ochotę za nią pobiec i cały czas jak przy niej była z trudem powstrzymywała sie aby jej nie uściskać. Wiedziała, że zaskarbiła sobie jej sympatię. Bardzo pragnęła ją jeszcze zobaczyć.
* Dom Castillo *
Dziewczyna zastanawiała się idąc czy ktoś spostrzegł jej nieobecność. Wchodząc do domu ujrzała stojącego w holu ojca, który nie krył niezadowolenia domyśliwszy się tego, iż jego córka wybrała się na samotny spacer. Razem z nim stały Jade i Olga.
-Violetta! Gdzieś ty była?
-Poszłam się przejść.
-Sama? Przecież wiesz, że nie możesz.
-Tak. Nic mi nie wolno. -nagle spostrzegła nieznajomą kobietę-Kto to jest?
-To jest twoja nowa guwernantka kotku.-odpowiedziała jej Jade zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać.
Fajne opowiadanie ;) Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozdział wydarzeń. ^^
I zapraszam do mnie:
angie-my-diary.blogspot.com
Eh, miałam już napisany dosyć długi, oraz dopracowany komentarz, ale niestety się nie dodał i muszę pisać od nowa. :
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga, trafiłam przez przypadek i przyznam szczerze, że opowiadanie, które piszesz, bardzo mi się spodobało. Masz własny, oryginalny styl pisania. Jestem ciekawa, jak rozwiniesz wątki pozostałych bohaterów.
Na koniec, mam jeszcze pytanie : Wolisz parę ||Caxi|| , czy może ||Naxi|| ? - Ja osobiście, nie potrafię się zdecydować, ale chyba odrobinkę wolę Naxi.
Pozdrawiam! :)