wtorek, 23 grudnia 2014
poniedziałek, 1 września 2014
Rozdział 37
Mijał dzień za dniem. Rok szkolny już się skończył i lada dzień miały
nadejść święta Bożego Narodzenia. Mogłoby się nawet wydawać, że w domu
Castillo wszystko zaczęło się układać. Angie po długich prośbach
Violetty zgodziła się na propozycję Germana, dotyczącą zamieszkania w
jego domu przynajmniej do świąt. Olga i Ramallo oczywiście nadal nie
wiedzieli o tym, iż Angie to siostra Marii. Większość dzieciaków ze
Studia zaraz następnego dnia po zakończeniu szkoły rozjechała się w
różne strony na wakacje.
Natalia siedziała na ławce i rozglądała się dookoła. Widać było, że najwyraźniej na kogoś czeka. Tą osobą nie była jednak Ludmiła. Umówiła się tutaj z Maxim, gdyż chciała z nim porozmawiać. Teraz było to już tylko zwykłe spotkanie. Razem chodzili ze sobą już ponad dwa tygodnie. Choć nie było to łatwe, ponieważ dziewczyna musiała być zawsze tam gdzie panna Ferro.
-Maxi.-zawołała widząc zbliżającego się chłopaka.
-Hej.-musnął ja w policzek siadając obok-Dlaczego dzwoniłaś?
-Chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdżam z rodzicami i siostrą na lato.
-Co? Dlaczego nie możesz spędzić wakacji tutaj?-był rozczarowany.
-Spokojnie. Wracam za miesiąc.
-Ale ten drugi miesiąc pewnie będziesz musiała spędzić z panią "gwiazdą".
-Nie.-roześmiała się-Ludmiła wyjechała do Paryża na całe lato. Będziemy mogli spędzić ze sobą dużo czasu.
-To świetnie.-ucieszył się.
Jeszcze trochę rozmawiali ze sobą nie zwracając uwagi na upływający czas. W końcu jednak musieli skończyć i rozeszli się każdy w swoją stronę.
Violetta delikatnie uchyliła drzwi pokoju w którym zamieszkała na pewien czas jej ciotka. Znajdował się on zaraz obok sypialni nastolatki więc nikt nawet nie zauważył jak wyszła od siebie. Było już dawno po kolacji i była już w piżamie. Natomiast Angeles nie zdążyła się jeszcze przebrać. Dziewczyna chrząknęła i dopiero wtedy blondynka dostrzegła jej obecność.
-Violetta.-uśmiechnęła się-Wejdź.
-Chcę cię o coś prosić.-podeszła bliżej i stanęła przy krawędzi łóżka.
-Coś się stało?
-Nie. Wszystko w porządku. Chcę tylko abyś poszła jutro ze mną na zdjęcie szwów.
-Ja? A twój ojciec?
-Chcę iść z tobą. Poza tym tata i tak pracuje od rana.
Angie westchnęła. Nie mogła odmówić. W dodatku przecież i tak nie miała na następny dzień żadnych planów. No może poza jedną sprawę. Ale to mogła akurat przełożyć na popołudnie albo nawet na inny dzień.Dla siostrzenicy zrobiłaby wszystko.Wszystko aby nastolatka mogłaby być szczęśliwa.
Kolejny dzień.
Angeles wyszła z domu Germana pod byle pretekstem zaraz po obiedzie. Nie miała zamiaru niczego wyjaśniać domownikom. Siedząc na ławce wróciła myślami do dzisiejszego ranka. Była z Violettą w szpitalu. Nic szczególnego. Powędrowała bardziej w przeszłość. Cóż. Przez ostatnie kilka miesięcy tak wiele się zmieniło. Czuła przyjemne łaskotanie w brzuchu na samą myśl, że lada chwila zobaczy Pablo. Pomyślała o dniu kiedy poznała Pablo. Tego dnia właśnie po raz pierwszy od wielu miesięcy się uśmiechnęła. Ocknęła się ze wspomnień gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się.
-Pablo.-uśmiechnęła się.
-Wołałem cię ale nie reagowałaś.
-Przepraszam. Zatopiłam się w myślach.
-Widać. Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłaś, że tu jesteś?
-Chciałam ale...
-W porządku.-przerwał jej-Przejdziemy się?
Kiwnęła głową. Powolnym krokiem szli alejką.
-German wie już, że jestem siostrą Marii.
-To dobrze, że na reszcie mu powiedziałaś.-wydawało się, ze odetchnął z ulgą ale po chwili dodał jakby ze strachem-Ale chyba nie wywiózł znowu Violetty?
-Nie.-zaprzeczyła-Są tutaj. Mieszkam u nich do czasu jak znajdę jakieś lokum.
-Znalazłaś już coś?
-Tak.-odparła szczerze.
-Ale co?-wyczuł jej niepewność.
-Kupię je dopiero po Nowym Roku.
-dlaczego?
-Chciałabym spędzić święta z mamą w Madrycie lecz z drugiej strony byłyby to pierwsze święta, które mogłabym przeżyć z siostrzenicą po tylu latach.-zatrzymała się usilnie powstrzymując napływające do oczu łzy-Dlaczego? Dlaczego przez ostatnie lata prawie każdą Wigilię byłam sama, a teraz nagle... Nie mogę się rozdwoić.
Podszedł do niej i pocałował ja w czoło.
-Wcale nie musi tak być. Przecież możecie spędzić ten czas całą rodziną. Porozmawiaj z Germanem.
-A jak go nie przekonam?
-Dasz radę. Zaszłaś już tak daleko. Nie możesz się teraz zatrzymać.
-Dziękuję.-przytuliła się do niego-Dziękuję, że jesteś.
Boże Narodzenie
Marisol wstała z łóżka i zeszła na dół przecierając jeszcze zaspane oczy. Zeskoczywszy z ostatniego stopnia przekroczyła próg salonu. Pod choinką było mnóstwo prezentów. Szybko pobiegła do sypialni.
-Mamo! Tato! Mikołaj już zostawił prezenty! Chodźcie!
Ines przewróciła się na drugi bok. Dziewczynka jednak nie dała rodzicom spokoju i musieli wstać. Wszyscy razem poszli do salonu. Mala blondyneczka pierwsza rozpakowała swoje. W pierwszym pakunku był pluszowy miś. Mężczyzna uśmiechnął się na widok reakcji córki. W drugim był strój na karnawał. Balowa sukienka księżniczki, diadem, rękawiczki i baleriny. Był to prezent od Mirei, który przyszedł pocztą dwa dni wcześniej. Ostatnim prezentem był album na zdjęcia.
-Będę mogła w nim mieć swoje własne fotki.-ucieszyła się.
Dziewczynka bardzo się cieszyła z prezentów ale najbardziej się cieszyła (i tak było co roku) z tego, że jej tata jest z nimi, ponieważ przez większą część roku bardzo często go nie ma.
2 styczeń 2014r.
-----------------------------------------------------------------
Baaardzoo was przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Jednakże przedłużył mi się wyjazd. Potem jeszcze byłam na dwóch imprezach, miałam egzamin, a w między czasie byłam trochę chora. Stąd takie opóźnienie. Wiem, że to marne usprawiedliwienie ale zawsze jest. Macie więc osłodę na początek szkoły.
* Park *
Natalia siedziała na ławce i rozglądała się dookoła. Widać było, że najwyraźniej na kogoś czeka. Tą osobą nie była jednak Ludmiła. Umówiła się tutaj z Maxim, gdyż chciała z nim porozmawiać. Teraz było to już tylko zwykłe spotkanie. Razem chodzili ze sobą już ponad dwa tygodnie. Choć nie było to łatwe, ponieważ dziewczyna musiała być zawsze tam gdzie panna Ferro.
-Maxi.-zawołała widząc zbliżającego się chłopaka.
-Hej.-musnął ja w policzek siadając obok-Dlaczego dzwoniłaś?
-Chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdżam z rodzicami i siostrą na lato.
-Co? Dlaczego nie możesz spędzić wakacji tutaj?-był rozczarowany.
-Spokojnie. Wracam za miesiąc.
-Ale ten drugi miesiąc pewnie będziesz musiała spędzić z panią "gwiazdą".
-Nie.-roześmiała się-Ludmiła wyjechała do Paryża na całe lato. Będziemy mogli spędzić ze sobą dużo czasu.
-To świetnie.-ucieszył się.
Jeszcze trochę rozmawiali ze sobą nie zwracając uwagi na upływający czas. W końcu jednak musieli skończyć i rozeszli się każdy w swoją stronę.
* Dom Castillo *
Violetta delikatnie uchyliła drzwi pokoju w którym zamieszkała na pewien czas jej ciotka. Znajdował się on zaraz obok sypialni nastolatki więc nikt nawet nie zauważył jak wyszła od siebie. Było już dawno po kolacji i była już w piżamie. Natomiast Angeles nie zdążyła się jeszcze przebrać. Dziewczyna chrząknęła i dopiero wtedy blondynka dostrzegła jej obecność.
-Violetta.-uśmiechnęła się-Wejdź.
-Chcę cię o coś prosić.-podeszła bliżej i stanęła przy krawędzi łóżka.
-Coś się stało?
-Nie. Wszystko w porządku. Chcę tylko abyś poszła jutro ze mną na zdjęcie szwów.
-Ja? A twój ojciec?
-Chcę iść z tobą. Poza tym tata i tak pracuje od rana.
Angie westchnęła. Nie mogła odmówić. W dodatku przecież i tak nie miała na następny dzień żadnych planów. No może poza jedną sprawę. Ale to mogła akurat przełożyć na popołudnie albo nawet na inny dzień.Dla siostrzenicy zrobiłaby wszystko.Wszystko aby nastolatka mogłaby być szczęśliwa.
Kolejny dzień.
* Park *
Angeles wyszła z domu Germana pod byle pretekstem zaraz po obiedzie. Nie miała zamiaru niczego wyjaśniać domownikom. Siedząc na ławce wróciła myślami do dzisiejszego ranka. Była z Violettą w szpitalu. Nic szczególnego. Powędrowała bardziej w przeszłość. Cóż. Przez ostatnie kilka miesięcy tak wiele się zmieniło. Czuła przyjemne łaskotanie w brzuchu na samą myśl, że lada chwila zobaczy Pablo. Pomyślała o dniu kiedy poznała Pablo. Tego dnia właśnie po raz pierwszy od wielu miesięcy się uśmiechnęła. Ocknęła się ze wspomnień gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się.
-Pablo.-uśmiechnęła się.
-Wołałem cię ale nie reagowałaś.
-Przepraszam. Zatopiłam się w myślach.
-Widać. Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłaś, że tu jesteś?
-Chciałam ale...
-W porządku.-przerwał jej-Przejdziemy się?
Kiwnęła głową. Powolnym krokiem szli alejką.
-German wie już, że jestem siostrą Marii.
-To dobrze, że na reszcie mu powiedziałaś.-wydawało się, ze odetchnął z ulgą ale po chwili dodał jakby ze strachem-Ale chyba nie wywiózł znowu Violetty?
-Nie.-zaprzeczyła-Są tutaj. Mieszkam u nich do czasu jak znajdę jakieś lokum.
-Znalazłaś już coś?
-Tak.-odparła szczerze.
-Ale co?-wyczuł jej niepewność.
-Kupię je dopiero po Nowym Roku.
-dlaczego?
-Chciałabym spędzić święta z mamą w Madrycie lecz z drugiej strony byłyby to pierwsze święta, które mogłabym przeżyć z siostrzenicą po tylu latach.-zatrzymała się usilnie powstrzymując napływające do oczu łzy-Dlaczego? Dlaczego przez ostatnie lata prawie każdą Wigilię byłam sama, a teraz nagle... Nie mogę się rozdwoić.
Podszedł do niej i pocałował ja w czoło.
-Wcale nie musi tak być. Przecież możecie spędzić ten czas całą rodziną. Porozmawiaj z Germanem.
-A jak go nie przekonam?
-Dasz radę. Zaszłaś już tak daleko. Nie możesz się teraz zatrzymać.
-Dziękuję.-przytuliła się do niego-Dziękuję, że jesteś.
Boże Narodzenie
* Barcelona *
Marisol wstała z łóżka i zeszła na dół przecierając jeszcze zaspane oczy. Zeskoczywszy z ostatniego stopnia przekroczyła próg salonu. Pod choinką było mnóstwo prezentów. Szybko pobiegła do sypialni.
-Mamo! Tato! Mikołaj już zostawił prezenty! Chodźcie!
Ines przewróciła się na drugi bok. Dziewczynka jednak nie dała rodzicom spokoju i musieli wstać. Wszyscy razem poszli do salonu. Mala blondyneczka pierwsza rozpakowała swoje. W pierwszym pakunku był pluszowy miś. Mężczyzna uśmiechnął się na widok reakcji córki. W drugim był strój na karnawał. Balowa sukienka księżniczki, diadem, rękawiczki i baleriny. Był to prezent od Mirei, który przyszedł pocztą dwa dni wcześniej. Ostatnim prezentem był album na zdjęcia.
-Będę mogła w nim mieć swoje własne fotki.-ucieszyła się.
Dziewczynka bardzo się cieszyła z prezentów ale najbardziej się cieszyła (i tak było co roku) z tego, że jej tata jest z nimi, ponieważ przez większą część roku bardzo często go nie ma.
2 styczeń 2014r.
* Madryt*
Angie
wyszła przed dom matki. Śnieg padał tak gęsto, że prawie nic nie było
widać. Wpakowała torbę do bagażnika taksówki. Jednak nie wsiadła od razu
na miejsce pasażera. Na jej blond włosach pojawiało się coraz to więcej
płatków śniegu. Spojrzała na swoje dłonie, które już zaczynały być
lekko czerwone od mrozu. Żałowała, że nie ubrała rękawiczek. "Na
lotnisku też będzie zimno"-pomyślała. Odwróciła się w stronę domu, gdzie
w oknie stała Angelika. Uśmiechnęła się ciepło. Otworzyła drzwiczki
auta. Zniecierpliwiony taksówkarz bębnił palcami w kierownicę. Wsiadła i
odjechali.
-----------------------------------------------------------------
Baaardzoo was przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Jednakże przedłużył mi się wyjazd. Potem jeszcze byłam na dwóch imprezach, miałam egzamin, a w między czasie byłam trochę chora. Stąd takie opóźnienie. Wiem, że to marne usprawiedliwienie ale zawsze jest. Macie więc osłodę na początek szkoły.
wtorek, 15 lipca 2014
!!!WAŻNY KOMUNIKAT!!!
Cześć wszystkim, którzy czytają mojego bloga. Jutro wyjeżdżam więc przynajmniej
do 20 sierpnia nie pojawi się kolejny rozdział ani cokolwiek innego.
do 20 sierpnia nie pojawi się kolejny rozdział ani cokolwiek innego.
piątek, 11 lipca 2014
Rozdział 36
* Szpital *
Czuła, że leży na czymś miękkim, a przynajmniej miętszym niż twardy, zimny chodnik. Delikatnie uchyliła powieki i zaraz je zamknęła gdyż w pierwszym momencie oślepiło ją blade światło jarzeniówki. Znów otworzyła oczy, teraz już całkowicie. Nad sobą miała tylko biały sufit więc zaczęła się zastanawiać gdzie jest. Powoli przechyliła głowę na bok. Na krześle siedział jej ojciec.
-Dobrze, że się w końcu obudziłaś.-uśmiechnął się-Wystraszyłaś mnie tym wypadkiem.
-To nawet nie był wypadek.-starała się być oschła ale jej nie wyszło.
Uniosła się gwałtownie lecz poczuła przeszywający ból i opadła na poduszkę. German zaraz znalazł się przy niej.
-Możesz usiąść ale powoli. Masz sporą ranę na głowie.
Tym razem uniosła się o wiele wolniej.
-Pić mi się chce.-powiedziała bardziej od niechcenia byle tylko móc przez moment w samotności poskładać w myślach fakty.
-Przyniosę wodę.-powiedział i wyszedł.
Rozejrzała się dookoła. Znajdowała się w sali szpitalnej. Stało w niej tylko jedno, jej łóżko. Obok stolik na którym leżała jej torebka. Sięgnęła po nią. Na szczęście pamiętnik był w środku. Wyciągnęła go i przycisnęła do siebie. Zaraz potem otworzyła go i zaczęła pisać.
-Nie powinnaś się przemęczać.-stwierdził German wchodząc i stawiając butelkę wody na stoliku.
-Nie sądzę aby ktoś umarł od pisania w pamiętniku.-nawet nie podniosła wzroku.
-Przyniosłem ci wodę.
-Już nie jestem spragniona. Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Lekarz mówił, że jeśli wyniki będą dobre to jutro cie wypiszą.
-Co?-wybuchła-Nie chcę tu dłużej siedzieć! Która godzina?
-Violetta, nie unoś się. Musisz zostać na obserwacji.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-19:55
-Co? Za chwilę zacznie się występ. Chcę na niego iść.
-Nie możesz.
-Jasne. Jak zwykle.
-I tak byś już nie zdążyła. Ale obiecuję, że spełnię każdą twoją prośbę.
-Zabierz mnie tam.-nie poddawała się.
-Nie mogę. Nawet jeśli bym chciał to lekarz by się nie zgodził.
-To chcę zobaczyć się z Angie.
-Nie. Tej prośby nie mogę spełnić.
-Tato! Powiedziałeś, że spełnisz każdą moją prośbę.
-Violetto. Angie nas okłamała.
-Nie bardziej niż ty mnie. Proszę cię tato.-mówiła błagalnym głosem-Nie muszę chodzić do Studia ani śpiewać. Chcę tylko móc się z nią widywać. To moja ciocia. Zrozum to.
German nie odpowiedział. Wyszedł bez słowa. Jego córka miała rację. Kłamstwo Angie nie było, aż tak wielkie jak te, którymi on karmił własną córkę. Usiadł na jednym z krzeseł stojących w korytarzu. Ramallo, który przyszedł był zaskoczony tym, że jego przyjaciel jest tak zadumany.
-German? Co się stało? Violetta gorzej się czuję?
-Nie Ramallo. Wręcz przeciwnie.-wstał-Muszę coś załatwić.
Poszedł. Ramallo stał dalej nic nie rozumiejąc.
Następny dzień. Rano.
Kiedy Violetta się obudziła było już przed południe. Wstała. Na krześle leżały ubrania, które wczoraj przyniosła jej Olga. Poszła do łazienki je ubrać. Gdy wróciła zastała w swojej sali kolegę ze studio.
-Leon? Co ty tu robisz?
-Jak to co? Przyszedłem cię odwiedzić. Szkoła już się skończyła więc mogłem przyjść zaraz po śniadaniu.
-Skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu?
-Może najpierw usiądźmy.
-Może najlepiej wyjdźmy na dwór. Tu jest duszno.
-Możesz wychodzić?-zdziwił się.
-Przed szpital tak.-uśmiechnęła się.
Kilka minut później siedzieli na ławce przed szpitalem.
-Wczoraj jak szedłem do domu znalazłem cię leżącą na chodniku. Zadzwoniłem po karetkę i oczywiście po twojego ojca.
Dziewczyna opowiedziała mu co zaszło poprzedniego dnia.
-Powinnaś uważać. W tamtej okolicy kręci się mnóstwo kretynów.
-Zauważyłam.-zdobyła się na uśmiech-A jak wyszedł występ?
-Wspaniale. Ale pewnie wyszłoby jeszcze lepiej gdybyś ty oraz Francesca byłyście na nim.
-Fran nie było?-zapytała zaskoczona.
-Nic nie wiesz?
-O czym?-przestraszyła się, że coś mogło się stać.
-Trzy dni temu poleciała z bratem do Włoch.
-Przed zakończeniem roku? To do niej niepodobne. Nawet nie dała mi znać. Nie pożegnała się.
-Z nikim się nie pożegnała.-starał się podnieść ja na duchu.
-Dlaczego?-spojrzała na niego z nadzieją jakby jednak znał odpowiedź.
-Nie wiem Violetta. Nikt nie wie.
* Dom Castillo *
Olga jak zwykle sprzątała dom. German natomiast siedział u siebie w gabinecie niezwykle skupiony. Ocknął się dopiero na dźwięk dzwonka do drzwi. Pani Peno poszła otworzyć. Wesoła mina od razu jej zelżała gdy zobaczyła osobę stojącą za drzwiami.
-To znowu pani.-skomentowała.
-Znowu?-Angie otworzyła szerzej oczy-Dawno mnie nie było.
-Jakby co to mnie pani obecność nie przeszkadza. Sądzę, że jest pani nawet bardzo miła ale co innego pan German...
-Tak, tak, wiem. Tylko, że to on właśnie kazał mi przyjechać.
Mężczyzna właśnie wyszedł ze swojego gabinetu. Poprosił Olgę aby szła zaparzyć herbatę aby delikatnie mówiąc pozbyć się jej na moment.
-Bałem się, że jednak nie przylecisz.
-W sumie mogłam nie przylecieć. W końcu musiałam wszystko rzucić nagle. Jednak robię to dla Violetty. Jest już w domu?
-Nie. Ramallo właśnie po nią jechał.
-Ramallo? A to nie ty powinieneś po nią jechać?
-Violetta tego sobie nie życzyła. Prawie ze mną nie rozmawia od przylotu do Buenos Aires.
-Wcale się nie dziwię.-prychnęła.
Stali właśnie na środku salonu gdy drzwi wejściowe się otworzyły.
-Angie!-dziewczyna natychmiast rzuciła się w ramiona cioci-Jak dobrze, że przyleciałaś.
-Tak. Stęskniłam się za tobą skarbie. Jak się czujesz? Twój tata mówił, że miałaś wypadek.
-Nie zupełnie wypadek. Poza kilkoma szwami na czole nic mi nie dolega.
-Całe szczęście. Martwiłam się o ciebie.
German uśmiechnął się na ten widok. Już dawno nie widział córki takiej szczęśliwej. Angie poszła z Violettą na górę gdzie siostrzenica opowiedziała jej wszystko co dowiedziała się od Leona oraz to co się z nią działo od czasu wyjazdu z Hiszpanii. Wyznała też, iż chciałaby spędzić święta z całą rodziną. W całkowitej zgodzie.
Obie były świadome, że do Wigilii pozostało już naprawdę niewiele czasu. Violettcie uda się złączyć rodzinę? Czy Francesca wróci do Argentyny? Co takiego wydarzy się w najbliższym czasie? Na te pytania nikt nie znał odpowiedzi.
* Barcelona *
Dwie kobiety i mała blondynka dojechały na lotnisko. Kobieta o czarnych włosach pożegnała się z nimi obiema.
-Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy?
-Też mam taką nadzieję. Uważaj na siebie.-poprosiła.
-Za kogo ty mnie masz Clarisa?-zaśmiała się po czym ja przytuliła-Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Uściskała też mała dziewczynkę po czym zbliżyła się do bramki.
-Mireia zaczekaj.-zatrzymała ja Marisol.
Ściągnęła z pleców plecak i wyciągnęła z niego kopertę.
-To dla ciebie.-podała ja kobiecie.
-Co w niej jest?
-Zobaczysz. Pamiątka ode mnie.
-Dziękuję.
Przeszła przez bramkę. Teraz już nie mogła się cofnąć. Godzinę później leciała już samolotem do Caracas w Wenezueli. Otworzyła kopertę. Znajdował się w niej rysunek i zdjęcie Marisol.
sobota, 5 lipca 2014
Fragmenty z pamiętnika Marii.
12 październik 1982r.
Mam na imię Maria Saramego i mam siedem lat. Nie mam taty ale mam mamusię, która mnie kocha. Dzisiaj mam urodziny. Już się kończą, bo jest wieczór. Dostałam od mamy pamiętnik. Mama mówi, że teraz jak umiem już pisać to mogę go mieć. Będę pisać w nim to co dla mnie smutne i wesołe.
20 styczeń 1984r.
Mam nowego tatusia. Mama i mój nowy tata wzięli ślub. Mój nowy tatuś jest bardzo fajny. Zna się na muzyce. Potrafi grać na fortepianie więc dalej to on mnie będzie uczyć, chociaż ja już i tak dużo potrafię. Chcę kiedyś chodzić do szkoły muzycznej i zostać piosenkarką. Tata powiedział, że z moim talentem na pewno osiągnę to co pragnę.
16 wrzesień 1990r.
Dzień pełen wrażeń na reszcie się skończył. Angeles śpi słodko w swoim pokoju w łóżeczku przykryta niebieską kołderką z chmurkami. Mam nadzieję, że nie będzie miała w nocy koszmarów. Czasem je miewa po takich dniach jak ten. Oto, co się dzisiaj wydarzyło:
W szkole podstawowej był niewielki pożar. Szybko się o tym dowiedziałam, ponieważ gimnazjum jest zaraz naprzeciwko. Niemal razem z dzwonkiem wybiegłam z klasy i po niespełna minucie stałam przed szkołą siostry.Próbowałam odnaleźć ją wzrokiem ale jej nie dostrzegłam. W tym momencie poczułam paraliżujący strach. Upłynęło może z pięć minut jak ujrzałam strażaka wyprowadzającego dziewczynkę o blond włoskach z granatowymi kokardkami wpiętymi w dwa jasne warkocze. To była ona. Tak. Moja mała siostrzyczka. Gdy udało mi się do niej dostać siedziała na ławeczce ze zwieszoną główką. Na białej bluzeczce oraz sukience w ciemną kratkę dostrzegłam ślady krwi. Całą dłoń i nadgarstek miała zakrwawione.
-Angeles.-wyszeptałam. Czułam jak głos mi drży.
Spojrzała na mnie. Na jej twarzy, białej jak papier było widać ślady łez. Była przestraszona. Koleżanka powiedziała mi później, że ja byłam jeszcze bardziej blada ale nie potrafiłam w to uwierzyć. Chociaż to wielce prawdopodobne sądząc po minie Angeles, która patrzyła na mnie wzrokiem jakby zobaczyła ducha. Ktoś zapytał mnie kim jestem dla małej, a po mojej nieco kąśliwej odpowiedzi pozwolił mi jechać razem z nią do szpitala. Tam na izbie przyjęć opatrzyli rany na rączce Angeles. Nawet nie pisnęła, taka była dzielna. W międzyczasie jedna z pielęgniarek zadzwoniła po naszych rodziców.
W drodze do domu mała blondyneczka usnęła w samochodzie. Lewa dłoń była owinięta bandażem, a na twarz wróciły jej kolorki. Kiedy obudziła się już w swoim łóżeczku opowiedziała nam wszystkim co się stało.
-Poszłam do ubikacji. Jak tam byłam to zadzwonił alarm przeciwpożarowy. Przestraszyłam się i chciałam szybko wyjść ale drzwi się zacięły. Lewa ręką stłukłam szybkę w drzwiach aby otworzyć je od zewnątrz. Tylko nie mogłam dosięgnąć klamki. Waliłam w drzwi i krzyczałam. Wtedy przyszedł jeden pan i mnie stamtąd wydostał. Bardzo się bałam.
-Ja też.-pomyślałam przytulając siostrzyczkę.
30 czerwiec 1992r.
Chyba się zakochałam. Na przyjęciu urodzinowym koleżanki poznałam pewnego chłopaka. Ma na imię German, jest o rok starszy i niesamowicie przystojny. Aż dostałam weny na nową piosenkę.
2 styczeń 1995r.
Chcę zabrać Angeles w trasę koncertową. Nie wiedząc czemu mama zaprotestowała słysząc moją propozycję. Przecież Angeles ma już dziesięć lat, zaczęły się wakacje, a trasa koncertowa tym razem trwa zaledwie dwa miesiące. Powinna zwiedzić trochę świata. Nie może przecież ciągle siedzieć w jednym kraju. Poza tym miałabym na nią oko. W dodatku tata jedzie. Nie spocznę póki jej nie przekonam.
5 styczeń 1995r.
Udało się. Lecimy razem zadowolone. To znaczy... Ja siedzę w samolocie pisząc w pamiętniku, a Angeles obok mnie z zamkniętymi oczami i paluszkami wbitymi w fotel. W trakcie startu zaczęłam się już bać, że ze strachu obgryzie sobie palce razem z paznokciami.
26 marzec 2001r.
Dzisiejszy dzień spędziliśmy całą rodziną u moich rodziców. Violetta chce dostać na urodziny psa. Codziennie chce coś innego. Jest taka słodka i urocza. Zwłaszcza wtedy gdy śpiewa własne piosenki. Jestem pewna, że kiedyś wyrośnie na wspaniałą kobietę. Chce tylko aby zawsze uważała w swoim dążeniu do celu. Nie musi być wielką gwiazdą. Chcę, by była szczęśliwa. Boję się, iż postawi kiedyś karierę ponad wszystko. Dla niej na pewno muzyka tak jak i dla mnie będzie wszystkim. Tylko są wartości o wiele, wiele ważniejsze. Mam na myśli rodzinę i przyjaciół.
----------------------------------------------------------------------
Macie One-shot. Dodam jeszcze inne ale w swoim czasie. Po niedzieli w jakiś dzień postaram się dodać kolejny rozdział.
Mam na imię Maria Saramego i mam siedem lat. Nie mam taty ale mam mamusię, która mnie kocha. Dzisiaj mam urodziny. Już się kończą, bo jest wieczór. Dostałam od mamy pamiętnik. Mama mówi, że teraz jak umiem już pisać to mogę go mieć. Będę pisać w nim to co dla mnie smutne i wesołe.
20 styczeń 1984r.
Mam nowego tatusia. Mama i mój nowy tata wzięli ślub. Mój nowy tatuś jest bardzo fajny. Zna się na muzyce. Potrafi grać na fortepianie więc dalej to on mnie będzie uczyć, chociaż ja już i tak dużo potrafię. Chcę kiedyś chodzić do szkoły muzycznej i zostać piosenkarką. Tata powiedział, że z moim talentem na pewno osiągnę to co pragnę.
16 wrzesień 1990r.
Dzień pełen wrażeń na reszcie się skończył. Angeles śpi słodko w swoim pokoju w łóżeczku przykryta niebieską kołderką z chmurkami. Mam nadzieję, że nie będzie miała w nocy koszmarów. Czasem je miewa po takich dniach jak ten. Oto, co się dzisiaj wydarzyło:
W szkole podstawowej był niewielki pożar. Szybko się o tym dowiedziałam, ponieważ gimnazjum jest zaraz naprzeciwko. Niemal razem z dzwonkiem wybiegłam z klasy i po niespełna minucie stałam przed szkołą siostry.Próbowałam odnaleźć ją wzrokiem ale jej nie dostrzegłam. W tym momencie poczułam paraliżujący strach. Upłynęło może z pięć minut jak ujrzałam strażaka wyprowadzającego dziewczynkę o blond włoskach z granatowymi kokardkami wpiętymi w dwa jasne warkocze. To była ona. Tak. Moja mała siostrzyczka. Gdy udało mi się do niej dostać siedziała na ławeczce ze zwieszoną główką. Na białej bluzeczce oraz sukience w ciemną kratkę dostrzegłam ślady krwi. Całą dłoń i nadgarstek miała zakrwawione.
-Angeles.-wyszeptałam. Czułam jak głos mi drży.
Spojrzała na mnie. Na jej twarzy, białej jak papier było widać ślady łez. Była przestraszona. Koleżanka powiedziała mi później, że ja byłam jeszcze bardziej blada ale nie potrafiłam w to uwierzyć. Chociaż to wielce prawdopodobne sądząc po minie Angeles, która patrzyła na mnie wzrokiem jakby zobaczyła ducha. Ktoś zapytał mnie kim jestem dla małej, a po mojej nieco kąśliwej odpowiedzi pozwolił mi jechać razem z nią do szpitala. Tam na izbie przyjęć opatrzyli rany na rączce Angeles. Nawet nie pisnęła, taka była dzielna. W międzyczasie jedna z pielęgniarek zadzwoniła po naszych rodziców.
W drodze do domu mała blondyneczka usnęła w samochodzie. Lewa dłoń była owinięta bandażem, a na twarz wróciły jej kolorki. Kiedy obudziła się już w swoim łóżeczku opowiedziała nam wszystkim co się stało.
-Poszłam do ubikacji. Jak tam byłam to zadzwonił alarm przeciwpożarowy. Przestraszyłam się i chciałam szybko wyjść ale drzwi się zacięły. Lewa ręką stłukłam szybkę w drzwiach aby otworzyć je od zewnątrz. Tylko nie mogłam dosięgnąć klamki. Waliłam w drzwi i krzyczałam. Wtedy przyszedł jeden pan i mnie stamtąd wydostał. Bardzo się bałam.
-Ja też.-pomyślałam przytulając siostrzyczkę.
30 czerwiec 1992r.
Chyba się zakochałam. Na przyjęciu urodzinowym koleżanki poznałam pewnego chłopaka. Ma na imię German, jest o rok starszy i niesamowicie przystojny. Aż dostałam weny na nową piosenkę.
2 styczeń 1995r.
Chcę zabrać Angeles w trasę koncertową. Nie wiedząc czemu mama zaprotestowała słysząc moją propozycję. Przecież Angeles ma już dziesięć lat, zaczęły się wakacje, a trasa koncertowa tym razem trwa zaledwie dwa miesiące. Powinna zwiedzić trochę świata. Nie może przecież ciągle siedzieć w jednym kraju. Poza tym miałabym na nią oko. W dodatku tata jedzie. Nie spocznę póki jej nie przekonam.
5 styczeń 1995r.
Udało się. Lecimy razem zadowolone. To znaczy... Ja siedzę w samolocie pisząc w pamiętniku, a Angeles obok mnie z zamkniętymi oczami i paluszkami wbitymi w fotel. W trakcie startu zaczęłam się już bać, że ze strachu obgryzie sobie palce razem z paznokciami.
26 marzec 2001r.
Dzisiejszy dzień spędziliśmy całą rodziną u moich rodziców. Violetta chce dostać na urodziny psa. Codziennie chce coś innego. Jest taka słodka i urocza. Zwłaszcza wtedy gdy śpiewa własne piosenki. Jestem pewna, że kiedyś wyrośnie na wspaniałą kobietę. Chce tylko aby zawsze uważała w swoim dążeniu do celu. Nie musi być wielką gwiazdą. Chcę, by była szczęśliwa. Boję się, iż postawi kiedyś karierę ponad wszystko. Dla niej na pewno muzyka tak jak i dla mnie będzie wszystkim. Tylko są wartości o wiele, wiele ważniejsze. Mam na myśli rodzinę i przyjaciół.
----------------------------------------------------------------------
Macie One-shot. Dodam jeszcze inne ale w swoim czasie. Po niedzieli w jakiś dzień postaram się dodać kolejny rozdział.
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Rozdział 35
* Dom Angeles *
German wszedł razem z Angie do jej domu. W salonie zastali Violettę. Dziewczyna łatwo się domyśliła, że ich rozmowa nie przebiegła zbyt pomyślnie. Patrzył na córkę swoim nadzwyczaj poważnym wzrokiem. Z jego twarzy niewiele szło wywnioskować ale mina Angie mówiła wszystko. Nastolatka nie podbiegła do ojca, tak jak by to zapewne zrobiła kiedyś. Wolała trzymać się na dystans. Zdawało się, że przez ten tak krótki czas w którym zdążyła nacieszyć się muzyką, śpiewem, przyjaciółmi i chwilowo rodziną wiele się nauczyła. Chociaż nadal nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, iż życie nie zawsze jest piękne, takie jakie mogłoby się wydawać.
-Mam nadzieję, że jesteś już spakowana. Za trzy godziny mamy samolot.-powiedział.
Violetta czuła, że coś się święci. Bała się, że jak się przeciwstawi ojcu to wszystko jeszcze bardziej zepsuje. Tylko nie miała pojęcia co to takiego.
-Pomogę ci z walizką.-zaoferowała Angie szybko podchodząc do siostrzenicy.
Złapała ją za rękę i poprowadziła do pokoju. Tam zamknęła za sobą drzwi. Violetta stanęła naprzeciw cioci i uważnie się w nią wpatrywała. Następnie mocno się przytuliły.
-Polecisz z nami?-zapytała niepewnie.
-Nie Violu. Nie mogę.
-Dlaczego?-jej głos był ledwo słyszalny.
-Znalazłam tu pracę. Nie mogę teraz zrezygnować. Poza tym pieniądze mi się kończą. I jeszcze na dziś nie zamówię już biletu.
-W takim razie ja nie chcę lecieć. Nie chcę znów się z tobą rozstawać.
-Będziemy ze sobą rozmawiać przez telefon.
-To nie to samo.
-Wiem. Ale dobre i to.
-Nie chcesz mnie.-stwierdziła.
-Co? To nieprawda!-wzbraniała się.
-Gdyby tak było to nic by ci nie stanęło na przeszkodzie aby z nami lecieć. Zaczynam mieć wrażenie, że zawiodłam się nie tylko na ojcu.-zakończyła wychodząc.
-Nie Violu. To nie tak.-chciała ja zatrzymać ale usłyszała już tylko trzask zamykanych drzwi prowadzących na zewnątrz budynku.
* Studio 21 *
-Źle, źle, źle.-komentował Gregorio taneczny układ uczniów.
-Włożyliśmy w niego sporo pracy. Jak może być źle?-zbuntowała się Camila.
Do klasy wszedł Pablo, który od dłuższego czasu przyglądał się próbie.
-Nie wiem co ty chcesz Gregorio. Przecież to rewelacyjny układ.
-To twoje zdanie Pablo. Moje jest inne. Powinni go zmienić.
-Zostało kilka dni do końca roku. Poza tym tu nawet nie ma co zmieniać.
-Ale...-chciał jeszcze coś powiedzieć.
-Żadnego ale. Jest super i nie marudź.
* Hotel w Madrycie *
W samochodzie już siedzieli Ramallo i Olga, którzy nawet nie orientowali się w całej sytuacji. Violetta tylko uśmiechnęła się smutno do Angie i wsiadła. Na zewnątrz pozostali tylko German i jego szwagierka.
-Mam nadzieję, ze dotrzymasz umowy.-jego pytanie ciężko można by nazwać pytaniem.
-Tak, oczywiście. Mam tylko prośbę.
-Wystarczy już, że wracam z nią do Buenos Aires. O nic więcej nie powinnaś już prosić.
-Chodzi tylko o jedną rzecz.
-Jaką?-zapytał z rezygnacją.
-Pozwól jej chodzić do Studia.
-Nie. Na to nie mogę się zgodzić.
-German. To naprawdę tak niewiele.
-Nie, nie chcę aby żyła przeszłością.
-Ale ona tego chce.-oponowała.
-Powiedziałem nie.
-Nie chcesz aby żyła przeszłością?-było to pytanie retoryczne-Dotąd nawet nie wiedziała, ze jej matka była piosenkarką. Pomyśl o tym co dla niej robisz.
-Chronię ją.
-Chronisz?-zaśmiała się-Raczej krzywdzisz.
-Do widzenia.-skwitował puszczając mimo uszu jej ostatnie słowa.
Mogła jedynie bezradnie patrzeć jak odjeżdżają. Jej ukochana siostrzenica, która tak bardzo przypominała Marię oraz German, który teraz ani trochę nie przypominał dawnego Germana, którego znała.
* Barcelona *
W mieście pełnym tajemnic i przeróżnych historii zima nadeszła dość późno. Ziemia była tak ciepła, że gdy płatki śniegu jej dotykały to zostawała z nich tylko woda lub już w powietrzu pojawiły się kłębuszki pary. Przed pewnym domem jednorodzinnym z ogrodem, może niezbyt zadbanym ale jednak ogrodem, działo się to samo co wszędzie. Mała, może sześcio lub siedmioletnia dziewczynka usiadła na kawałku drewna, który często służył jej za stołek podczas przeróżnych zabaw. Przed dom wyszła kobieta o czarnych, spiętych włosach oraz pięknych oczach, którym pewnie nikt nie potrafiłby się oprzeć gdyby częściej przebywała w większym towarzystwie i nie zakładała kaptura na głowę. Usiadła przy małej.
-Dlaczego wyjeżdżasz?-zapytała dziewczynka.
-Muszę. Mam tam coś do załatwienia.
-Ale ja bardzo cię lubię. Powiesz chociaż dokąd jedziesz?
-Nie mogę. To tajemnica.
-Przecież nikomu nie powiem. To byłby nasz sekret.
-Kiedyś ci powiem.
-Ale ja chcę teraz.-nie ustępowała.
-Teraz nie mogę. Zrozum to Marisol.
Mała blondynka westchnęła. Zrozumiała jedynie, że nic nie wskóra. Polubiła kobietę odkąd ta pojawiła się w domu jej i jej mamy. Potrafiła ją rozśmieszyć, uczyła ja piosenek i wiele innych rzeczy. Nie mogła tylko zrozumieć czemu brunetka ukrywa się przed światem. Chciała się tego dowiedzieć chociaż była na to jeszcze za mała.
* Buenos Aires *
Dzień występu uczniów Studio.
Violetta właśnie rozczesywała sobie włosy. Był wczesny ranek, a ona miała ubraną już ładną sukienkę w delikatne kwiatki. Tego dnia wieczorem ma się odbyć występ jej kolegów i koleżanek. Nie wiedziała, że wydarzy się jeszcze coś. Cicho zeszła schodami na dół. Nie miała szczęścia, bo z gabinetu akurat wyszedł jej ojciec.
-Dokąd się wybierasz?-zapytał.
-Do Studia.-rzuciła bez wahania.
-Nigdzie nie idziesz.
-Chcę się z nimi spotkać. Życzyć powodzenia na występie.
-Nawet nie poprosiłaś o zgodę.
-A pozwoliłbyś mi iść?
-Nie.
-Właśnie. Dlatego nie pytała.
-Wracaj do pokoju.
-Nie. I wiesz co myślę? Mieszkam z ojcem, który jest nie tylko kłamcą ale też strasznym tyranem.
Nie zdążył zareagować gdyż Violetty już nie było. Dziewczyna biegła dłuższy czas ale w końcu się zatrzymała. Zauważyła, iż biegła na oślep, ponieważ nie kojarzyła tych okolic. W pobliżu kręciło się dwóch chłopaków.
-Hej ślicznotko.-zaczepił ja jeden z nich-Może pójdziesz się z nami zabawić.
-Przepraszam ale mam inne plany.
-Zawsze możesz je zmienić.-rzucił drugi.
Wydawali się być dość agresywni i napastliwi. Gdyby nastolatka lepiej znała życie to nie prowadziłaby rozmowy tylko prędko uciekła. Niestety ona taka nie była. Jeden z nich podszedł i chciał ja pocałować. Szybko się cofnęła. Temu się to nie spodobało.
-Nie bądź taka.-zbliżył się drugi-Zabawmy się.
Obaj do niej podeszli. Próbując się bronić nie zauważyła, ze jeden podstawił jej nogę. Potknęła się i upadła uderzając głową o krawężnik. Nagle ją zamroczyło. Nie wiedziała ile czasu upłynęło gdy otworzyła na moment oczy. Lecz jedynie przez mgłę ujrzała jak ktoś biegnie w jej stronę, po czym całkowicie zemdlała.
--------------------------------------------------------------------
Jak potoczą się losy Angie?
Czy występ odniesie skutek?
Kim jest mała Marisol i tajemnicza kobieta?
Co będzie z Violettą?
Mam nadzieję, że ten rozdział sprowokuje was do komentowania.
Zastanawiam się nad tym czy dodać następnym razem one-shot. Co wy na to?
środa, 25 czerwca 2014
Rozdział 34
-Oj. Przepraszam. Nie powinienem był tak zapytać.-dodał.
Wszyscy się rozeszli i zostali tylko dyrektor, Angie, Tomas oraz Violetta.
-To moja przyjaciółka z poprzedniej szkoły.-wyjaśnił chłopak.
Violetta skinęła głową potwierdzając te słowa i prędko opuściła salę nawet nie zabierając kurtki.
-Porozmawiam z nią.-powiedział Tomas i już chciał wyjść ale Angie go zatrzymała.
-Weź jej kurtkę.
Zabrał ją i pobiegł tam gdzie wcześniej poszła jego przyjaciółka. Znalazł ją nieopodal drzwi wyjściowych siedzącą na ławce. Pocierała dłońmi ramiona marznąc, gdyż miała na sobie tylko sweter.
-Ubierz się. Jest zimno.
Spojrzała na stojącego obok niej Tomasa. Nawet nie zauważyła jak przyszedł. Zabrała kurtkę i ubrała zapinając również zamek aż po samą brodę.
-Dlaczego uciekłaś?-zapytał siadając obok niej.
-Nie wiem.
-Jesteś zła, że nazwałem cię tylko przyjaciółką?
-Nie.-odparła niepewnie-Przecież ustaliliśmy, że nic więcej nas nie łączy.
-Racja. Chociaż jeśli miałabyś zostać w Madrycie już na stałe to można by to zmienić.
-Ja tu nie zostanę Tomas i dobrze o tym wiesz.-spuściła głowę-Mój tata przylatuje za dwa dni.
-Tak szybko?-wydawał się być rozczarowany.
Kiwnęła tylko smutno głową. Kawałek dalej zobaczyli Angie, która skinęła w stronę siostrzenicy dając jej do zrozumienia, ze muszą wracać. Oboje stanęli.
-Przyjdziesz się ze mną pożegnać?-zapytał.
Zrobiła dwa kroki do przodu nie udzielając mu odpowiedzi. Jednak zaraz się cofnęła odwracając i ucałowała go w policzek.
-Przyjdę.-uśmiechnęła się smutno.
Patrzył za nią jeszcze tak długo, aż zniknęła mu z oczu.
-Mogłam cię tam nie zabierać.-powiedziała Angie wieszając płaszcz na wieszaku.
-Nie obwiniaj się o nic. Proszę.-zastrzegła dziewczyna-Bardzo mi zależało na porozmawianiu z Tomasem. I przynajmniej nawet nie musiałam się martwić o nic. Ten tydzień będzie chyba dla mnie najszczęśliwszym tygodniem w życiu.
-Cieszę się.-na twarzy blondynki zawitał uśmiech.
Violetta poszła do pokoju i położyła się na łóżku. Opisywała w pamiętniku zdarzenia z dzisiejszego dnia. Pisała o tym jak pojechała z Angie do szkoły Tomasa, jak dyrektor pomyślał, że są oni parą, rozmowę z Tomasem o ich wspólnych relacjach. Czyżby wciąż czuła coś do Tomasa? Tak. Czuła coś. Ale nie była to miłość. Lecz najwspanialsza przyjaźń.
Wieczór.
Po porządnej kąpieli i przebraniu się w piżamę szatynka weszła do kuchni gdzie zastała swoją ciocię.
-Angie? Myślisz, że mogłabym być taka jak moja mama?
-Co? Nie mam pojęcia o czym mówisz Violu.
-Wiesz. Czy jak tata pozwoliłby mi śpiewać to byłabym taka jak ona?
-Możesz dokładniej wytłumaczyć?
-Śpiewałabym? Jeździła w trasy koncertowe?
-Nie wiem. To z pewnością zależałoby od ciebie. Ale na pewno chodziłabyś do Studio21. Twoja mama nie została piosenkarką tak od razu. Zaczęła odnosić sukcesy, i to naprawdę niewielkie, dopiero krótko przed poznaniem twojego ojca.
-Dlaczego moja mama chciała uczyć się akurat w Studio21?
-Hmm.-zastanawiała się-Sama nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i jej o to nie pytałam. Może wpłynęła na tę decyzję częściowo przyjaźń mojej mamy z Antonio, który był wtedy dyrektorem Studia.
-Opowiesz mi jeszcze o mamie?
-Jutro. Teraz powinnyśmy położyć się spać.
-Dobrze.-uściskała ciocię i wyszła.
Następny dzień. Wieczór.
-Myślisz, że tata będzie bardzo zły za to, że nie wsiadłam do samolotu i przyszłam do ciebie?
-Nawet jeśli to szybko mu przejdzie.-uspokoiła ją ale zaraz dodała sobie w myślach-To na mnie będzie zły. Znowu będzie mnie oskarżać o to co nie było moją winą.
-Zmienił ci się wyraz twarzy. O czym pomyślałaś?-zapytała ją podejrzliwie siostrzenica.
-O niczym ważnym. Jesteś strasznie spostrzegawcza. Po kim tyto masz?-ostatnie dwa zdania zostały już wypowiedziane nieco żartobliwie.
-Nie wiem.westchnęła-Może po mamie.
-Nie.-zaprzeczyła-To akurat masz po tacie.
-Jak bardzo byłaś zżyta z moją mamą?
-Tak bardzo, że gdy pewnego razu nie było jej przez kilka dni to pierwszej nocy za nią płakałam.
-Dlaczego jej nie było przez kilka dni?
-Jechała z klasą na wycieczkę. Tylko, że wtedy miałam zaledwie cztery lata, a Maria niecałe czternaście. Później już było inaczej.
Angie dostrzegła, że na stoliku nocnym leży album ze zdjęciami.
-Oglądałaś?-zapytała.
-Tak. Dzięki nim mogę sobie przypomnieć jak wyglądała mama.
-Też często je oglądałam.-wyznała.
Violetta uśmiechnęła się, a blondynka zapytała ją o powód tego uśmiechu.
-Na jednej fotografii...-zaczęła wyjaśniać-...jest pewna dziewczynka, cała obwieszona lampkami. To ty?
-Tak. Co o nim pomyślałaś?-zaśmiała się.
-Miny to nie miałaś za ciekawej. Powiesz dlaczego?
-Cóż. Chyba nie mam wyboru i muszę ci to opowiedzieć. Miałam wtedy osiem lat i były to w święta.
-Tego nie trudno się domyśleć.-wtrąciła.
-Tak więc.-kontynuowała-Rodzice Germana zaprosili naszą rodzinę do siebie na gwiazdkę. U nich w salonie stała ogromna choinka. Chyba dwa razy większa od tej, którą moi rodzice postawili w salonie. Byłam nią tak zachwycona, że chyba przez dobre pięć minut nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Twoja mama delikatnie szczypnęła mnie w ramię tym samym przywracając do rzeczywistości. Uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam za nią i dostrzegłam, że stół już jest prawie cały zastawiony. Oczywiście nie potrafiłam usiedzieć przy całej kolacji. Wstałam i zaczęłam śpiewać oraz tańczyć. Po chwili biegałam po całym domu i nie minęło wiele czasu gdy znałam go na pamięć. Wszyscy wołali abym uważała i nie biegała tak, bo się przewrócę. Ale ich nie słuchałam. Cała ja. Niestety biegając zahaczyłam o kabel, którym były połączone lampki znajdujące się na choince z kontaktem. Runęłam jak długa na podłogę, a zaraz ze mną też choinka, tylko z większym hukiem. Kiedy ktoś podniósł drzewko ujrzałam wile par oczu, które na mnie patrzą ze strachem. Ja też byłam przestraszona tym co się stało ale na to wyglądało, że nie bardziej niż Maria. Mama chciała na mnie nakrzyczeć ale starsza siostra oczywiście stanęła w mojej obronie. German z Ramallo, moim oraz swoim ojcem postawili choinkę. Maria pomogła mi wstać. Byłam jeszcze lekko oszołomiona, miałam igliwie we włosach o na czerwonej sukience, a wokół nóg jeszcze plątał się kabel.I na tym koniec.
-Chwila. Nie wytłumaczyłaś mi jeszcze okoliczności tego zdjęcia.
-W jednym z pudeł będących w korytarzu znalazłam lampki i się nimi obwiesiłam.
Violetta przypatrywała się jej rozmarzonym wzrokiem i z uśmiechem na twarzy. Teraz obie miały dobre humory. Jednak obie wiedziały co przyniesie jutrzejszy dzień. Cóż. Nic nie może trwać wiecznie.
-Kocham cię ciociu.-odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
-Ja też cię kocham skarbie.-musnęła ją w policzek i wyszła.
Kolejny dzień.
Angie i Violetta jadły akurat śniadanie kiedy do starszej zadzwonił telefon. Zakończyła rozmowę z ponurą miną.
-To tata?-bardziej stwierdziła niż zapytała nie odrywając wzroku znad talerza.
-Tak.-odpowiedziała blondynka.
Potem zapadła cisza, która trwała, aż do momentu wyjścia z domu. Angie poszła na spotkanie z Germanem, a Violetta pożegnać się z Tomasem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że znowu musieliście długo czekać na następny rozdział ale strasznie zatopiłam się w lekturach. Najpierw był "Cień wiatru", później "Marina", a dzisiaj skończyłam czytać "Światła września" . W dodatku miałam jeszcze egzaminy i musiałam się trochę pouczyć.
Wszyscy się rozeszli i zostali tylko dyrektor, Angie, Tomas oraz Violetta.
-To moja przyjaciółka z poprzedniej szkoły.-wyjaśnił chłopak.
Violetta skinęła głową potwierdzając te słowa i prędko opuściła salę nawet nie zabierając kurtki.
-Porozmawiam z nią.-powiedział Tomas i już chciał wyjść ale Angie go zatrzymała.
-Weź jej kurtkę.
Zabrał ją i pobiegł tam gdzie wcześniej poszła jego przyjaciółka. Znalazł ją nieopodal drzwi wyjściowych siedzącą na ławce. Pocierała dłońmi ramiona marznąc, gdyż miała na sobie tylko sweter.
-Ubierz się. Jest zimno.
Spojrzała na stojącego obok niej Tomasa. Nawet nie zauważyła jak przyszedł. Zabrała kurtkę i ubrała zapinając również zamek aż po samą brodę.
-Dlaczego uciekłaś?-zapytał siadając obok niej.
-Nie wiem.
-Jesteś zła, że nazwałem cię tylko przyjaciółką?
-Nie.-odparła niepewnie-Przecież ustaliliśmy, że nic więcej nas nie łączy.
-Racja. Chociaż jeśli miałabyś zostać w Madrycie już na stałe to można by to zmienić.
-Ja tu nie zostanę Tomas i dobrze o tym wiesz.-spuściła głowę-Mój tata przylatuje za dwa dni.
-Tak szybko?-wydawał się być rozczarowany.
Kiwnęła tylko smutno głową. Kawałek dalej zobaczyli Angie, która skinęła w stronę siostrzenicy dając jej do zrozumienia, ze muszą wracać. Oboje stanęli.
-Przyjdziesz się ze mną pożegnać?-zapytał.
Zrobiła dwa kroki do przodu nie udzielając mu odpowiedzi. Jednak zaraz się cofnęła odwracając i ucałowała go w policzek.
-Przyjdę.-uśmiechnęła się smutno.
Patrzył za nią jeszcze tak długo, aż zniknęła mu z oczu.
* Dom Angeles *
-Mogłam cię tam nie zabierać.-powiedziała Angie wieszając płaszcz na wieszaku.
-Nie obwiniaj się o nic. Proszę.-zastrzegła dziewczyna-Bardzo mi zależało na porozmawianiu z Tomasem. I przynajmniej nawet nie musiałam się martwić o nic. Ten tydzień będzie chyba dla mnie najszczęśliwszym tygodniem w życiu.
-Cieszę się.-na twarzy blondynki zawitał uśmiech.
Violetta poszła do pokoju i położyła się na łóżku. Opisywała w pamiętniku zdarzenia z dzisiejszego dnia. Pisała o tym jak pojechała z Angie do szkoły Tomasa, jak dyrektor pomyślał, że są oni parą, rozmowę z Tomasem o ich wspólnych relacjach. Czyżby wciąż czuła coś do Tomasa? Tak. Czuła coś. Ale nie była to miłość. Lecz najwspanialsza przyjaźń.
Wieczór.
Po porządnej kąpieli i przebraniu się w piżamę szatynka weszła do kuchni gdzie zastała swoją ciocię.
-Angie? Myślisz, że mogłabym być taka jak moja mama?
-Co? Nie mam pojęcia o czym mówisz Violu.
-Wiesz. Czy jak tata pozwoliłby mi śpiewać to byłabym taka jak ona?
-Możesz dokładniej wytłumaczyć?
-Śpiewałabym? Jeździła w trasy koncertowe?
-Nie wiem. To z pewnością zależałoby od ciebie. Ale na pewno chodziłabyś do Studio21. Twoja mama nie została piosenkarką tak od razu. Zaczęła odnosić sukcesy, i to naprawdę niewielkie, dopiero krótko przed poznaniem twojego ojca.
-Dlaczego moja mama chciała uczyć się akurat w Studio21?
-Hmm.-zastanawiała się-Sama nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i jej o to nie pytałam. Może wpłynęła na tę decyzję częściowo przyjaźń mojej mamy z Antonio, który był wtedy dyrektorem Studia.
-Opowiesz mi jeszcze o mamie?
-Jutro. Teraz powinnyśmy położyć się spać.
-Dobrze.-uściskała ciocię i wyszła.
Następny dzień. Wieczór.
-Myślisz, że tata będzie bardzo zły za to, że nie wsiadłam do samolotu i przyszłam do ciebie?
-Nawet jeśli to szybko mu przejdzie.-uspokoiła ją ale zaraz dodała sobie w myślach-To na mnie będzie zły. Znowu będzie mnie oskarżać o to co nie było moją winą.
-Zmienił ci się wyraz twarzy. O czym pomyślałaś?-zapytała ją podejrzliwie siostrzenica.
-O niczym ważnym. Jesteś strasznie spostrzegawcza. Po kim tyto masz?-ostatnie dwa zdania zostały już wypowiedziane nieco żartobliwie.
-Nie wiem.westchnęła-Może po mamie.
-Nie.-zaprzeczyła-To akurat masz po tacie.
-Jak bardzo byłaś zżyta z moją mamą?
-Tak bardzo, że gdy pewnego razu nie było jej przez kilka dni to pierwszej nocy za nią płakałam.
-Dlaczego jej nie było przez kilka dni?
-Jechała z klasą na wycieczkę. Tylko, że wtedy miałam zaledwie cztery lata, a Maria niecałe czternaście. Później już było inaczej.
Angie dostrzegła, że na stoliku nocnym leży album ze zdjęciami.
-Oglądałaś?-zapytała.
-Tak. Dzięki nim mogę sobie przypomnieć jak wyglądała mama.
-Też często je oglądałam.-wyznała.
Violetta uśmiechnęła się, a blondynka zapytała ją o powód tego uśmiechu.
-Na jednej fotografii...-zaczęła wyjaśniać-...jest pewna dziewczynka, cała obwieszona lampkami. To ty?
-Tak. Co o nim pomyślałaś?-zaśmiała się.
-Miny to nie miałaś za ciekawej. Powiesz dlaczego?
-Cóż. Chyba nie mam wyboru i muszę ci to opowiedzieć. Miałam wtedy osiem lat i były to w święta.
-Tego nie trudno się domyśleć.-wtrąciła.
-Tak więc.-kontynuowała-Rodzice Germana zaprosili naszą rodzinę do siebie na gwiazdkę. U nich w salonie stała ogromna choinka. Chyba dwa razy większa od tej, którą moi rodzice postawili w salonie. Byłam nią tak zachwycona, że chyba przez dobre pięć minut nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Twoja mama delikatnie szczypnęła mnie w ramię tym samym przywracając do rzeczywistości. Uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam za nią i dostrzegłam, że stół już jest prawie cały zastawiony. Oczywiście nie potrafiłam usiedzieć przy całej kolacji. Wstałam i zaczęłam śpiewać oraz tańczyć. Po chwili biegałam po całym domu i nie minęło wiele czasu gdy znałam go na pamięć. Wszyscy wołali abym uważała i nie biegała tak, bo się przewrócę. Ale ich nie słuchałam. Cała ja. Niestety biegając zahaczyłam o kabel, którym były połączone lampki znajdujące się na choince z kontaktem. Runęłam jak długa na podłogę, a zaraz ze mną też choinka, tylko z większym hukiem. Kiedy ktoś podniósł drzewko ujrzałam wile par oczu, które na mnie patrzą ze strachem. Ja też byłam przestraszona tym co się stało ale na to wyglądało, że nie bardziej niż Maria. Mama chciała na mnie nakrzyczeć ale starsza siostra oczywiście stanęła w mojej obronie. German z Ramallo, moim oraz swoim ojcem postawili choinkę. Maria pomogła mi wstać. Byłam jeszcze lekko oszołomiona, miałam igliwie we włosach o na czerwonej sukience, a wokół nóg jeszcze plątał się kabel.I na tym koniec.
-Chwila. Nie wytłumaczyłaś mi jeszcze okoliczności tego zdjęcia.
-W jednym z pudeł będących w korytarzu znalazłam lampki i się nimi obwiesiłam.
Violetta przypatrywała się jej rozmarzonym wzrokiem i z uśmiechem na twarzy. Teraz obie miały dobre humory. Jednak obie wiedziały co przyniesie jutrzejszy dzień. Cóż. Nic nie może trwać wiecznie.
-Kocham cię ciociu.-odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
-Ja też cię kocham skarbie.-musnęła ją w policzek i wyszła.
Kolejny dzień.
Angie i Violetta jadły akurat śniadanie kiedy do starszej zadzwonił telefon. Zakończyła rozmowę z ponurą miną.
-To tata?-bardziej stwierdziła niż zapytała nie odrywając wzroku znad talerza.
-Tak.-odpowiedziała blondynka.
Potem zapadła cisza, która trwała, aż do momentu wyjścia z domu. Angie poszła na spotkanie z Germanem, a Violetta pożegnać się z Tomasem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że znowu musieliście długo czekać na następny rozdział ale strasznie zatopiłam się w lekturach. Najpierw był "Cień wiatru", później "Marina", a dzisiaj skończyłam czytać "Światła września" . W dodatku miałam jeszcze egzaminy i musiałam się trochę pouczyć.
środa, 11 czerwca 2014
Rozdział 33
-Violetta.-kobieta podeszła bliżej i objęła dłonie dziewczyny w swoje-Od dawna marzyłam aby móc znowu cię zobaczyć. Wyrosłaś na wspaniałą dziewczynę od czasu gdy cię ostatnio widziała. Wyglądasz zupełnie jak twoja mama.
-Ja też się cieszę, że mogłam w końcu cię poznać babciu.-odrzekła uradowana.
-Może wejdźmy do domu zamiast stać na progu?-zaproponowała Angie.
Cała trójka zgodnie weszła do środka. Angie i Violetta spędziły u Angelici cały dzień. Babcia opowiadała wnuczce o jej mamie oraz dziadku. Wszyscy byli zadowoleni z tego spotkania. Nikt nawet nie myślał co zrobi German gdy się dowie, że jego córka poznała babcię.
12 grudzień 2013r.
Dzisiaj był jeden z najwspanialszych dni w życiu jakie mogły mi się przydarzyć. Poznałam moją babcię. Wiem, że pewnie widziałam ją już kilka razy gdy byłam mała ale praktycznie jej nie pamiętałam. Cieszę się, że mogę spędzić chociaż trochę czasu z ciocią i babcią. Mimo, iż wiem, że tata wróci i mnie stąd zabierze. Nie potrafię i nie wiem czy będę potrafiła mu kiedyś wybaczyć to co zrobić. Te wszystkie jego kłamstwa, że nie mam rodziny oraz, że mama nie była nikim ważnym. Angie, chyba z przyzwyczajenia zawsze będę już tak ją nazywać, podarowała mi kilka zdjęć na pamiątkę. Nie na wszystkich jest mama. Nie pamiętałam jej, nie pamiętam jej głosu i już nigdy nie usłyszę jak śpiewa.
Chwyciła do ręki jedno ze zdjęć. Była na nim jej mama gdy miała tyle lat co teraz jej córka. Uśmiechnęła się, zamknęła pamiętnik i położyła go na stolik. Wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni.
-Nie wiedziałam, że śpiewasz.
-Violetta! Nie zauważyłam cię. Ja nie śpiewam. Tylko tak sobie nuciłam.
-Dobra, dobra. Nie wykręcaj się.
-Mówię prawdę. Poza tym przecież jestem nauczycielką muzyki.
-Jak dla mnie mogłabyś być piosenkarką.-podeszła bliżej.
-Nie mogłabym.-spuściła wzrok.
-Nigdy nie chciałaś być?
Pokręciła przecząco głową.
-Okej. Dobranoc ciociu.-powiedziała i wyszła.
Czuła, że Angie nie powiedziała jej prawdy, coś przed nią ukryła. Ale teraz nie czas na roztrząsanie takich spraw. Blondynka stała przy stole kuchennym jakby nieobecna. Kiedyś uwielbiła śpiewać. Cały dom tętnił śpiewem i muzyką. Wszystko zmieniło się po wypadku Marii. Jednak w całej tej tragedii coś było nie tak. Czuła to. Mimo wszystko nie potrafiła tego rozwikłać.
Ranek
Angie stała w kuchni i patrzyła w okno za którym delikatnie prószył śnieg. Przypomniała sobie jak razem z rodzicami i starszą siostrą przyjechała do Hiszpanii i po raz pierwszy zobaczyła krajobraz pogrążony w białym zimnym puchu. Maria pokazywała jej jak robi się śnieżne aniołki. Ale ona nie chciała próbować. Wolała patrzeć na brunetkę, której włosy w śnieżnej bieli wydawały się być jeszcze bardziej czarne. Kochała tamte piękne chwile z dzieciństwa chociaż częste nawet przy tych wspomnieniach płynęły jej z oczu łzy. Nawet nie zauważyła jak do kuchni weszła jej siostrzenica.
-Angie, ty płaczesz?-zapytała z troską.
-Nie.-zaprzeczyła-Tylko coś mi wpadło do oka. Nie wiedziałam, że tu jesteś. Przepraszam.
-W porządku. Nie przejmuj się.
-Przygotowałam tosty na śniadanie ale jak chcesz to mogę zrobić jajecznicę.
-Nie. Chętnie zjem to co jest. Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Usiądź i zjedzmy śniadanie.
Viola czuła, że coś gryzie jej ciotkę ale nie chciała nalegać. Próbowała więc nawiązać inny temat.
-Angie. Chciałabym zobaczyć się z Tomasem. Czy mogłabyś mnie podwieźć do szkoły w której on się uczy?
-Tak, jasne. Poza tym i tak mam tam coś do załatwienia.
-Chyba nie masz zamiaru pytać się tu o pracę?-zapytała bojąc się odpowiedzi.
-Mam taki zamiar.-odparła głucho.
-Co? Angie! A Studio?
-Violetta. Już dawno nie ma mnie w Studio. Nie mogę przecież bez pracy. Rozumiesz?
-Tak. Rozumiem.-powiedziała smutno.
-To dobrze.
Violetta wstała i poszła do pokoju. Angeles za to czuła się źle, że załatwiła to w taki sposób ale nie potrafiła inaczej.
Violetta weszła do budynku szkolnego. Było w nim pełno muzyki ale to już nie był ten sam klimat co w Studio 21. Rozejrzała się dookoła ale nigdzie nie mogła dojrzeć Tomasa. Było więc pewne, że jest w jednej z sal albo poza budynkiem. Zaczepiła więc stojące w pobliżu dziewczyny.
-Przepraszam. Szukam Tomasa Heredia.
-Jest przed szkołą. Ale bardziej przy rogu. Najlepiej wyjdź drzwiami, które są na końcu tego korytarza po prawej. Najprędzej go znajdziesz.-wyjaśniła.
-Dzięki.-poszła we wskazanym kierunku.
Śnieg przestał już padać. Jej kolega siedział na murku przed ścianą. Przed mrozem chronił go kawałek dachu i stojący obok słup, który według niej dziwnie wyglądał w tym miejscu, ponieważ przecież mało kto może dostrzec przyklejone plakaty. Chłopak jedynie na czubkach butów miał kilka płatków śniegu, które i tak prędko znikły. Odwrócił się słysząc czyjeś kroki.
-Violetta?-był zaskoczony-Myślałem, że wyjechałaś.
-Nie Tomas. Nie wyjechałam. Znaczy. Nie wsiadłam do samolotu. Teraz mieszkam u Angie do czasu, aż mój tata przyjedzie.
-Więc i tak wyjedziesz.-stwierdził zawiedziony.
-Niestety.-jej głos zabrzmiał głucho i smutno.
-Fajnie, że przyszłaś.
-Jesteś jedyną osobą z którą mogę szczerze porozmawiać.
-Jedyną?-nie wierzył-Przecież masz jeszcze ciocię.
-Tak. Ale coś jest ostatnio nie tak. Angie jest jakaś inna.
-Co masz dokładnie na myśli?
-Sama nie wiem.-wzruszyła ramionami.
-Może wejdziemy i coś zaśpiewamy?-zaproponował.
-No nie wiem. Chyba nie powinnam. Nie uczę się tu. I Angie będzie się martwić.
-Nie daj się prosić.-wstał i wyciągnął do niej rękę.
Przyjęła ten gest i łapiąc jego dłoń pozwoliła aby pomógł jej wstać. Weszli do środka. Po siedzeniu na murze, choć trwało to nie długą chwilę, poczuli zmianę temperatury. Tu było ciepło i przyjemnie. Zaprowadził ją do sali z instrumentami i stanął przy fortepianie.
Tak się zapamiętali w śpiewaniu, iż nawet nie zauważyli wpatrzonych w siebie oczu kilkorga uczniów. Przed salą przystanął też dyrektor, który wraz z Angie wyszedł ze swojego gabinetu. Kiedy ta dwójka skończyła śpiewać rozległy się oklaski. Violetta zdezorientowana spostrzegła ile osób na nich patrzy.
-Brawo.-odezwał się dyrektor-Cóż za wspaniały duet. Jesteście parą?
Tomas nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa zaskoczony i nieco zakłopotany pytaniem. Violetta za to uniosła nieco brwi, po czym przygryzła wargę zażenowana. Spojrzała na Angie, której omal na wskutek pytania nie opadła szczęka. Jednak po dwóch sekundach z trudem tłumiła uśmiech.
-Ja też się cieszę, że mogłam w końcu cię poznać babciu.-odrzekła uradowana.
-Może wejdźmy do domu zamiast stać na progu?-zaproponowała Angie.
Cała trójka zgodnie weszła do środka. Angie i Violetta spędziły u Angelici cały dzień. Babcia opowiadała wnuczce o jej mamie oraz dziadku. Wszyscy byli zadowoleni z tego spotkania. Nikt nawet nie myślał co zrobi German gdy się dowie, że jego córka poznała babcię.
* Dom Angeles *
12 grudzień 2013r.
Dzisiaj był jeden z najwspanialszych dni w życiu jakie mogły mi się przydarzyć. Poznałam moją babcię. Wiem, że pewnie widziałam ją już kilka razy gdy byłam mała ale praktycznie jej nie pamiętałam. Cieszę się, że mogę spędzić chociaż trochę czasu z ciocią i babcią. Mimo, iż wiem, że tata wróci i mnie stąd zabierze. Nie potrafię i nie wiem czy będę potrafiła mu kiedyś wybaczyć to co zrobić. Te wszystkie jego kłamstwa, że nie mam rodziny oraz, że mama nie była nikim ważnym. Angie, chyba z przyzwyczajenia zawsze będę już tak ją nazywać, podarowała mi kilka zdjęć na pamiątkę. Nie na wszystkich jest mama. Nie pamiętałam jej, nie pamiętam jej głosu i już nigdy nie usłyszę jak śpiewa.
Chwyciła do ręki jedno ze zdjęć. Była na nim jej mama gdy miała tyle lat co teraz jej córka. Uśmiechnęła się, zamknęła pamiętnik i położyła go na stolik. Wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni.
-Violetta! Nie zauważyłam cię. Ja nie śpiewam. Tylko tak sobie nuciłam.
-Dobra, dobra. Nie wykręcaj się.
-Mówię prawdę. Poza tym przecież jestem nauczycielką muzyki.
-Jak dla mnie mogłabyś być piosenkarką.-podeszła bliżej.
-Nie mogłabym.-spuściła wzrok.
-Nigdy nie chciałaś być?
Pokręciła przecząco głową.
-Okej. Dobranoc ciociu.-powiedziała i wyszła.
Czuła, że Angie nie powiedziała jej prawdy, coś przed nią ukryła. Ale teraz nie czas na roztrząsanie takich spraw. Blondynka stała przy stole kuchennym jakby nieobecna. Kiedyś uwielbiła śpiewać. Cały dom tętnił śpiewem i muzyką. Wszystko zmieniło się po wypadku Marii. Jednak w całej tej tragedii coś było nie tak. Czuła to. Mimo wszystko nie potrafiła tego rozwikłać.
Ranek
Angie stała w kuchni i patrzyła w okno za którym delikatnie prószył śnieg. Przypomniała sobie jak razem z rodzicami i starszą siostrą przyjechała do Hiszpanii i po raz pierwszy zobaczyła krajobraz pogrążony w białym zimnym puchu. Maria pokazywała jej jak robi się śnieżne aniołki. Ale ona nie chciała próbować. Wolała patrzeć na brunetkę, której włosy w śnieżnej bieli wydawały się być jeszcze bardziej czarne. Kochała tamte piękne chwile z dzieciństwa chociaż częste nawet przy tych wspomnieniach płynęły jej z oczu łzy. Nawet nie zauważyła jak do kuchni weszła jej siostrzenica.
-Angie, ty płaczesz?-zapytała z troską.
-Nie.-zaprzeczyła-Tylko coś mi wpadło do oka. Nie wiedziałam, że tu jesteś. Przepraszam.
-W porządku. Nie przejmuj się.
-Przygotowałam tosty na śniadanie ale jak chcesz to mogę zrobić jajecznicę.
-Nie. Chętnie zjem to co jest. Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Usiądź i zjedzmy śniadanie.
Viola czuła, że coś gryzie jej ciotkę ale nie chciała nalegać. Próbowała więc nawiązać inny temat.
-Angie. Chciałabym zobaczyć się z Tomasem. Czy mogłabyś mnie podwieźć do szkoły w której on się uczy?
-Tak, jasne. Poza tym i tak mam tam coś do załatwienia.
-Chyba nie masz zamiaru pytać się tu o pracę?-zapytała bojąc się odpowiedzi.
-Mam taki zamiar.-odparła głucho.
-Co? Angie! A Studio?
-Violetta. Już dawno nie ma mnie w Studio. Nie mogę przecież bez pracy. Rozumiesz?
-Tak. Rozumiem.-powiedziała smutno.
-To dobrze.
Violetta wstała i poszła do pokoju. Angeles za to czuła się źle, że załatwiła to w taki sposób ale nie potrafiła inaczej.
* Szkoła Tomasa *
Violetta weszła do budynku szkolnego. Było w nim pełno muzyki ale to już nie był ten sam klimat co w Studio 21. Rozejrzała się dookoła ale nigdzie nie mogła dojrzeć Tomasa. Było więc pewne, że jest w jednej z sal albo poza budynkiem. Zaczepiła więc stojące w pobliżu dziewczyny.
-Przepraszam. Szukam Tomasa Heredia.
-Jest przed szkołą. Ale bardziej przy rogu. Najlepiej wyjdź drzwiami, które są na końcu tego korytarza po prawej. Najprędzej go znajdziesz.-wyjaśniła.
-Dzięki.-poszła we wskazanym kierunku.
Śnieg przestał już padać. Jej kolega siedział na murku przed ścianą. Przed mrozem chronił go kawałek dachu i stojący obok słup, który według niej dziwnie wyglądał w tym miejscu, ponieważ przecież mało kto może dostrzec przyklejone plakaty. Chłopak jedynie na czubkach butów miał kilka płatków śniegu, które i tak prędko znikły. Odwrócił się słysząc czyjeś kroki.
-Violetta?-był zaskoczony-Myślałem, że wyjechałaś.
-Nie Tomas. Nie wyjechałam. Znaczy. Nie wsiadłam do samolotu. Teraz mieszkam u Angie do czasu, aż mój tata przyjedzie.
-Więc i tak wyjedziesz.-stwierdził zawiedziony.
-Niestety.-jej głos zabrzmiał głucho i smutno.
-Fajnie, że przyszłaś.
-Jesteś jedyną osobą z którą mogę szczerze porozmawiać.
-Jedyną?-nie wierzył-Przecież masz jeszcze ciocię.
-Tak. Ale coś jest ostatnio nie tak. Angie jest jakaś inna.
-Co masz dokładnie na myśli?
-Sama nie wiem.-wzruszyła ramionami.
-Może wejdziemy i coś zaśpiewamy?-zaproponował.
-No nie wiem. Chyba nie powinnam. Nie uczę się tu. I Angie będzie się martwić.
-Nie daj się prosić.-wstał i wyciągnął do niej rękę.
Przyjęła ten gest i łapiąc jego dłoń pozwoliła aby pomógł jej wstać. Weszli do środka. Po siedzeniu na murze, choć trwało to nie długą chwilę, poczuli zmianę temperatury. Tu było ciepło i przyjemnie. Zaprowadził ją do sali z instrumentami i stanął przy fortepianie.
Puede ser una ilusión
o tal vez tu corazón
te hable a cada instante.
Nada pasa porque sí,
me da miedo hablar de mí
lo sabes, a cada instante
Me verás, suelo caminar
pensando en cada paso
si voy a fallar.
Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.
Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.
Tu manera de decir
hace fácil para mí
cantarte y poder mirarte.
El poder se encuentra en ti
tienes magia para mí
tú sabes, no estés distante
Me verás (te veré)
suelo caminar (caminar)
pensando en cada paso si voy a fallar
(no vas a fallar)
Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.
Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras
Lo puedo sentir,
que cantar es lo que soy
porque soy lo que soy
cuando soy hoy.
Puedes escuchar,
que la música es tu voz
que canta y canta todo el tiempo
Para todo, para nada,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras.
No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.
o tal vez tu corazón
te hable a cada instante.
Nada pasa porque sí,
me da miedo hablar de mí
lo sabes, a cada instante
Me verás, suelo caminar
pensando en cada paso
si voy a fallar.
Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.
Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.
Tu manera de decir
hace fácil para mí
cantarte y poder mirarte.
El poder se encuentra en ti
tienes magia para mí
tú sabes, no estés distante
Me verás (te veré)
suelo caminar (caminar)
pensando en cada paso si voy a fallar
(no vas a fallar)
Te veré, en cada ocasión
porque puedo ver
tu historia en mi canción.
Para todo, para nada,
por si aciertas, por si fallas,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras
Lo puedo sentir,
que cantar es lo que soy
porque soy lo que soy
cuando soy hoy.
Puedes escuchar,
que la música es tu voz
que canta y canta todo el tiempo
Para todo, para nada,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
Contra todo, contra nada,
cuando sobra, cuando falta,
tienes todo lo que hay que tener
para ser quien quieras.
No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras.
No dejes escapar tus sueños
inténtalos soñar despierto
tienes lo que hay que tener
para ser quien quieras en verdad.
Tak się zapamiętali w śpiewaniu, iż nawet nie zauważyli wpatrzonych w siebie oczu kilkorga uczniów. Przed salą przystanął też dyrektor, który wraz z Angie wyszedł ze swojego gabinetu. Kiedy ta dwójka skończyła śpiewać rozległy się oklaski. Violetta zdezorientowana spostrzegła ile osób na nich patrzy.
-Brawo.-odezwał się dyrektor-Cóż za wspaniały duet. Jesteście parą?
Tomas nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa zaskoczony i nieco zakłopotany pytaniem. Violetta za to uniosła nieco brwi, po czym przygryzła wargę zażenowana. Spojrzała na Angie, której omal na wskutek pytania nie opadła szczęka. Jednak po dwóch sekundach z trudem tłumiła uśmiech.
piątek, 23 maja 2014
Rozdział 32
-Violetta?-wykrztusiła z trudem.
Przez dłuższą chwilę obie milczały. W tej ciszy obie wyczuwały jak rośnie napięcie. Violetta nie wyglądała na rozradowaną. Kobiecie trudno było stwierdzić czy siostrzenica jest na nią zła czy dzieje się coś innego.
-Mogę wejść?
-Tak, proszę.-odsunęła się aby ją przepuścić-Myślałam, że twój tata znów cię wywiózł.
-On poleciał.-wyjaśniła z lekkim wahaniem.
-Chwila. Jak to poleciał?
-Nie wsiadłam do samolotu.-odparła niemal szeptem.
-Jak to nie wsiadłaś do samolotu?-bała się myśleć co może się jeszcze dzisiaj wydarzyć.
-Chcę zostać z tobą Angie.-rzuciła jej się w ramiona.
Angeles pogłaskała ją po włosach. Zastanawiała się co ma teraz robić. Z jednej strony cieszyła się mając przy sobie siostrzenicę ale z drugiej strony... Przecież tak czy inaczej będzie musiała powiedzieć Germanowi, że jego córka jest tutaj. Nie miała serca mówić jak na razie dziewczynie, że nie może tu z nią zostać ale i tak będzie musiała to w końcu powiedzieć.
Krótko potem Violeta siedziała w pokoju, a blondynka poszła zrobić herbaty. Gdy wróciła zastała siostrzenicę stojącą przed komodą i trzymającą w rękach ramkę ze zdjęciem. Postawiła kubki na stoliku i stanęła za jej plecami.
-To twoja mama. Miała dokładnie tyle lat co ty teraz.
-Masz więcej zdjęć mojej mamy?-zapytała nie odwracając się.
-Tak. W albumie.-po chwili powiedziała-Violu. Ja... Ja muszę zadzwonić do twojego taty. Powiedzieć gdzie jesteś.
-Co?-odwróciła się-Nie Angie. Nie rób tego.
-Ależ Violu ja muszę.
-Nie. Przecież wiesz, że on mnie wtedy wywiezie.-w jej oczach pojawiły się łzy.
-A wolisz aby zgłosił twoje zaginięcie i szukała cię policja?
-Nie chcę cię stracić na zawsze.-wykrztusiła.
-Ja też nie chcę.-podeszła do niej, ucałowała w czoło i wyszła.
Usiadła w kuchni przy oknie i chwyciła w rękę komórkę. Jednak długo się wahała aby nacisnąć przycisk.
Samolot już wylądował i German stał na lotnisku. Coś go wyraźnie niepokoiło.
-Ramallo gdzie jest Violetta?-zapytał.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?-był już zdenerwowany.
-No po prostu. Byłem odebrać bagaż i jej bagażu też nie było.
-Co takiego?-nie wierzył własnym uszom.
-Cóż German. Są dwa proste rozwiązania. Albo wsiadła do złego samolotu albo...
-Albo co?-przerwał mu.
-Albo zwyczajnie została na lotnisku w Madrycie.
-Nie. Nie wierzę aby Violetta zrobiła coś takiego.
Ramallo milczał. Obaj wiedzieli, że druga opcja jest wielce prawdopodobna. Nagle zadzwonił telefon. Inżynier oddalił się nieco i odebrał.
-Cześć German. Mówi Angeles.
-Angeles.-powtórzył jak echo-Po co dzwonisz? Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
-Zaczekaj. Jest u mnie Violetta.
Wieczór
Violetta siedziała na łóżku i pisała w pamiętniku. Angie weszła i usiadła obok.
-Rozmawiałam z twoim tatą. Był zły. Przyleci po ciebie za równy tydzień, ponieważ nie ma wcześniejszego lotu.
-Na pewno nawet nie próbowałaś go namówić do innej decyzji.-zabrzmiało to jak wyrzut.
-Próbowałam ale on nie słuchał. Może jak przyleci to coś wskóram.-wątpiła w to jednak.
-Nie chcę więcej wyjeżdżać.
-Wiem o tym kochanie. Ale może nacieszmy się chociaż tym jednym tygodniem.
Dziewczyna spojrzała na ciocię i kiwnęła głową uśmiechając się lekko.
-Opowiem mi o mamie? Dosłownie nic o niej nie wie.
-Tak. Tylko pójdę po album.
Parę minut później leżały już na łóżku oglądając zdjęcie. Szatynka dowiedziała się o tym, ze jej mama miała na nazwisko Saramego i była piosenkarką. Było to dla niej dużym zaskoczeniem. Kobieta starała się opowiedzieć jej jak najwięcej.
Trzy dni później.
Violetta siedziała przy stole w kuchni razem z Angie i jadły śniadanie. Angeles zaproponowała jej poprzedniego dnia, że zabierze ją do babci. była bardzo podekscytowana. Bardzo chciała poznać jeszcze innych członków swojej rodziny. Wyszły jak tylko zjadły. Angie nacisnęła dzwonek. Violetta stała tuż za nią.
-Angeles. Jak miło cię widzieć.-powiedziała Angelica gdy otworzyła drzwi.
-Mamo. Przyprowadziłam Violettę. Bardzo chciała poznać swoją babcię.
Starsza kobieta dopiero teraz zauważyła, że jej córka nie przyszła sama.
----------------------------------------------------------------------------
Hej wam. Nie wiem jak wam wynagrodzić to miesięczne czekanie. Miałam matury i nie była w stanie nic szybciej dodać. Myślę, że teraz już będzie inaczej. W najbliższym czasie postaram się też zmienić baner.
Przez dłuższą chwilę obie milczały. W tej ciszy obie wyczuwały jak rośnie napięcie. Violetta nie wyglądała na rozradowaną. Kobiecie trudno było stwierdzić czy siostrzenica jest na nią zła czy dzieje się coś innego.
-Mogę wejść?
-Tak, proszę.-odsunęła się aby ją przepuścić-Myślałam, że twój tata znów cię wywiózł.
-On poleciał.-wyjaśniła z lekkim wahaniem.
-Chwila. Jak to poleciał?
-Nie wsiadłam do samolotu.-odparła niemal szeptem.
-Jak to nie wsiadłaś do samolotu?-bała się myśleć co może się jeszcze dzisiaj wydarzyć.
-Chcę zostać z tobą Angie.-rzuciła jej się w ramiona.
Angeles pogłaskała ją po włosach. Zastanawiała się co ma teraz robić. Z jednej strony cieszyła się mając przy sobie siostrzenicę ale z drugiej strony... Przecież tak czy inaczej będzie musiała powiedzieć Germanowi, że jego córka jest tutaj. Nie miała serca mówić jak na razie dziewczynie, że nie może tu z nią zostać ale i tak będzie musiała to w końcu powiedzieć.
Krótko potem Violeta siedziała w pokoju, a blondynka poszła zrobić herbaty. Gdy wróciła zastała siostrzenicę stojącą przed komodą i trzymającą w rękach ramkę ze zdjęciem. Postawiła kubki na stoliku i stanęła za jej plecami.
-To twoja mama. Miała dokładnie tyle lat co ty teraz.
-Masz więcej zdjęć mojej mamy?-zapytała nie odwracając się.
-Tak. W albumie.-po chwili powiedziała-Violu. Ja... Ja muszę zadzwonić do twojego taty. Powiedzieć gdzie jesteś.
-Co?-odwróciła się-Nie Angie. Nie rób tego.
-Ależ Violu ja muszę.
-Nie. Przecież wiesz, że on mnie wtedy wywiezie.-w jej oczach pojawiły się łzy.
-A wolisz aby zgłosił twoje zaginięcie i szukała cię policja?
-Nie chcę cię stracić na zawsze.-wykrztusiła.
-Ja też nie chcę.-podeszła do niej, ucałowała w czoło i wyszła.
Usiadła w kuchni przy oknie i chwyciła w rękę komórkę. Jednak długo się wahała aby nacisnąć przycisk.
* Lotnisko w innym państwie. *
Samolot już wylądował i German stał na lotnisku. Coś go wyraźnie niepokoiło.
-Ramallo gdzie jest Violetta?-zapytał.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?-był już zdenerwowany.
-No po prostu. Byłem odebrać bagaż i jej bagażu też nie było.
-Co takiego?-nie wierzył własnym uszom.
-Cóż German. Są dwa proste rozwiązania. Albo wsiadła do złego samolotu albo...
-Albo co?-przerwał mu.
-Albo zwyczajnie została na lotnisku w Madrycie.
-Nie. Nie wierzę aby Violetta zrobiła coś takiego.
Ramallo milczał. Obaj wiedzieli, że druga opcja jest wielce prawdopodobna. Nagle zadzwonił telefon. Inżynier oddalił się nieco i odebrał.
-Cześć German. Mówi Angeles.
-Angeles.-powtórzył jak echo-Po co dzwonisz? Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
-Zaczekaj. Jest u mnie Violetta.
Wieczór
Violetta siedziała na łóżku i pisała w pamiętniku. Angie weszła i usiadła obok.
-Rozmawiałam z twoim tatą. Był zły. Przyleci po ciebie za równy tydzień, ponieważ nie ma wcześniejszego lotu.
-Na pewno nawet nie próbowałaś go namówić do innej decyzji.-zabrzmiało to jak wyrzut.
-Próbowałam ale on nie słuchał. Może jak przyleci to coś wskóram.-wątpiła w to jednak.
-Nie chcę więcej wyjeżdżać.
-Wiem o tym kochanie. Ale może nacieszmy się chociaż tym jednym tygodniem.
Dziewczyna spojrzała na ciocię i kiwnęła głową uśmiechając się lekko.
-Opowiem mi o mamie? Dosłownie nic o niej nie wie.
-Tak. Tylko pójdę po album.
Parę minut później leżały już na łóżku oglądając zdjęcie. Szatynka dowiedziała się o tym, ze jej mama miała na nazwisko Saramego i była piosenkarką. Było to dla niej dużym zaskoczeniem. Kobieta starała się opowiedzieć jej jak najwięcej.
Trzy dni później.
Violetta siedziała przy stole w kuchni razem z Angie i jadły śniadanie. Angeles zaproponowała jej poprzedniego dnia, że zabierze ją do babci. była bardzo podekscytowana. Bardzo chciała poznać jeszcze innych członków swojej rodziny. Wyszły jak tylko zjadły. Angie nacisnęła dzwonek. Violetta stała tuż za nią.
-Angeles. Jak miło cię widzieć.-powiedziała Angelica gdy otworzyła drzwi.
-Mamo. Przyprowadziłam Violettę. Bardzo chciała poznać swoją babcię.
Starsza kobieta dopiero teraz zauważyła, że jej córka nie przyszła sama.
----------------------------------------------------------------------------
Hej wam. Nie wiem jak wam wynagrodzić to miesięczne czekanie. Miałam matury i nie była w stanie nic szybciej dodać. Myślę, że teraz już będzie inaczej. W najbliższym czasie postaram się też zmienić baner.
sobota, 26 kwietnia 2014
Rozdział 31
* Buenos Aires, Studio21*
Właśnie była przerwa. Camila rozmawiała z Maxim na korytarzu. Czekali na Fran, która gdzieś poszła.
-Szkoda, że Angie już tu nie uczy. Lekcje z nią zawsze były najfajniejsze.
-Tak.-zgodził się chłopak-Ale chyba musimy przywyknąć do obecnej sytuacji.
W tym momencie przybiegła uśmiechnięta brunetka.
-A ty co taka zadowolona.
-Słuchaj uważnie Cami. Ty Maxi też. Przed chwilą rozmawiałam z Tomasem.
-To żadne halo Fran.-przerwała jej koleżanka-Rozmawiasz z nim kilka razy w tygodniu.
-Tak. Ale pozwólcie mi dokończyć. Dowiedziałam się, że Violetta jest w Hiszpanii. Mieszka całkiem niedaleko Tomasa.
-Coś jeszcze mówił.
-Nie. Znaczy... Coś tam mówił ale go już nie słuchałam.-po chwili zadźwięczał dzwonek jej komórki-O, to znowu Tomas.
Tak jak pojawił się na jej twarzy promienny uśmiech tak zgasł po niespełna minucie.
-Coś się stało?-zapytał gdy tamta zakończyła rozmowę.
-Violetta dziś rano wyleciała z Madrytu. Jej ojciec znów ją wywiózł.
-Jak to wywiózł?-Cami nie rozumiała.
-Nie wiem. Powtarzam wam tylko dokładnie te słowa, które powiedział mi Tomas.
-Nie martwa się. Możemy przecież mieć nadzieję, że zwyczajnie wracają do Argentyny.
Brunetka uśmiechnęła się choć czuła, że słowa Maxiego nie okażą się prawdą.
* Madryt, Dom Angeles *
Angie chodziła po domu jakby rozkojarzona. Wiedziała, że German wyjechał już razem z Violettą. Czuła wielką złość ale też strach i niepokój. A to wszystko z powodu nocnego snu, albo raczej koszmaru. Z myśli wyrwał ją dźwięk telefonu.
-Hej Pablo.-odebrała.
-Cześć Angie. Coś się stało? Masz dziwny głos.
-Nie. Wszystko gra. Co u ciebie?
-Chcę abyś wróciła. Dzieciaki też chcą. Bez ciebie w Studio już nie jest tak samo.
-ale ja nie wrócę. Przykro mi.
-Wiesz co? Postanowiłem już wcześniej, że gdy będzie tak źle jak teraz to po ciebie przylecę.
-Nie mów mi, że tu jesteś.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ktoś dzwoni do drzwi. Później do ciebie oddzwonię.
Otworzyła drzwi.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Komuś bardzo zależało aby dodała chociaż krótki rozdział więc proszę.
Jak myślicie? Kto stoi za drzwiami?
piątek, 18 kwietnia 2014
sobota, 15 lutego 2014
Ogłoszenie!
Zawieszam bloga na czas nieokreślony (prawdopodobnie do końca marca).
Z góry przepraszam, że będziecie musieli tak długo czekać.
Z góry przepraszam, że będziecie musieli tak długo czekać.
środa, 29 stycznia 2014
Rozdział 30
German nic nie mówił przez dłuższy moment. Był zaskoczony ale też wściekły. Angie bała się odezwać. Wolała aby mężczyzna pierwszy coś powiedział, chociaż bała się tego co mógłby powiedzieć. Niestety jej obawy okazały się jak najbardziej słuszne.
-Jesteś Angeles? Okłamałaś mnie!-krzyknął wściekły nie bacząc na to, że są na chodniku i spojrzeli na nich.
-Miałam powód.
-Ciekaw jestem jaki. Moja córkę też okłamałaś.
-Chciałam móc się zbliżyć do Violetty. Z czasem nawet powiedzieć jej prawdę.
-A, prawdę. Nigdy nie mówisz nic innego, co?
-Przestań German. Chcę się zobaczyć z Violettą.
-Nie!-znów podniósł głos-Już nigdy się z nią nie zobaczysz!
-Dlaczego?
-Okłamałaś nas.
-Czy jak powiedziałabym wcześniej kim jestem to coś by zmieniło?
-Nie, nic by nie zmieniło.-odparł szczerze-Do widzenia.
-German!-krzyknęła jeszcze ale ten nawet się nie odwrócił.
Zła i bliska płaczu prędkim krokiem wróciła do domu. Musiała szybko coś wymyśleć aby odzyskać siostrzenicę. Nie wiedziała, że los szykuje dla niej niezwykłą niespodziankę. Usiadła przy stole, chwyciła kartkę oraz długopis i zaczęła coś pisać.
German szybko wszedł do domu, a zaraz za nim Ramallo. Był zdziwiony zachowaniem pana domu, ponieważ ten nic mu nie powiedział co się wydarzyło. Kazał mu jedynie kupić bilety na najbliższy samolot. Córka pana Castillo właśnie zeszła na dół po schodach.
-Violetta idź a górę pakować walizki.
-Pakować się? Dlaczego?
-Jutro wyjeżdżamy.
-Wyprowadzamy się?-nie wierzyła właśnym uszom-Znowu? Dokąd?
-Niewazne. Idź już.
-Jak to nie ważne?-zbuntowała się-Powinnam wiedzieć.
-Violetta! Nie dyskutuj ze mną!
-Ty ciągle tylko uciekasz!-krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju.
Ramallo chciał coś powiedzieć ale German dał mu do zrozumienia żeby nic nie mówił. Sam poszedł się pakować. Tymczasem Violetta rzuciła się z płaczem na łóżko. Nie miała zamieru nigdzie wyjeżdżać. Chyba, że do Buenos Aires ale widziała, że ojciec wybrał inne miejsce.
Angie niemal z rozpędem wpadła do budynku szkolnego czym oczywiście przykuła uwagę uczniów. Widząc to zwolniła nieco kroku. Musiała jak najprędzej odnaleźć swojego byłego ucznia. Choć to dziwne ale według niej tylko on mógł pomóc spełnić jej plan. Dostrzegła go na w końcu na zakręcie korytarza.
-Tomas. Chcę żebyś to dał Violettcie.-podała mu kopertę.
-Co to jest?
-List, który do niej napisałam.
-Dlaczego ty nie możesz go dać?
-Tak będzie lepiej.-dodała i poszła.
Tomas jeszcze patrzył za nauczycielką. Chciał coś powiedzieć ale nie zdążył. To wszystko wydawało mu się dziwne. Pewnie byłoby jeszcze bardziej gdyby nie znał choć odrobinę Violetty. Zadzwonił do niej i poprosił o szybkie spotkanie. Musiał jednak poczekać ponad godzinę. Ale się opłacało.
-Tomas o co chodzi?-zapytała gdy przyszła-Masz szczęście, że udało mi się na chwilę wymknąć z domu.
-Miałem ci to przekazać.-dał jej list.
-Angie.-przeczytała-Ona tu jest?
-Tak. Widziałem ją dwa razy. Była tak samo zaskoczona jak ty, że tu jesteś.
-Dzięki.-pocałowała go w policzek i pobiegła z powrotem do domu.
* Dom Castillo *
Za oknem było już ciemno. Violetta weszła do swojego pokoju i usiadła na swoim łóżku. W rękach przewracała kopertę. Długo zastanawiała się czy aby na pewno chce ją otworzyć i przeczytać list. W końcu jednak się przełamała. Oto co pisało w liście.
Kochana Violetto!
Wiem, że pewnie nie zechcesz mnie więcej widzieć po tym co zrobiłam. Ale proszę cię tylko o jedno. Przeczytaj ten list do końca. Może zacznę od początku, od samego początku.
Dawno temu... Nie! To brzmi jak bajka! Kiedy się urodziłaś twoi rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Zawsze byłaś dla nich najważniejsza. Bez względu na wszystko pragnęli twojego szczęścia. Wszytsko w życiu całej rodziny zmieniło się po wypadku twojej mamy. Twój ojciec zabrał cię i wyjechał zrywając ze mną i twoją babcią wszelkie kontakty. Za wszelką cenę robił wszystko abyśmy nie mogły cię znaleźć. Ale w końcu mi się to udało. W końcu cie spotkałam lecz kłamstwo, którego się dop€ściłam musiało mnie wiele kosztować. Byłaś kiedyś taka malutka, a teraz wyrosłaś na wspaniałą dziewcvzynę. Powiem ci coś: Idź za marzeniami mimo iż twój ojciec tego nie chce. Nie pozwól aby to zniszczyło twoje relacje z nim. Ś piewaj i nie martw się o to co powie tata. Kiedyś będzie z ciebie dumny. Zobaczysz. Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym ci przekazać ale niestety nie da się tego napisać na papierze. Nawet jeśli to byłby to tak gruby plik kartek jak pamiętnik twojej matki. Powiem ci jeszcze coś co powiedziała mi kiedyś Mair, twoja mama. Walcz o sowje marzenia i rób zawsze to co kochasz. Dokonaj tego nie tylko dla siebie ale też dla innych, którzy zawsze w ciebie wierzą.
Kocham cię Violu i myślami zawsze będę przy tobie.
Twoja ciocia, Angeles.
German z córką oraz Ramallo i Olgą przyjechali na lotnisko. Przeszli przez odprawę. Wkrótce bagaże były już w samolocie. Oni również siedzieli na swoich miejscach. Samolot odleciał.
-Libre soy!-szepnęła Violetta.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem ile będę musiała was przepraszać za tak długie czekanie i jak wam to wynagrodzić. Ale już się usprawiedliwiam. Wcześniej była szkoła i full sprawdzianów. Niestety jako klasa maturalna zaczynam drugi semestr szybciej. Potem zaczęły się ferie i musiałam siedzieć z siostrą na rehabilitacji. Nie miałam naładowane tableta więc nie mogłam go zabrać aby pisać. Potem jeszcze się trochę przeziębiłam i tak się zeszło do dzisiaj. Ale zdradzę, że w kolejnych rozdziałach będzie się działo. Pozdrawiam i życzę miłej zimy.
-Jesteś Angeles? Okłamałaś mnie!-krzyknął wściekły nie bacząc na to, że są na chodniku i spojrzeli na nich.
-Miałam powód.
-Ciekaw jestem jaki. Moja córkę też okłamałaś.
-Chciałam móc się zbliżyć do Violetty. Z czasem nawet powiedzieć jej prawdę.
-A, prawdę. Nigdy nie mówisz nic innego, co?
-Przestań German. Chcę się zobaczyć z Violettą.
-Nie!-znów podniósł głos-Już nigdy się z nią nie zobaczysz!
-Dlaczego?
-Okłamałaś nas.
-Czy jak powiedziałabym wcześniej kim jestem to coś by zmieniło?
-Nie, nic by nie zmieniło.-odparł szczerze-Do widzenia.
-German!-krzyknęła jeszcze ale ten nawet się nie odwrócił.
Zła i bliska płaczu prędkim krokiem wróciła do domu. Musiała szybko coś wymyśleć aby odzyskać siostrzenicę. Nie wiedziała, że los szykuje dla niej niezwykłą niespodziankę. Usiadła przy stole, chwyciła kartkę oraz długopis i zaczęła coś pisać.
* Dom Castillo *
German szybko wszedł do domu, a zaraz za nim Ramallo. Był zdziwiony zachowaniem pana domu, ponieważ ten nic mu nie powiedział co się wydarzyło. Kazał mu jedynie kupić bilety na najbliższy samolot. Córka pana Castillo właśnie zeszła na dół po schodach.
-Violetta idź a górę pakować walizki.
-Pakować się? Dlaczego?
-Jutro wyjeżdżamy.
-Wyprowadzamy się?-nie wierzyła właśnym uszom-Znowu? Dokąd?
-Niewazne. Idź już.
-Jak to nie ważne?-zbuntowała się-Powinnam wiedzieć.
-Violetta! Nie dyskutuj ze mną!
-Ty ciągle tylko uciekasz!-krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju.
Ramallo chciał coś powiedzieć ale German dał mu do zrozumienia żeby nic nie mówił. Sam poszedł się pakować. Tymczasem Violetta rzuciła się z płaczem na łóżko. Nie miała zamieru nigdzie wyjeżdżać. Chyba, że do Buenos Aires ale widziała, że ojciec wybrał inne miejsce.
*
Szkoła Tomasa *
Szkoła Tomasa *
Angie niemal z rozpędem wpadła do budynku szkolnego czym oczywiście przykuła uwagę uczniów. Widząc to zwolniła nieco kroku. Musiała jak najprędzej odnaleźć swojego byłego ucznia. Choć to dziwne ale według niej tylko on mógł pomóc spełnić jej plan. Dostrzegła go na w końcu na zakręcie korytarza.
-Tomas. Chcę żebyś to dał Violettcie.-podała mu kopertę.
-Co to jest?
-List, który do niej napisałam.
-Dlaczego ty nie możesz go dać?
-Tak będzie lepiej.-dodała i poszła.
Tomas jeszcze patrzył za nauczycielką. Chciał coś powiedzieć ale nie zdążył. To wszystko wydawało mu się dziwne. Pewnie byłoby jeszcze bardziej gdyby nie znał choć odrobinę Violetty. Zadzwonił do niej i poprosił o szybkie spotkanie. Musiał jednak poczekać ponad godzinę. Ale się opłacało.
-Tomas o co chodzi?-zapytała gdy przyszła-Masz szczęście, że udało mi się na chwilę wymknąć z domu.
-Miałem ci to przekazać.-dał jej list.
-Angie.-przeczytała-Ona tu jest?
-Tak. Widziałem ją dwa razy. Była tak samo zaskoczona jak ty, że tu jesteś.
-Dzięki.-pocałowała go w policzek i pobiegła z powrotem do domu.
* Dom Castillo *
Za oknem było już ciemno. Violetta weszła do swojego pokoju i usiadła na swoim łóżku. W rękach przewracała kopertę. Długo zastanawiała się czy aby na pewno chce ją otworzyć i przeczytać list. W końcu jednak się przełamała. Oto co pisało w liście.
Kochana Violetto!
Wiem, że pewnie nie zechcesz mnie więcej widzieć po tym co zrobiłam. Ale proszę cię tylko o jedno. Przeczytaj ten list do końca. Może zacznę od początku, od samego początku.
Dawno temu... Nie! To brzmi jak bajka! Kiedy się urodziłaś twoi rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Zawsze byłaś dla nich najważniejsza. Bez względu na wszystko pragnęli twojego szczęścia. Wszytsko w życiu całej rodziny zmieniło się po wypadku twojej mamy. Twój ojciec zabrał cię i wyjechał zrywając ze mną i twoją babcią wszelkie kontakty. Za wszelką cenę robił wszystko abyśmy nie mogły cię znaleźć. Ale w końcu mi się to udało. W końcu cie spotkałam lecz kłamstwo, którego się dop€ściłam musiało mnie wiele kosztować. Byłaś kiedyś taka malutka, a teraz wyrosłaś na wspaniałą dziewcvzynę. Powiem ci coś: Idź za marzeniami mimo iż twój ojciec tego nie chce. Nie pozwól aby to zniszczyło twoje relacje z nim. Ś piewaj i nie martw się o to co powie tata. Kiedyś będzie z ciebie dumny. Zobaczysz. Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym ci przekazać ale niestety nie da się tego napisać na papierze. Nawet jeśli to byłby to tak gruby plik kartek jak pamiętnik twojej matki. Powiem ci jeszcze coś co powiedziała mi kiedyś Mair, twoja mama. Walcz o sowje marzenia i rób zawsze to co kochasz. Dokonaj tego nie tylko dla siebie ale też dla innych, którzy zawsze w ciebie wierzą.
Kocham cię Violu i myślami zawsze będę przy tobie.
Twoja ciocia, Angeles.
* Lotnisko *
German z córką oraz Ramallo i Olgą przyjechali na lotnisko. Przeszli przez odprawę. Wkrótce bagaże były już w samolocie. Oni również siedzieli na swoich miejscach. Samolot odleciał.
-Libre soy!-szepnęła Violetta.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem ile będę musiała was przepraszać za tak długie czekanie i jak wam to wynagrodzić. Ale już się usprawiedliwiam. Wcześniej była szkoła i full sprawdzianów. Niestety jako klasa maturalna zaczynam drugi semestr szybciej. Potem zaczęły się ferie i musiałam siedzieć z siostrą na rehabilitacji. Nie miałam naładowane tableta więc nie mogłam go zabrać aby pisać. Potem jeszcze się trochę przeziębiłam i tak się zeszło do dzisiaj. Ale zdradzę, że w kolejnych rozdziałach będzie się działo. Pozdrawiam i życzę miłej zimy.
sobota, 11 stycznia 2014
Rozdział 29
Następny dzień.
-Daleko jeszcze?-pytała Violetta gdy szli już trochę czasu.
-Już prawie jesteśmy. Jeszcze tylko kawałek.
-Całe szczęście ,że mojego taty nie ma w domu,bo już dawno musiałabym wracać.
-Tak? A ja myślałem, że w ogóle nie mogłabyś tu nawet przyjść. Już jesteśmy na miejscu.
-Chodzisz tutaj do szkoły?
-Tak? Dodatkowo też pracuję.
-To jest ta niespodzianka?
-Niezupełnie.-pociągnął ją za rękę i wbiegli do środka-Chodź.
Ta szkoła wyglądała inaczej niż Studio21 ale dziewczyna uznała, że jest równie pięknie. Poprowadził ją do pewnej sali w której były instrumenty. Nietrudno było zganąć, że jest to sala muzyki.
-Chcę abyś zaśpiewała razem ze mną piosenkę, którą śpiewałem ci w parku.
Podeszli do fortepianu i śpiewali razem przygrywając.
Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
-Na innym instrumencie trochę inaczej brzmi, prawda?
-Tak jak każda piosenka.
-Cieszę się, że znów możemy się widywać.
-Tak.-przyznała-Niestety tylko do czasu jak mój tata wróci.
-Dobre i to.
-Chyba muszę wracać.-spojrzała na zegar-Odprowadzisz mnie?
-Oczywiście.
Parę dni później.
Olga gotowała jak zazwyczaj coś w kuchni. Gdy zadzwonił dzwonek drzwi oczywiście jak zwykle poszła otworzyć. W drzwiach stał nastoletni brunet.
-Dzień dobry. Jest Violetta?
-Tak. Zaraz ją zawołam. Violetta! Ktoś do ciebie!
Dziewczyna natychmiast wybiegła z pokoju i uśmiechnęła się widząc przyjaciela.
-Cześć Tomas. Super, że przyszedłeś.
Udali się do jej pokoju gdzie trochę porozmawiali, a potem poszli do salonu gdzie usiedli przy fortepianie. Nagle do domu wszedł przyjaciel pana Germana. Oboje szybko wstali.
-Ramallo. Tata już wrócił?
-Tak. Twojemu tacie trochę się spieszyło. A to kto?
-To mój kolega, Tomas. Znamy się z Buenos Aires.
-To nie lepiej już idzie, bo zaraz będzie tu twój ojciec Violetto.
-Tak. Chodź Tomas. Wyjdziesz tylnymi drzwiami.
Po chwili wróciła i szczęśliwa przywitała się z ojcem udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Co tam córeczko? Jak się bawiłaś gdy mnie nie było?
-Dobrze. Ale tęskniłam za tobą.
-Zaraz podam obiad!-zawołała Olga.
-Później opowiesz mi co robiłaś, dobrze?-zwrócił się do córki.
Kolejny dzień.
Angie odkąd przybyła do Hiszpanii szukała szkoły w której mogłaby nadal spełniać się w roli nauczycielki. Wreszcie taką znalazła. Przekroczyła próg budynku i zaczęła się rozglądać po jego wnętrzu. Nagle usłyszała za sobą czyjś, trochę znany już głos.
-Angie?-chłopak podszedł do swojej dawnej nauczycielki.
-Tomas.-uśmiechnęła się-Miło cię widzieć. Uczysz się tu?
-Tak. Co cię tutaj sprowadza?
-Nie wiesz może czy przypadkiem nie jest tu potrzebna nauczycielka śpiewu?
-Dlaczego pytasz?
-Wyjechałam z Buenos Aires i od teraz będę mieszkać w Madrycie.
-Dlatego, że chcesz być blisko Violetty?
-Violetty?-zdziwiła się.
-Tak. Violetta jest z ojcem w Madrycie. Spotkałem ją niedawno. Powiedziała, że jesteś jej ciotką.
-Coś jeszcze ci mówiła?
-Tak. Mówiła, że chciałaby cię zobaczyć.
-Ja też bym chciała ale...
-Ale pan German?
-Tak. Chodzi o to, że matka Violetty zginęła wiele lat temu w wypadku i German obwinia o to moją rodzinę. Przepraszam. Nie powinnam ci tego mówić.-szybko odeszła czując jak w oczach zbierają jej się łzy.
Popołudnie.
Trochę później Angie spotkała się z matką. Miała jej tyle do powiedzenia. W końcu tak dawno się nie widziały. Chociaż od przyjazdu minęło już sporo czasu zobaczyły się dopiero teraz gdyż nauczycielka musiała wpierw trochę ochłonąć po bieżących wydarzeniach. Opowiedziała co robiła w Argentynie i o tym, ze widziała Violettę ale dziewczyna nie ma pojęcia, iż jest jej ciotką.
-Powinnaś wykorzystać to, że german jest z Violetta są w Madrycie i powiedzieć im prawdę.
-Co ty mówisz mamo? Mam mu powiedzieć i grzecznie patrzeć jak German zabiera ją znowu na koniec świata?
-Jeśli tego nie zrobisz to całe twoje życie a także życie Violetty będzie wyglądać tak jak teraz.
-Wiem, ale...
-Angeles. Chcę abyś była szczęśliwa córeczko.
Na ich nieszczęście akurat obok przechodził German i spostrzegł kobiety. Wszedł do środka.
-Angelica. Co ty robisz w Madrycie?
-Mieszkam German.
-Myślałem, że przeprowadziłaś się w inny rejon Hiszpanii.
-Co teraz zrobisz? Wywieziesz Violettę, bo będziesz się bał, że dowie się o mnie?
-Właśnie tak zrobię!-rzucił stanowczo.
-German!-Angie pobiegła za nim-German!
-Słucham.-przystanął.
-Nie można się tak zachowywać.
-Tak? Wie pani co? Nie toć, że ma pani zły wpływ na Violettę to jeszcze za nią pani jedzie chcąc zapewne powiedzieć jej o tym, że ma babcię.
-Nie. Nie miałam pojęcia, że tu jesteście.
-To o co pani chodzi?
-Nie jestem osobą za którą pan mnie ma. Angie to tylko skrót a nie imię. Jestem nauczycielką śpiewu ale też kimś więcej, kimś więcej dla Violetty.
-Co chce mi pani powiedzieć?
-Jestem Angeles, siostra Marii i ciotka Violetty.
Cisza.
* Szkoła Tomasa *
-Daleko jeszcze?-pytała Violetta gdy szli już trochę czasu.
-Już prawie jesteśmy. Jeszcze tylko kawałek.
-Całe szczęście ,że mojego taty nie ma w domu,bo już dawno musiałabym wracać.
-Tak? A ja myślałem, że w ogóle nie mogłabyś tu nawet przyjść. Już jesteśmy na miejscu.
-Chodzisz tutaj do szkoły?
-Tak? Dodatkowo też pracuję.
-To jest ta niespodzianka?
-Niezupełnie.-pociągnął ją za rękę i wbiegli do środka-Chodź.
Ta szkoła wyglądała inaczej niż Studio21 ale dziewczyna uznała, że jest równie pięknie. Poprowadził ją do pewnej sali w której były instrumenty. Nietrudno było zganąć, że jest to sala muzyki.
-Chcę abyś zaśpiewała razem ze mną piosenkę, którą śpiewałem ci w parku.
Podeszli do fortepianu i śpiewali razem przygrywając.
Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Quiero entrar an tu silencio y el tiempo detener
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Te esperare aunque la espera sea un invierno
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a amar
-Na innym instrumencie trochę inaczej brzmi, prawda?
-Tak jak każda piosenka.
-Cieszę się, że znów możemy się widywać.
-Tak.-przyznała-Niestety tylko do czasu jak mój tata wróci.
-Dobre i to.
-Chyba muszę wracać.-spojrzała na zegar-Odprowadzisz mnie?
-Oczywiście.
Parę dni później.
* Dom Castillo *
Olga gotowała jak zazwyczaj coś w kuchni. Gdy zadzwonił dzwonek drzwi oczywiście jak zwykle poszła otworzyć. W drzwiach stał nastoletni brunet.
-Tak. Zaraz ją zawołam. Violetta! Ktoś do ciebie!
Dziewczyna natychmiast wybiegła z pokoju i uśmiechnęła się widząc przyjaciela.
-Cześć Tomas. Super, że przyszedłeś.
Udali się do jej pokoju gdzie trochę porozmawiali, a potem poszli do salonu gdzie usiedli przy fortepianie. Nagle do domu wszedł przyjaciel pana Germana. Oboje szybko wstali.
-Ramallo. Tata już wrócił?
-Tak. Twojemu tacie trochę się spieszyło. A to kto?
-To mój kolega, Tomas. Znamy się z Buenos Aires.
-To nie lepiej już idzie, bo zaraz będzie tu twój ojciec Violetto.
-Tak. Chodź Tomas. Wyjdziesz tylnymi drzwiami.
Po chwili wróciła i szczęśliwa przywitała się z ojcem udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Co tam córeczko? Jak się bawiłaś gdy mnie nie było?
-Dobrze. Ale tęskniłam za tobą.
-Zaraz podam obiad!-zawołała Olga.
-Później opowiesz mi co robiłaś, dobrze?-zwrócił się do córki.
Kolejny dzień.
* Szkoła Tomasa *
Angie odkąd przybyła do Hiszpanii szukała szkoły w której mogłaby nadal spełniać się w roli nauczycielki. Wreszcie taką znalazła. Przekroczyła próg budynku i zaczęła się rozglądać po jego wnętrzu. Nagle usłyszała za sobą czyjś, trochę znany już głos.
-Angie?-chłopak podszedł do swojej dawnej nauczycielki.
-Tomas.-uśmiechnęła się-Miło cię widzieć. Uczysz się tu?
-Tak. Co cię tutaj sprowadza?
-Nie wiesz może czy przypadkiem nie jest tu potrzebna nauczycielka śpiewu?
-Dlaczego pytasz?
-Wyjechałam z Buenos Aires i od teraz będę mieszkać w Madrycie.
-Dlatego, że chcesz być blisko Violetty?
-Violetty?-zdziwiła się.
-Tak. Violetta jest z ojcem w Madrycie. Spotkałem ją niedawno. Powiedziała, że jesteś jej ciotką.
-Coś jeszcze ci mówiła?
-Tak. Mówiła, że chciałaby cię zobaczyć.
-Ja też bym chciała ale...
-Ale pan German?
-Tak. Chodzi o to, że matka Violetty zginęła wiele lat temu w wypadku i German obwinia o to moją rodzinę. Przepraszam. Nie powinnam ci tego mówić.-szybko odeszła czując jak w oczach zbierają jej się łzy.
Popołudnie.
Trochę później Angie spotkała się z matką. Miała jej tyle do powiedzenia. W końcu tak dawno się nie widziały. Chociaż od przyjazdu minęło już sporo czasu zobaczyły się dopiero teraz gdyż nauczycielka musiała wpierw trochę ochłonąć po bieżących wydarzeniach. Opowiedziała co robiła w Argentynie i o tym, ze widziała Violettę ale dziewczyna nie ma pojęcia, iż jest jej ciotką.
-Powinnaś wykorzystać to, że german jest z Violetta są w Madrycie i powiedzieć im prawdę.
-Co ty mówisz mamo? Mam mu powiedzieć i grzecznie patrzeć jak German zabiera ją znowu na koniec świata?
-Jeśli tego nie zrobisz to całe twoje życie a także życie Violetty będzie wyglądać tak jak teraz.
-Wiem, ale...
-Angeles. Chcę abyś była szczęśliwa córeczko.
Na ich nieszczęście akurat obok przechodził German i spostrzegł kobiety. Wszedł do środka.
-Angelica. Co ty robisz w Madrycie?
-Mieszkam German.
-Myślałem, że przeprowadziłaś się w inny rejon Hiszpanii.
-Co teraz zrobisz? Wywieziesz Violettę, bo będziesz się bał, że dowie się o mnie?
-Właśnie tak zrobię!-rzucił stanowczo.
-German!-Angie pobiegła za nim-German!
-Słucham.-przystanął.
-Nie można się tak zachowywać.
-Tak? Wie pani co? Nie toć, że ma pani zły wpływ na Violettę to jeszcze za nią pani jedzie chcąc zapewne powiedzieć jej o tym, że ma babcię.
-Nie. Nie miałam pojęcia, że tu jesteście.
-To o co pani chodzi?
-Nie jestem osobą za którą pan mnie ma. Angie to tylko skrót a nie imię. Jestem nauczycielką śpiewu ale też kimś więcej, kimś więcej dla Violetty.
-Co chce mi pani powiedzieć?
-Jestem Angeles, siostra Marii i ciotka Violetty.
Cisza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)